Argumenty powyższe mają swoją wagę.
Niektórzy być może wykorzystują fakt dostępności szkoły dla własnej wygody.
Na zasadzie: " a po co mam sie wyposażac w namiot. Przeciez i tak przespie się w szkole. "
No i fakt rezygnacja ze szkoły wymusiła by pewien postęp. Ale i są argumenty na nie. I nie chodzi tu o walkę wiernosć historii contra niewiernosc, praca contra lenistwo lecz o wzgledy zdrowotne.
Początek maja to zazwyczaj jest huśtawka pogodowa. W tym roku noce były bardzo zimne. Dla waszej wiadomości, pierwszą spedziłem w namiocie ale tak wymarzlem, że rano nabawiłem sie dreszczy i malo brakowalo aby położyło mnie przeziebienie.Miedzy innymi z tego powodu zasuwałem w zimowej abie od Hagiego
( ta na zdjęciu w avatarze ). Dlatego też pomimo zachęt zdecydowanie zrezygnowałem z namiotu i przeniosłem się do szkoły.
I teraz taka kwestia. Różne osoby różne organizmy mają. Rozsądek by dyktowal żeby wszyscy zaopatrzyli się ( a co najmniej Ci o słabszych organizmach zakładając, że o tym wiedzą ) w ciuchy na duże chłody. Z zaznaczeniem że szczególnie w czasie snu nalezy unikać wyziebienia a więc nalęzy miec dodaktowo ciepłe ( CIEPŁE ) okrycia do spania.
Teraz takie pytanie: ilu uczestników zaopatrzy sie w potrzebne rzeczy. Czy jest pewność że uczynia to wszyscy? Alternatywą dla nich jest ryzyko choroby bądz usunięcie ich z imprezy. Czy jako organizatorzy wydalibyscie wymóg posiadania ciepłych okryc, dbania o zdrowie ( z zaznaczeniem, że dojrzalośc wiekowa nie zawsze oznacza właściwą odpowiedzialność ) i usuwalibyście tych którzy by się nie zastosowali?
Co z tymi którzy zachorują? I ze wzgledów zdrowotnych nie beda mogli nadal nocować w zimnie? Czy mają byc od tego zmuszeni? Brzmi to bezsensownie prawda?
Kwestia kolejna to jak zostanie ustalona kwestia odpowiedzialności. Czy za własne zdrowie odpowiadaja sami uczestnicy czy także organizatorzy? Patrz powyższy nawias.
Reasumując: rozumiem że na przyszłoroczną Iłżę mam przyszykowac sobie zimowy strój, cieple posłanie albo się nie wybierać. Bo gwarantuję że w przypadku choroby NIKT NICZYM MNIE NIE ZMUSI do nocowania w zimnie! A jesli choroba sprawilaby że nie mógłbym o własnych siłach wrócic do domu to organizatorzy bedą ZMUSZENI do zaopiekowania się mną! Amen.
OK! To tyle w powyższej kwestii.
Teraz chcę gorąco podziękować organizatorom i wszystkim uczestnikom za wspaniałą imprę!
Bawiłem sie dobrze i wyżyłem, ( aż za bardzo ) artystycznie.
Plusy: jak wyżej. Bardzo na plus to coraz wieksza liczna jezdzców. A także organizowanie się spontanicznych przedsięwzięc artystyczych ( w czym sam mialem udział ). Brakowało tego.
Jeszcze troszeczkę w kwestii kapel. Bo widzę tu głosy krytyki. Odniosę się głÃ³wnie do strony artystycznej jako, że sam mam pewne doświadczenia na tym polu.
Do dzwiekowców. Nagłosnienie na scenie pozostawiało wiele do zyczenia. Dzwiek był przesterowany. miejscami zbyt rzężący. Kable nie kontaktowały dobrze.Reżyserka ustawniona w miejscu w ktorym dzwiekowcy nie mieli możliwości własciwego kontrolowania nagłosnienia.
Do kondycji wykonawców. Miejscami nie było za pieknie, zwłaszcza na początku ale pamiętajmy o niskiej temperaturze i sporej wilgotności powietrza. Mięśnie sa zbite i nie da rady wydobyć z własciwą swobodą dzwięku. Inna kwestia że instrumenty na ogół nie brzmią w sposób pełny i nie jest łatwo je zestroic ze sobą w takich warunkach. Drzewiak słyszał jak na początku rzępoliłem.
W przypadku Drollsów dochodzi zmęczenie dlugotrwałą podróżą. Chłopcy nadlożyli duzo drogi. gdyż nie zostali puszczeni przez Bialoruś i musieli zasuwać drogą okrężną przez Ukrainę. Raczej cieszmy się, że przyjechali na czas. Natomiast nie do konca rozumiem dlaczego pan Dmitrij przyszedł grać na ucztę w cywilkach gdy jego koledzy mieli na sobie swe estradowe stroje? Minus za to.
Stary Olsa. Standardowo. Wciąż to samo. Minus. Na tym samym nie da sie wiecznie jechac. Jak nie zrobią czegos nowego to zaczną spadac w dół ( już chyba zaczynają ) bo się znudzą i sami i publicznosc. Samo trzymanie poziomu nie wystarczy...
Stosunek do konkurencji. Minus. Drollsom zachorował bębiarz. Na prośbe o pomoc w graniu przy uczcie ( a więc luzniejszym ) żaden z Olsów nie zareagował. Ale wolę to tłumaczyć sobie tak, że po prostu nie usłyszeli. Chyba, że coś mi sie przywidziało...
Reszty spraw nie będę na razie poruszał. Na razie to sprawa prywatna. I być może moja ocena jest zbyt subiektywna...
Pozdrawiam!