Hmm...
W tym roku by³em w chor±gwi Wallenroda dowodzonej przez Kacpra z Konina.
Nie powiem, byli¶my zaskoczeni gdy nagle 3/4 chor±gwi wsta³o i sobie posz³o.
I to w dodatku z powodu he³mu, o który by³ szum nie tylko na tegorocznym Grunwaldzie...
Poczuli¶my siê ciut dziwnie widz±c, ¿e zosta³o nas tylko oko³o 10ciu.
Ale co tam, za chwilê to by³o dopiero zabawnie...
Nie tylko Ludka s³ysza³a co mówi± w radio...
My te¿...
Wiêc le¿ymy sobie na s³oneczku, zastanawiamy siê jak mamy walczyæ w tylu, ilu nas zosta³o. A tu nagle w radyjku s³yszmy, ¿e mamy szansê na walkowera...
Brzmia³o to mniej wiêcej tak: "lewe skrzyd³o polskie nie chce wej¶æ na pole, dopóki Artur Koczkowski nie za³o¿y he³mu"...
Ostatecznie kwestie he³mowe po obu stronach siê rozwi±za³y (czê¶æ "dezerterów" wróci³a, a Artur Koczkowski za³o¿y³ he³m) i jako¶ to posz³o. Fakt, ¿e walka nie mog³a byæ zbyt fascynuj±ca dla naszych przeciwników, bo jako¶ nie przypominam sobie sytuacji, ¿ebym ich nie mia³ przeciw sobie 5-ciu lub wiêcej. Wiêc wiadomo jak to musia³o wygl±daæ...
Uderzenia w ty³ g³owy - có¿, póki nie s± zadawane 3kg toporem z "zamachu od ziemi", to chyba nie jest problem?? Sam tak obrywa³em (generalnie z powodu naszej liczebno¶ci obrywali¶my z ka¿dej strony). Sam te¿ kilka razy grzecznie postuka³em z boku i z ty³u po narmiennikach i he³mie pana, który uparcie gna³ do przodu na nasz± os³onê chor±gwi nie patrz±c na boki ani przeciwników, którzy zostali za nim.
Mo¿e w innych miejscach dzia³y siê bardziej dantejskie sceny, ja nie narzekam.
Raz us³ysza³em radio Erewañ po strzale z pó³toraka w ucho, innym razem dziêkowa³em chotmowskim klepsydrom po strzale z pó³toraka w palce. Ale po prostu gdy wrogów kupa, to ka¿den czosnek o kulistych kszta³tach... Nie da³o siê zablokowaæ wszystkich ciosów.
By³o momentami ¶rednio zabawnie, ale nie a¿ tak ¼le. Pamiêtam gorsze Grunwaldy i gorsze bitwy/inscenizacje.
Jedna rzecz zdecydowanie nie podoba³a mi siê. Nie wiem czym by³a spowodowana - mo¿e lekk± nadwra¿liwo¶ci± "s³u¿b porz±dkowych" na ludzi le¿±cych na polu? W ostatniej walce mieli¶my zostaæ okr±¿eni czy zepchniêci - ogólnie pokonani pa¶æ na glebê. Skoñczy³o siê jako¶ dziwnie - poszli¶my sobie do lasu.
Mam wra¿enie, ¿e wiêkszo¶æ uczestników inscenizacji mia³a tylko dwa tryby dzia³ania "fight on" (naparzamy ile wlezie) i "fight off" (stoimy i nic nie robimy). Zabrak³o zdecydowanie trybu "inscenizacja i aktorstwo" (efektownie giniemy, bohatersko zajmujemy z góry upatrzone pozycje itd. itp.)...
Chyba muszê znowu odpocz±æ ze dwa sezony, ¿eby mieæ psychiczn± si³ê pojawiæ siê na tej imprezie...
By³o jak zwykle turbomrocznie - na pocz±tku zawsze traktujê to jako swoisty folklor, ale na d³u¿sz± metê (czyli od drugiego dnia pobytu) to bardzo mêczy...
-