CYTAT(Selekos @ 19:18 19.07.2007) [snapback]195557[/snapback]
Mblade każdy atak w nieosłoniętą twarz, niezależnie czy to sztych, czy zwykłe przecinanie jest groźny, a dwuręczną 2 kilową włÃ³cznię na kilku kilowym drzewcu nie ma co porównywać do szpady!
Naprawdęęęę....???
Chyba nie zrozumiałes zawarego w moim poście przekazu. My ZAWSZWE na treningu zakŁadamy maski nawet do tak rachitycznych i uginających SIĘ witek jak szable sporotwe, bo atakujemy pchnieciami, tak jak w szpadzie, we WSZYSTKIE części ciała na tyle dynamicznie na ile można. Taki sposób sparringu przy gołej głowie uniemożliwia zabawę nawet w muśnięcia i smyrnięcia, bo tylko kwestią czasu byłoby wybicie lub ciężkie uszkodzenie koledze oka. Nie mówiąc juz o sztywnej włÃ³czni, czy jakimkolwiek innym rodzaju broni o sztywnej klindze. Kiedyś dostlam w oko głupia gąbką o przekroju jakis 7-8 cm w efekcie oko zalało mi się łzami, nic na nie nie widziałm, bolało jak cholera i cała okolica była przez zładnych pare godzin opuchnięta.
CYTAT(Selekos @ 19:18 19.07.2007) [snapback]195557[/snapback]
...Do włÃ³czni są stosowane zupełnie inne zasady walki, które też były wielokrotnie tutaj wałkowane.
Że co...? Zasady walki...
?
Sorrki, ale sportowa szpada ma nad nad tymi "zasadami walki" taką przewagę, że zasadą jest poruszanie się po wąskiej planszy i zaliczanie tylko pchnięć, we wszystkie cześci ciała deliwenta, plus sposób zaliczania punktowania prawie równoiczesnych trafień (róznica w czasie miedzy jednym a drugim trafiniem. Ale lepszym przykadem będzie floret, gdzie można trafiac tylko w korpus z wyłączeniem ręki. Efekt w realu? Wpajane latami zasady u mistrza floretu skutkowały w czasie realnegoh pojedynku szpadą z byle wojskwym rebajłą śmiercią mistrza .
Wczoraj, zainpirowana filmami Bjorna namówiłam na treningu kolegę do małego doświadczenia. Chwyciliśmy za tarcze do pchnieć, które robiły za tarczę do walki ;), są tylko mniejsze, choć ciężkie i maja hak do trzymania (musiał nam wystarczyć zamiast imacza) plus zamiennik włÃ³czni z bezpiecznym plastikowym "sztychem", takim bardziej w kształcie glewi czy naginaty a nie żeleźca włÃ³czni, maski z ochronnym kołniezem na łep i do dzieła. Bez limitu na cel ataku i siły pchnięcia. I co się okazało?
Próba była co prawda trochę niemiarodajna bo ja jestem leworęczna 163 wzrostu, przeciwnik praworęczny 190 wzrosu, może nawet wiecej, ale... ataki w dolna cześ ciała były bardzo nieekonomiczne (zbyt duże ryzyko zerwania w tym samym momecie pchnięcia w głowę), w nogi praktycznie ani razu nie oberwłam, co zaledwie w lewe biodro, mimo że nasze tarcze miały mniejszą średnicę od używanych do walki.
Za to podstawowym celem ataku była górna część ciała, osadziłam sporo pchniec na głowe i gardło, plus to co mówił Bjorn tj "obszar wokół lewego barku i ramienia" w moim przypadku mańkuta atakowałam praworęcznego przeciwnika oczywiście na prawą rękę. Tj bardzo skuteczną technika było wyprzedzenie z atakiem na rękę trzymająca broń, pchnięcia idealnie wchodziły w okolicę powyżej łokcia.
Jeszcze sprawa chwytu. Przy ataku w góreną czesc ciała bardsziej wydajny jest podchwyt, za to przy ataku wyprwadzanym z dołu (rzadkiego, bo okazłało się że nawet mała "tarcza" przy własciwym trzymaniu dystansu i nodze zakrocznej trzymającej broń, dobrze chroni gdzt walczy leworęczny z praworęcznym, chwyt "rapierowy" tylko, że tzw prima, czyli podchwyt broni wyprowdzanej z dołu.
w kązdym razie zabawa nam śie bardzo podobła i postanoiwlismy zainewtowac w tarcze i włÃ³cznie, tylko, ze dobrze zabezpieczymy "czubek", bo krata maski szermierczej nie wytrzyma pchnięcia gołym zatepionym grotem.
Acha jeszcze jest dosć duża pokusa by włÃ³czięe trzmaną podchwytem, jak zabraknie dystansu, rzucić w przciwnika, skracając prawie równocześnie dystans wyszarpaćc krótki miecz i delikwenta dobic, jak nie trafimy, gorzej jak on zachowa zimną krew i nabije nas w czasie takiego "skracania dystansu" na swoją włÃ³cznię.
I o dziwo nasze zrobione ad hoc eksperymenta pokrywłay se z tym co napisał Raedwald:
CYTAT(Rædwald @ 00:59 20.06.2007) [snapback]192992[/snapback]
Jeśli chodzi o Anglo-Saksończyków w wiekach VII-XI to warto nadmienić kilka spraw. Po pierwsze - włÃ³cznie nie były bardzo długie - łącznie z ostrzem miały około 2m i były trzymane najczęściej tak, jak trzyma się oszczep (a więc inaczej niż później władano długimi włÃ³czniami czy pikami). Technika walki polegała głÃ³wnie na dźganiu przeciwnika w okolice głowy wystającej znad tarczy, co może było mało finezyjne, ale skuteczne....
Wbrew pozorom taką włÃ³cznią zdarzało się rzucić (tym bardziej że sposób chwytu to umożliwiał) - takowe działania są udokumentowane w zapiskach.
Otóż odpowienio przyjęte na tarczę pchnięcie często zakleszczało w niej wraże ostrze, co było równoznaczne z wystawieniem przeciwnika na naszą broń.
No, włÃ³cznie dłuższe niż 2 metry i ciężkie przy chwycie jedną reką byłyby tragicznie niemoblilne, dlatego te 2 kg plus kilka kilo, o których pisał Selkos, to cosik za dużo i tyczy się włÃ³czni "oburęcznej", jak się operuje włÃ³cziąa trzymaną w dwóch rekach, wtedy z wagą i długością drzewca nie trzeba się tak ograniczać, ale przy posługiwaniu się zestawem tarcza plus włÃ³cznia, cieżar ma bardzo duże znaczenie, tj im cięższa włÃ³cznia tym wolniej se nia operuje i tym szybciej siądzie nam ręka.
Pozdrawiam
Monika
Ps Selkosie, gdybym poruszała temat "oburęcznej" włÃ³czni, skupiłabym się na długim mieczu, albo wielkim mieczu piechoty, a nie na lekkiej szpadzie
Aha okazało się, że drzewcem można skutecznie blokowac drzewce przciwnika, a to zaczyna nas zbliżać do pracy na mieczu, zasłon w szpadzie, a nawet przechodzenia do zapasów
.