Ja tak¿e dziêkujê Wróblowi za zaproszenie, a jeszcze szczególnie Parufce za koncert Wojskiego na rogu, a Zbiromirowi za jego pomocne ramiê. No i wszystkim za wypchniêcie mnie na szosê podczas dojazdu...
¦wietny by³ wybór terenu - by³by to zwyk³y spacer na test ciuchów, gdyby nie dwukrotne forsowanie rozlewisk szerokich w tym miejscu na ponad 100 metrów po trzeszcz±cym lodzie, po o¶lizg³ych k³odach pokrytych 60 cm ¶niegiem i po zapadaj±cym siê pod stopami ledwo zmro¿onym gêstym bagiennym b³ocie, zamaskowanym pod pokryw± ¶nie¿n± - to by³o prawdziwe nied¼wiedzie miêso! Za drugim razem wygl±da³o na to ¿e w tym miejscu nie przejdziemy, chyba ¿e mokrzy po pas, ale znale¼li¶my jednak przej¶cie w chwili kiedy s³oñce ju¿ zachodzi³o. Nogami ledwie pow³óczyli¶my a ramiona bola³y od pasków/rzemieni buk³aka i torby, w butach ka¿dy trochê wody i ¶niegu przyniós³, wiêc nie maj±c zebranego zawczasu opa³u zrezygnowali¶my ju¿ z fina³owego ogniska (zw³aszcza ¿e ja mia³em jeszcze ponad 2,5 godziny jazdy przed sob±).
Wnioski praktyczne:
1. Buty.
Nale¿y mieæ na zimê buty odpowiednio wiêksze (o numer-pó³tora), ¿eby zmie¶ci³a siê filcowa wk³adka, nogawica lub dwie i/lub we³niane skarpety.
Przygotowanie butów - standardowe, przede wszystkim dobrze nasmarowaæ. Mo¿na próbowaæ innych tricków, które ogranicz± wsypywanie sie kopnego ¶niegu, np. je¶li cholewa jest za lu¼na mo¿na wypchaæ j± u wylotu dooko³a nogi; mo¿na obwi±zaæ j± i lekko zacisn±æ od zewn±trz dodatkowym rzemieniem; mo¿na obwi±zaæ wylot "getrami" - ale to tylko zmniejszy a nie zlikwiduje ¶nieg w butach.
Przede wszystkim jednak nie nale¿y siê nastawiaæ psychicznie, ¿e zamoczenie nogi nie ma prawa nast±piæ (np. na zanurzenie w strumieniu to wszystko co powy¿ej nie dzia³a), i nie mo¿na demonizowaæ, je¶li siê to zdarzy - idealnie sprawdza siê jak zawsze we³na bezpo¶rednio na ciele, nie trac±ca na mokro walorów izolacyjnych (sprawdzili¶my).
Raki na kopny ¶nieg s± zbêdne, a mój pokiereszowany sposób wi±zania w drugiej godzinie zacz±³ puszczaæ, wiêc zdj±³em. Przyda³yby siê tylko przy pierwszej przeprawie, gdy g³ówny nurt przekraczali¶my po lodzie i nogi siê rozje¿d¿a³y. Oprócz tego chyba ka¿dy z nas zaliczy³ or³a albo przynajmniej szpagat na ubitym przez traktory ¶niegu na drodze, ale to by³o wybitnie niemedievalne pod³o¿e...
2. Ciuchy.
Generalnie we³na - surówka, sukno, filc. Przy -10 stopniach (tyle by³o w chwili powrotu - w momencie i w miejscu wymarszu by³o -15), o ile siê idzie a nie stoi, trzy warstwy we³ny na korpusie wystarczaj± - nikt oprócz mnie nie szed³ w p³aszczu, ja z kolei w zamian za to nie za³o¿y³em kaptura, filcowy coif mi wystarczy³ (na wierzch za³o¿y³em drugi, lniany, ale od razu przemók³ i w³a¶ciwie nic nie dawa³). We wszystkim razem by³oby mo¿e za zimno, gdyby staæ ko³kiem na warcie, ale w marszu by³o za gor±co. Istotne jest jednak to, ¿e w g³êbi lasu nie by³o nawet ¿adnego powiewu. Silny wiatr diametralnie zmieni³by sytuacjê, ale wtedy nasze p³aszcze z podwójnej we³ny wystarczy³yby.
