Istnienie to raz. Generalnie kogo¶, kogo by³o staæ na kolcz± (i inne "wypasy"), tego i na sporo warstw niekoniecznie luksusowej tkaniny by³oby staæ. Przêdzenie i tkanie to jednak by³a praca "niekwalifikowana", wiêc w porównaniu z prac± p³atnerza wyceniana niewysoko.
Co do we³ny (w sensie tkaniny we³nianej) - od strony wk³adu pracy niewiele by to zmieni³o, eksperyment z Ribe w³a¶nie pokaza³, ¿e prace wstêpne przy lnie (uprawa, moczenie...) zajmuj± stosunkowo niewiele czasu, najwiêcej przêdzenie i tkanie - czyli te, które i przy we³nie wykonaæ trzeba. Zmieni³oby w innym wzglêdzie - w razie deszczu i ch³odu we³niana przeszywka dobrze pe³ni³aby funkcjê izolacji termicznej. W realiach RR brzmi to wrêcz jak oksymoron (bo problemem jest gor±co), jednak kampanie nie ogranicza³y siê do lipca, z ewakuacj± do namiotu w razie deszczu. Ciep³y ciuch na grzbiecie móg³ siê przydaæ...
Natomiast co do grubo¶ci - wiele osób zorientowanych w temacie zgodzi³oby siê z tob±, ¿e przeszywki
musia³y byæ cieñsze, ni¿ to generalnie widzi siê w reko. Zaznaczam - ja w tym temacie zorientowana nie jestem z prostej przyczyny - nie walczê, na grzbiecie tego nie noszê, wiêc swego zdania nie mam
>
Ale spróbujê zreferowaæ argumentacjê:
Dzi¶ przeszywka chroni przed urazami t³uczonymi zadanymi têpymi narzêdziami w czasie stosunkowo krótkiej walki turniejowej / bohurtowej / pokazowej, po której uczestnicy ¶ci±gaj± opancerzenie i odpoczywaj± w miejscu nieoodalonym. Historycznie o wiele wa¿niejsza by³a mobilno¶æ bez wyczerpania, mo¿liwo¶æ funkcjonowania w tym, co siê mia³o na sobie, przez wiele nieprzerwanych godzin. Bez konkretnych danych trudno dywagowaæ, kto co mia³ w taborach, a co nosi³ na grzbiecie - generalnie im wcze¶niejsze datowanie, i im biedniejszy "rekonstruowany", tym prawdopodobniejszy w³asny grzbiet.
Co do frekwencji - znowu, dywagacje nieco w powietrzu zawieszone, bo mo¿emy stwierdziæ, ¿e ikonografia to stylizacja i ideologia, a mo¿emy uznaæ, ¿e póki nie znajdziemy nic lepszego, to nie mamy prawa jej odrzucaæ wedle widzimisiê. Oba podej¶cia na swój sposób uprawnione.
"Ja jako tekstylnik" poprowadzi³abym pewn± bardzo osobist± i domnieman± liniê graniczn± gdzie¶ w okolicach wieku... no w³a¶nie, zale¿a³o bêdzie od rejonu - w ka¿dym razie zdecydowanie bêdzie to dojrza³e ¶redniowiecze. A konkretnie rozpowszechnienie siê po³±czenia ko³owrotka i krosien poziomych. Razem wzi±wszy, oko³o sze¶ciokrotny skok w wydajno¶ci produkcji tekstylnej (J.Munro)! I nawet nie chodzi o radykalny spadek cen (bo i wcze¶niej podstawowe tekstylia stosunkowo drogie nie by³y - powtarzam , to praca niekwalifikowana). Chodzi o mo¿liwo¶æ zgromadzenia ich du¿ej ilo¶ci w stosunkowo krótszym czasie. A ¿e zbiega siê to z powszechno¶ci± produkcji cechowej, zorganizowanej - to dla dojrza³ego ¶redniowiecza mo¿na przyj±æ obraz w³adcy munduruj±cego "zwyk³± ho³otê" wchodz±c± w sk³ad zawodowej armii w przeszywki jako realistyczny. Natomiast mia³abym w±tpliwo¶ci wzglêdem przenoszenia tego obrazu na dora¼nie zwo³ywanych pod broñ wczesno¶redniowiecznych tarczowników...