Przy³±czam siê do dyskusji, która mnie zaciekawi³a. Zaznaczam, ¿e wypowiadam siê raczej z racji do¶wiadczenia jakie naby³em je¿d¿±c od kilkunastu lat (z przerwami na leczenie kolan
) i to nie tylko w Polsce, ni¿ supergruntownych i g³êbokich studiów historyczno-archeologicznych. Ale jako praktyk wydaje mi siê, ¿e wiem, co jest logiczne i funkcjonuje w przypadku koni, a co raczej nie.
1. Napier¶nik i podogonnie
Kiedy mówimy o czê¶ciach rzêdu konia, do jakich nale¿± podogonie i napier¶nik musimy zadaæ sobie pytanie czemu maj± one s³u¿yæ. W przypadku napier¶nika sprawa jest prosta – ma zabezpieczaæ siod³o przed zsuwaniem siê do ty³u. Taka tendencja jest podyktowana budow± k³ody konia, która umo¿liwia tego typu ruch, do pewnego momentu oczywi¶cie. Pomijaj±c sprawê równowagi konia i je¼d¼ca, siod³o przesuniête w ty³ naciska na bardzo wra¿liwe miejsce na grzbiecie konia gdzie znajduj± siê nerki i pobudza te sympatyczne zwierzêta do wierzgania. Oczywi¶cie u ró¿nych koni taka wra¿liwo¶æ jest ró¿na, ale generalnie nie poleca siê siadania za siod³em. Chocia¿ na po³udniu Hiszpanii jest zwyczaj sadzania panien za siod³em i jak widzia³em PRE siê nie buntuj±. Tak¿e w przypadku koni rycerskich napier¶nik mia³ dodatkow±, poza anatomiczn±, racjê bytu. W moim rozumieniu podstawow± form± walki rycerza (w ró¿nych wariantach) by³o uderzenie w pe³nym galopie kopi± czy inn± „drzewcówk±” w przeciwnika, czêsto równie¿ pêdz±cego „na zderzenie”. Przy wzajemnym uderzeniu si³y by³y na tyle wielkie, ¿e mog³o dochodziæ do przesuwania siod³a wraz z je¼d¼cem w ty³, z wiadomymi konsekwencjami dla równowagi uk³adu je¼dziec-koñ i ogólnego w/w zachowania konia. Napier¶nik mia³ zatem zapobiec takiej ewentualno¶æ. Poza tym zapominamy, ¿e konie bojowe by³y specjalnie uje¿d¿ane. Do dnia dzisiejszego widzimy pozosta³o¶ci uje¿d¿ania bojowego w pewnych figurach prezentowanych podczas pokazów Hiszpañskiej Szko³y Jazdy z Wiednia, Jerez de la Frantera oraz Saumur. Chodzi o „lewady” czy „cabrioletty” (nie wiem czy to siê tak nazywa po polsku). Podczas nich koñ unosi siê na tylnych nogach (tj. staje dêba) i wykonuje pó¼niej skok wierzgaj±c do ty³u. Bardzo u¿yteczne w walce w ¶cisku czy gdy siê jest „opadniêtym” przez piechotê, ¿eby zrobiæ sobie trochê miejsca. Przy tych skokach siod³o ma naturaln± tendencjê, zwa¿ywszy na jego budowê i ciê¿ar je¼d¼ca, do zsuwania siê do ty³u. St±d bezdyskusyjna u¿yteczno¶æ napier¶nika.
Kwestia funkcjonalno¶ci podogonia jest bardziej dyskusyjna. Zwróæmy uwagê, ¿e funkcjonuje ono praktycznie w dwóch przypadkach: 1. Jako element uprzê¿y zaprzêgowej, przy hamowaniu wozu, zapobiegaj±c ¶ci±ganiu czy skrêcaniu uprzê¿y przez konie i to raczej przy tych nie chom±towych. 2. Przy koniach s³u¿±cych „pasterzom” – kowbojom i koczownikom. Dlaczego? Wydaje mi siê, ¿e wynika³o i wynika to ze sposobu ich pracy. Podogonie zabezpiecza bowiem przed przesuwaniem siê siod³a do przodu (na boki raczej nie). Wykluczaj±c sprzyjaj±c± temu budowê anatomiczn± konia (w¶ród wspó³czesnych, znanych mi koni to raczej rzadko¶æ), ma to miejsce w przypadku nag³ego hamowania (rzecz bardzo przydatna przy zaganianiu stada – Hiszpanie i kowboje do dzisiaj tego potrzebuj± i u¿ywaj±) oraz ³apaniu i „hamowaniu” z konia z³apanego np. na lasso zwierzêcia.
Poza tym podogonie nie mo¿e „dzia³aæ” stale stabilizuj±c siod³o, jak wydaje mi siê, ¿e sugerowa³a Madeleine, bo koñ by oszala³. Podogonie normalnie jest lu¼ne, nie napiête, dzia³a dopiero w sytuacji naprawdê „kryzysowej”. Wykorzystuje przy tym naturaln± pozycjê konia hamuj±cego tj. obni¿enie zadu i przyci¶niêcie ogona do zadu.
