Witam
Lata ca³e – i to bez przesady – nie zagl±da³em na to Forum, a tu tyle zaczê³o siê dziaæ....
No i na pierwszy ogieñ wpad³ mi w oko ten temat. Znany mi z prywatnej korespondencji (masa podobnych listów po lekturze mojej strony www.)
I prawie zawsze to samo - pytanie typu:
„...Panie doktorze. Nie staæ mnie na operacje plastyczn± nosa – proszê mi napisaæ jak to zrobiæ samemu, najlepiej bez specjalistycznych narzêdzi. Tylko, ¿eby by³o szybko i dobrze...”
G³upie, prawda ?
A niech mi kto¶ powie, czemu takie samo ujecie tematu zrobienia miecza ma byæ inaczej potraktowane ?
Niech tylko kto¶ – broñ Bo¿e – nie my¶li, ¿e mam siê za jakiego¶ geniusza, prawiê mora³y czy co¶ tam innego. Po prostu przeciêtny laik wie prawie tyle samo o budowie miecza (MIECZA ! ! ! a nie produktu mieczopodobnego) co taki sam laik o medycynie i operacjach plastycznych. Prawie, bo jednak wie, ¿e studia medyczne kilka lat trwaj±, a jaki¶ tam miecz – ka¿dy g³upi zrobi, byle wiedzia³ jak.
Wiem to o tyle dobrze, ¿e w pocz±tkach mojej fascynacji dawn± broni± sam przez taki etap przeszed³em, i sam zrobi³em sobie szablê (nazwijmy to szabl± ) bo nie staæ mnie by³o na zakup autentyku. Ale dopiero po latach prób i kilogramach zmarnowanej stali, mogê pokusiæ siê o zrekonstruowanie miecza takiego jakie robiono w ¶redniowieczu lub staro¿ytno¶ci. I to na kiepskim poziomie, bo dopiero teraz wiem (a przynajmniej siê domy¶lam) czego jeszcze nie wiem na ten temat i czego raczej nigdy siê nie nauczê, bo dopiero teraz zaczynam sobie zdawaæ sprawê z ogromu wiedzy, wprawy i do¶wiadczenia ca³ych pokoleñ mieczowników i kowali, i mogê krytycznie popatrzeæ na swoje dawne i obecne próby. Ale – gdybym nie próbowa³, to bym nigdy nie doszed³ do tego co wiem teraz.
Dlatego z ca³± ¶wiadomo¶ci± radzê, aby kupiæ sobie dobry miecz, bo to znacznie tañsze ni¿ zrobienie sobie dobrego miecza, bo dobrego za pierwszym podej¶ciem nikt nie zrobi. A nawet za dziesi±tymi. To jest po prostu niemo¿liwe.
¦miem twierdziæ, ¿e tak naprawdê, to wiêkszo¶æ moich przedmówców nawet nie bardzo wie o czym rozmawiamy. Nawet ci, którzy pisali, ¿e zrobienie miecza to kwestia kilku – kilkudziesiêciu godzin kucia i jest to ³atwiejsze od wykucia umba. Je¶li mówimy o czym¶, co ma kszta³t i wagê miecza – zgoda. Ale to nie jest miecz, tylko atrapa. Nie ma znaczenia materia³, bo sama technika wykonania miecza w ¶redniowieczu by³a inna ni¿ w ogromnej wiêkszo¶ci robi siê to wspó³cze¶nie. Czy kawa³ z grubsza odkutej i oszlifowanej stali maj±cej kszta³t japoñskiego miecza mo¿na nazwaæ „katan±” ?. Ka¿dy, kto choæ trochê o katanie s³ysza³ popuka siê palcem w czo³o. Japoñski adept sztuki kowalskiej przez kilka lat musi praktykowaæ u mistrza, zanim uzyska certyfikat potwierdzaj±cy jego umiejêtno¶ci. I nie mówimy tu o 2 czy 3 latach, raczej o czasie porównywalnym z uzyskaniem „mgr” przed nazwiskiem. A, proszê mi powiedzieæ, w czym ¶redniowieczny czy staro¿ytny miecz europejski by³ gorszy od katany ? Konstrukcja rzymskiego gladiusa mog³a pozostawiæ daleko w tyle niejedn± dobr± katanê. No to czemu niby ³atwiej co¶ takiego by³o zrobiæ ?
I tu pojawia siê pierwsza i podstawowa sprawa.
Kto¶ pytaj±cy o to, jak zrobiæ miecz, powinien sobie najpierw odpowiedzieæ na pytanie, CO JA W£A¦CIWIE CHCÊ ZROBIÆ ? Innymi s³owy, co to w³a¶ciwie jest miecz, jak ten miecz jest zbudowany (proporcje, budowa wewnêtrzna, obróbka cieplna itp.)
