Aktualnie sie przymierzam do robienia w kosci, spore kawaly zalatwilem wolowych gnatow. Co do samej obrobki, to nie pisze nic, bo tylko w teorii moglbym sie wypowiadac, a wole sprawdzic wszystkie patenty moje wymyslone w praktyce, coby komus pracy nie zepsuc. ALe co do oczyszczania kosci to moge, bo juz zastosowane. Patent wziety ze starego podrecznika patologa odnosnie wyprawiania kosci na szkielety labolatoryjne, przerobiony na warunki domowe. Bierzesz kosc, moze byc z miesem, wsadzasz do gara, zalewasz woda (trudne, co nie
) po czym dolewasz troche plynu do naczyn, wybielacza, proszku do prania zamiast plynu do naczyn ewentualnie. Wazne - nie wiecej jak lyzka stolowa kazdego specyfiku tak pi razy oko na 5 litrow wody. Gotujesz taka kosc przez 4-5 godzin na pelnym gazie, dolewajac na biezaco ubytki wody i w polowie dodajac jeszcze po malej lyzeczce specyfikow wyzej wymienionych. Po procesie gotowania WAZNE JAK DIABLI nie wyciagasz kosci, tylko wylaczasz gaz i czekasz, az woda ostygnie zupelnie. Dopiero wtedy wyciagasz gnata, i pod ciepla woda szorujesz dokladnie (od srodka najlepiej uzyc tego magicznego cusia do czyszczenia sloikow). Po wyschnieciu traktujesz kosc papierem sciernym, nie musi byc specjalnie drobny, chyba ze to ostatnia polerka.Proces warto powtorzyc np na drugi dzien. Dzieki temu kosc ma sliczny mleczny kolor na calej powierzchni, gubia sie plamy z tluszczow, jesli kosc takie posiadala i nic nie smierdzi ci potem w pokoju, gdy taka kosc trzymasz. Acha oczywiscie wczesniej przy pomocy czegos tam odcinasz koncowki kosci i wyciagasz szpik (moze byc tak na odwalke, bo i tak resztki szpiku odejda w trakcie gotowania lub mycia po calym gotowaniu).
Co do dlaczego tak nie inaczej.
Dlaczego plyn i wybielacz - plyn wiadomo ma ceche mila dla gospodyni mianowicie zgarnia tluszcz do kupy na gorze zupki i nie pozwala mu sie polaczyc z koscia ponownie, wybielacz mozna powiedziec to samo, tylko mocniej, no i powoduje "wyjasnienie" kosci (ale bardzo delikatne). Tylko uwazac na wybielacz, jesli dodasz za duzo, na kosciach po gotowaniu zrobi sie bialy, lepki w dotyku nalot, nie jest to szczegolny problem, bo mozna go usunac papierem sciernym, ale po co sobie dodatkowej roboty dodawac. Dodatek tych skladnikow ulatwi po prostu pozbycie sie wszelkich tluszczy z kosci i niemilego potem zapaszku, jesli tluszcze czy cos innego pozostana na powierzchni kosci.
Dlaczego kosc nie wyciagac z wody - kosc blyskawicznie paruje, traci temperature. Po kilkunastu sekundach od wyciagniecia z wrzacej wody kosc juz jest calkiem sucha. Tak szybkie schniecie moze powodowac pekniecia scianek kosci (u mnie czasami sie tak zdarzalo, a ze wzgledu na cel przeznaczenia takiego kawalka takie pekniecie nie pozwalalo na dalsze wykorzystanie - czytaj, moge te kawalki tylko na igly przeznaczyc teraz), tluszcze i resztki organiczne ktore zostana na sciankach kosci, po tak szybkim odparowaniu staja sie cholernie twarde i bardzoooo trudne do usuniecia.
Co do dalszej obrobki to tylko jedan rzecz sprawdzilem na razie - mianowicie zmiekczanie kosci i rogow. Wkladasz do kefirku taka kosc, czekasz 3-5 dni, wyciagasz i mozesz po prostu strugac zwyklym kozikiem, jest na tyle miekkie ze bez problemu sobie poradzisz. Reszty patentow jeszcze nie sprawdzilem, wlasnie sie zabieram do tego (w kefirze kilka gnatow juz przesiaduje
) Jesli dobrze pojdzie i kupie na Opolu kilka rogow krowich, to planuje zrobienie lyzki rogowej wypuklej. jak wyjdzie, napisze i opisze swoje patenty krok po kroku. Cze i milego robienia milosnikom smrodliwego fachu