Saczek u nogawic przy krótkim dublecie i robe jest przydatny, ale nie niezbêdny - ja mia³em np. zamiast tego braies z grubej surówki we³nianej.
Rêkawice - ciep³e i o dobrej przyczepno¶ci, to wa¿na rzecz.
Szyjê wystarczy przykryæ opoñcz± b±d¼ owin±æ ogonem kaptura, albo zapi±æ stójkê.
Pó¼noczternastowieczny model kaptura ciasno okalaj±cy twarz bardzo dobrze siê sprawdza. Gdyby pada³ ¶nieg mo¿naby go odwin±æ.
3. Broñ.
Nie zgadzam siê z opini± Wróbla na temat ostrych w³óczni. Co prawda podczas przechodzenia po k³odach opieranie w³óczni têpym koñcem o ziemiê (ostrym siê nie da³o bo wbija³a siê przez lód w bagno jak w mas³o) rzeczywi¶cie stwarza zagro¿enie, ale przecie¿ nasza wyprawa (i przeprawa) w ogóle stwarza³a zagro¿enie - wpadniêcie w wodê grozi³oby w skrajnym wypadku ¶mierci± z wych³odzenia zanim dotarliby¶my do cywilizacji...
Ja przywioz³em ze sob± dwie ostre krótkie w³ócznie, jedn± wzi±³ Aiuto. Mimo ró¿nych momentów i kilkakrotnej utraty równowagi nic nam siê nie sta³o - M¶cidrug ma racjê, ¿e jest to kwestia ostro¿no¶ci i koncentracji (przewidywania swoich ruchów i mo¿liwych reakcji pod³o¿a).
Maj±c ostry grot mog³em za to robiæ inne rzeczy, np. id±c po k³odzie opiera³em lub lekko wbija³em ostrze w pieñ mijanego pobliskiego drzewa i opiera³em siê o niego - rzecz przy kulce nie do osi±gniêcia.
Generalnie jest to sprawa indywidualna, i w czasie np. manewrów bojowych broñ trzeba by wzi±æ ze sob± têp±, tym niemniej ja jestem zdania, ¿e ostra broñ i narzêdzia lepiej sprawdzaj± siê podczas wyprawy/marszu.
Natomiast posiadanie solidnego kija/drzewca by³o bez dwóch zdañ absolutnie niezbêdne podczas zwyk³ego marszu. Bez czego¶ w gar¶ci nie da³oby siê wrêcz i¶æ.
4. Wyposa¿enie i zapasy.
Bardzo niewygodne i wpijaj±ce siê w szyjê s± paski, krajki, ta¶my lub rzemienie, na których wisz± torby i buk³aki. Dodatkowo obci±¿aj± obojczyki. Trzeba albo mieæ stójkê przy robe albo zak³adaæ je np. na opoñczê od kaptura. Nie bardzo by siê to sprawdza³o, gdyby trzeba by³o pod opoñczê za³o¿yæ p³aszcz.
Buk³aki - niezaimpregnowane porz±dnie korki nasi±kaj±, a potem oddaj± wodê i przymarzaj±, to fakt. Warto je, za rad± Parufki, nawoskowaæ.
Buk³ak mój (1,5 l) przez 7 godzin nie zamarz³, ale zaczê³a siê zbieraæ na wodzie lodowa "kaszka" (opróæz tego ¿e korek przymarza³). Mniejsze - litrowe - kolegów mimo "wzbogacenia mieszanki" zamarza³y bardziej. Im wiêksza objêto¶æ tym lepiej - to siê sprawdza, a najlepiej by³oby wzi±æ wiêkszy buk³ak i nape³niæ w trzech czwartych.
Jedzenia wzi±³em po³owê tego, ile jem codziennie siedz±c w biurze, a i tak wróci³o prawie wszystko. Wszyscy zauwa¿yli¶my to samo. Na jednodniowy marsz obci±¿anie siê zapasami wiêkszymi niz przeciêtne drugie ¶niadanie jest bez sensu.
Rozpalania ognia nie przetestowali¶my. Podczas jedynego d³u¿szego (czyli ponad piêciominutowego) postoju nie by³o na to czasu.
*
Generalnie taka wyprawa to jest co¶, czego ka¿dy powinien choæ raz popróbowaæ. Gor±co zachêcamy!