A dopiero potem JAK (a wiêc jak do tego samego doj¶æ w³asn± prac±)
Z rêk± na sercu – odpowied¼ na pierwsze pytanie wcale nie jest taka trudna. Wystarczy spêdziæ trochê czasu w muzeach (trochê, bo zabytków u nas jest jak na lekarstwo), bibliotekach – baardzo du¿o, bo literatury choæby tylko polskiej jest masa, czy nawet posiedzieæ w internecie. Choæ to ostatnie opatrzone jest ogromnym ryzykiem, bo wiêkszo¶æ internetowej „wiedzy” pisz± dyletanci.
Czy dziwi kogo¶ fakt, ¿e do zrobienia kolczugi czy salady nale¿y najpierw popatrzeæ na orygina³y ? A czemu w takim razie do zrobienia miecza ma wystarczyæ obejrzenie amerykañskiego filmu ? A w wiêkszo¶ci przypadków tak w³a¶nie jest. £apiemy kawa³ starego resoru, szlifierkê i...... ROBIMY MIECZ ! ! ! (Mardinusie - bez obrazy, ale Ty sam spêdzi³e¶ masê czasu z nosem w ksi±¿kach i z o³ówkiem w rêku, a swoje zbroje kujesz z nowej blachy a nie przekuwasz stare karoserie samochodowe)
Kiedy wiêc odpowiemy sobie na to pierwsze pytanie, mo¿na siê zdecydowaæ na to co robimy. Innymi s³owy – czy robimy wyrób mieczopodobny, jak najbardziej mo¿liwy do wykonania w wersji „zrób to sam”, czy miecz w dos³ownym tego s³owa znaczeniu. A to jest kwestia kilku lat prób i – bez fa³szywej skromno¶ci – zdolno¶ci. ¯eby byæ dobrze zrozumianym. Ka¿dy mo¿e ci±gn±æ smyczkiem po strunach. Ale jednemu s³oñ na ucho nadepn±³ i nawet ch³op nie wie, czemu publika z jego koncertu w pop³ochu ucieka, kto¶ inny s³yszy, ¿e fa³szuje, a jeszcze kto¶ inny nie fa³szuje, bo ma wrodzone zdolno¶ci i s³uch absolutny.
Jeden kowal wali m³otem i zasuwa szlifierk±, a inny kuje m³otkiem i wyg³adza papierkiem ¶ciernym czy ose³k±, bo szlifierka mu nie jest potrzebna.
I jeden wie, ¿e w ¶redniowieczu nie by³o miecza wykonanego z jednego gatunku stali (pomijam mieczyki kute dla ¿aków krakowskich) tylko zgrzewane lub nawêglane, a inny nie ma o tym pojêcia i szlifuje „miecz” ze spracowanego resoru. Jednemu z pod rêki wychodzi g³ownia o wadze 900g. któr± mo¿na resory r±baæ, a inny klepie sztaby o wadze 2 kg, które sw± mas± nadrabiaj± niedoskona³o¶ci warsztatu. Ale lekki miecz siê co najwy¿ej zegnie, a ten kuty (szlifowany) nawet z najwspanialszej angielskiej stali mo¿e rozlecieæ siê w drobn± kaszkê i polecieæ w publikê daj±c jej mo¿liwo¶æ obejrzenia z bliska takiego cudu techniki.
Reasumuj±c.
Zachêcam jak najbardziej do samodzielnego robienia sobie broni. Albo co¶ z tego wyjdzie, albo ch³op zostanie p³atnerzem (czego mu z ca³ego serca ¿yczê), albo zapuka do mojej (albo innego mieczownika) ku¼ni i zamówi dobry miecz (czego sobie i innym kolegom po fachu jeszcze bardziej ¿yczê ) Tak czy owak – przynajmniej bêdzie wiedzia³ na co siê porywa.
Mam tylko jedna praktyczna radê, i jedn± teoretyczn±.
Teoria – patrz, co pisa³em o muzeach i bibliotekach.
Praktyka – te¿ biblioteki i ksi±¿ki z zakresu metaloznawstwa. Potem p l a s t e l i n a (!)
Bez ¿artów. Kawa³ek plasteliny nale¿y trzymaæ w jednej ³apce, a palcem wskazuj±cym drugiej (jakby m³otek) i kciukiem (niby kowad³o), stosuj±c wy³±cznie zgniatanie materia³u ulepiæ to, co chcemy zrobiæ w ¿elazie. Formy po¶rednie pomiêdzy pocz±tkowym kawa³kiem stali (plasteliny) i koñcowym kszta³tem s± takie same, a grzaæ i ¶pieszyæ siê nie trzeba. Potem kawa³ek o³owiu lub cyny i ju¿ powa¿nie – m³otek i kowad³o. Jak wykujesz nó¿ z cyny, wykujesz i ze stali. Jak cynowy nie wychodzi, za stal nie ma siê co braæ.
Pok³ony czytaj±cym
Wojtek S³awiñski „P£ATNERZ”