Tyle moje przemy¶lenia wynikaj±ce z obserwacji i praktyki jak± mia³em. Niestety nie t³umaczy to dlaczego siod³a husarskie mia³y zaczepy do podogonia (napier¶nik jak wcze¶niej wy³o¿y³em jest dla mnie oczywisty
). Byæ mo¿e faktycznie chodzi³o o dodatkow± ozdobno¶æ, mo¿e potrzeby manewrowe husarii tego wymaga³y (nag³e hamowania i zwroty), a mo¿e budowa anatomiczna ówczesnych koni tego wymaga³a (w koñcu husaria nie je¼dzi³a na masywnych, wielkich koniach lecz raczej wrêcz przeciwnie – jest to okres mocnego „dzianteowania” pog³owia polskich koni wojskowych). W sumie czyste spekulacje.
Historyczny dowód na poparcie moich wywodów, tj.:
napier¶nik – prawie zawsze,
podogonie - nie, ewentualnie w razie potrzeby,
mo¿na znale¼æ w „Biblii Maciejowskiej”. Na tych obrazkach, które mam, ¿aden z koni nie ma podogonia, a wszystkie, nawet te w kropierzach, maj± napier¶niki.
2. Twarde lub miêkkie noszenie
Nie dosiada³em stepowych koni, ale z mych do¶wiadczeñ z europejskimi i amerykañskimi (appaloosa) wynika, ¿e jest bardzo ró¿nie. S± konie, przy których faktycznie gubisz zêby w k³usie i takie, które „p³yn±”, a nie s± stepowe. Poza tym na chód konia mo¿na wp³yn±æ przez rozwiniêcie odpowiednim treningiem odpowiednich miê¶ni i uzyskaniem z jego strony przyjêcia odpowiedniej postawy podczas jazdy. Ludzie którzy je¿d¿±, znaj± ró¿nicê miêdzy jazd± na koniu z zadart± g³ow± i „puszczonym” a koniem „ustawionym”. Moim zdaniem jest diametralna. Wydaje mi siê, ¿e zawodowi w koñcu wojownicy w wiekach ¶rednich raczej nie u¿ywali kiepsko zaje¿d¿onych koni – to by³oby zbyt niebezpieczne. Z ówczesnej literatury wynika te¿, ¿e koñ by³ jedn± z najcenniejszych rzeczy dla rycerza. Chyba tak¿e z powodu pracy jaka w niego musia³a byæ w³o¿ona i ³atwo¶ci zrobienia mu krzywdy.
3. Powodowanie koniem
Mieszkaj±c w Hiszpanii widzia³em co potrafi± robiæ z koñmi tzw. „rejoneadores” (corrida de rejón - zabijanie byka, ale z konia przez jednego cz³owieka). Maj±c obie rêce zajête, s± w stanie kierowaæ koniem nies³ychanie precyzyjnie, robi±c niesamowite zwroty, nag³e zatrzymania i uniki, maj±c w koñcu przeciw sobie szar¿uj±cego byka. Mo¿liwe jest wiêc powodowanie koniem bez zbytniego u¿ywania r±k, w walce i stresie. Inna spraw, ze takie uje¿d¿enia konia nie jest proste i nie ka¿dy koñ siê do tego nadaje. Byæ mo¿e z st±d siê bra³y w ¶redniowieczu takie ró¿nice w cenach koni bojowych i innych (teraz zreszt± te¿).
Tak na boku, to moim zdaniem sposób jazdy, tj. dosiad, u¿ywane siod³o i kie³zno, sposób powodowania koniem u hiszpañskich „rejoneadores” plus u¿ywanie garrochas (tj. têpej, ok. 3 m lancy, któr± trzymaj±c pod pach± w pe³nym galopie przewracaj± m³ode byki) zbli¿a ich do sposobu je¿d¿enia praktykowanego przez rycerzy w ¶redniowieczu. Du¿o mo¿na by siê od nich nauczyæ. Nie anglezuj±, je¿d¿± na d³ugich strzemionach (ale nie na wyprostowanych do przodu nogach)
.
Poza tym w przywo³anej wy¿ej Bibili jest obraz rycerza, który maj±c obie rêce zajête w³óczni± wydaje siê mieæ wodze przywi±zane do sznura/pasa którym jest przewi±zany. Ergo nie kieruje nimi tylko dosiadem i mo¿e g³osem (?).
I jeszcze jedna ciekawostka. Zauwa¿y³em, ¿e wiêkszo¶æ wodzy na rysunkach w Biblii M. jest zakoñczona metalowym kó³kiem i to nie lu¼nym (tzn. lataj±cym po ca³ych wodzach), tylko po³±czonym z wodzami jak±¶ skuwk± zapewniaj±c±, ¿e kó³ko jest zawsze na ¶rodku.. Rozumiem, ¿e jest jaki¶ „patent” odno¶nie puszczania wodzy w trakcie walki i pó¼niejszego ³atwiejszego ich odzyskania. A mo¿e mieli jaki¶ patent przyczepiania tego kó³ka do siod³a lub siebie samych? A mo¿e tylko s³u¿y³o do „parkowania” koni po zej¶ciu z nich? Czy kto¶ ma jakie¶ uwagi czy obserwacje na ten temat?
I jeszcze jedno pytanie? Czemu w polskim RR jest tak ma³o koni? Czy ma zachodzie jest inaczej? Pytam bo nie wiem. Mnie rycerz zawsze kojarzy³ siê przede wszystkim koniem i trochê mnie dziwi, ¿e ich nigdzie nie widaæ. Mo¿e siê mylê, niewiele w koñcu widzia³em.
Kto¶ w Polsce walczy na koniach i uk³ada je pod takie potrzeby?