W ksiêgarni zauwa¿y³em now±, na oko ciekaw±, pozycjê: W. Kwa¶niewicz, Leksykon dawnego uzbrojenia ochronnego, Warszawa 2005. Tymczasem "dzie³o" to okazuje siê kompletnym bublem. Serdecznie zniechêcam do wydania 34 z³ na to "có¶". Dlaczego? Poni¿ej fragmenty mojej recenzji, która wkrótce uka¿e siê drukiem.
"...Otrzymali¶my kolejn±, piêknie wydan±, acz ca³kowicie bezwarto¶ciow± ksi±¿kê, która z pewno¶ci± nie spe³nia obietnic Autora zaprezentowanych we wstêpie, sugeruj±cych czytelnikowi, ¿e lektura jej jest najlepsz± (i niemal¿e jedyn±) drog± do zdobycia wiedzy o uzbrojeniu ochronnym „tj. zbroi, he³mów i tarcz, na przestrzeni wieków, poczynaj±c od Staro¿ytnego Wschodu, Grecji i Rzymu, poprzez ¶redniowieczn± i nowo¿ytn± Europê (chocia¿ nie tylko, bo tak¿e Orient i kraje egzotyczne), na XIX w. koñcz±c” .
Od autora pracy, której celem jest obja¶nienie i ujednolicenie terminologii dotycz±cej jakiejkolwiek dziedziny nauki wymagaæ siê powinno dog³êbnej znajomo¶ci literatury przedmiotu i dokonañ poprzedników. Tymczasem, jak wynika z lektury za³±czonej w „Leksykonie...” „wybranej” literatury W. Kwa¶niewicz tego obowi±zku nie dope³ni³, a co wiêcej, ¿e tej literatury najzwyczajniej w ¶wiecie nie zna. Czym bowiem innym, je¶li nie niewiedz± granicz±c± z ignorancj±, t³umaczyæ mo¿na brakiem w spisie opracowañ dzie³ tak istotnych, dla tematu pracy, jak: „Glossarium Armorum. Arma defensiva” , podstawowych, polskich monografii bronioznawczych , prac szczegó³owo omawiaj±cych broñ ochronn± czy wreszcie opracowañ popularno-naukowych podczas gdy cytowane s± pozycje tak „znakomite” i „niezbêdne” jak ksi±¿ka B. Trubnikowa czy M. Byam ?
Zw±tpienie w warto¶æ merytoryczn± „Leksykonu...” rozbudzone owymi brakami wykorzystanej literatury potêguje lektura zasadniczej czê¶ci pracy – hase³ u³o¿onych w kolejno¶ci alfabetycznej i ich obja¶nieñ.
Niew³a¶ciwy jest przede wszystkim dobór terminów zaproponowany przez Autora. W¶ród nich znalaz³y siê „byty niekonieczne” jak „He³m Kazimierza Wielkiego” (s. 40 – 41) czy „Zas³ona nano¶nikowa” (s. 133) zabrak³o za¶ hase³ nieodzownych – choæby „P³aty” .
Definicje innych terminów s± pe³ne b³êdów merytorycznych wynikaj±cych, jak sygnalizowano powy¿ej, z nieznajomo¶ci przez Autora literatury bronioznawczej. Ra¿±, przede wszystkim, nadmiernie czêsto u¿ywane sformu³owania „he³m typu he³m” – na przyk³ad „salada wystêpuj±ca jako barbuta” (s. 103) czy „barbuta – he³m typu ³ebka” (s. 9) itp. Dowodzi to, i¿ W. Kwa¶niewicz nie zna ró¿nic miêdzy poszczególnymi typami he³mów, bêd±cymi wszak konstrukcjami zupe³nie od siebie odmiennymi. Ale có¿ – pracê napisa³ przecie¿ „bronioznawca typu historyk sztuki”.
B³êdnych definicji, niekiedy wzajemnie siê wykluczaj±cych, znale¼æ mo¿na w „Leksykonie...” ca³e mnóstwo. W. Kwa¶niewicz nie wie co to jest „Broñ” (s. 13) i czym to s³owo, semantycznie, ró¿ni siê od pojêcia „Uzbrojenie” (s. 127), uto¿samia „Czepiec kolczy” z „Kapturem kolczym” a nawet „He³mem sekretnym” (s. 53) a „He³m obrêczowy” z „He³mem ¿ebrowym” (s. 47). Autor nie wie tak¿e, ¿e kapaliny u¿ywane by³y powszechnie w ¶redniowiecznej Polsce, gdy¿ pisze o wystêpowaniu ich w polskiej armii dopiero w wieku XVI (s. 52). Nie jest tak¿e pewny, czy naramiennik jest elementem sk³adowym narêczaka (s. 85) oraz czy kolano rycerza chronione by³o nakolankiem czy nagolenic± (s. 79 i 81). Nie sposób zgodziæ siê tez z tez± Autora i¿ „obna¿enie zbroi p³ytowej i odrzucenie stosowanych wcze¶niej zas³on” by³o etapem „przej¶ciowym w konstrukcji zbroi” a tym bardziej z tym, ¿e mia³o to mieæ miejsce w roku 1410.
Ponadto stopieñ skomplikowania niektórych definicji jest wrêcz rozbrajaj±cy. I tak „Nag³ówek” to: „1. rodzaj he³mu, czê¶æ zbroi koñskiej [...], 2. element zbroi zwierzêcia bojowego w kszta³cie he³mu” . Czy¿by wiêc koñ nie by³, wed³ug historyków sztuki, zwierzêciem bojowym? W innym miejscu napotykamy za¶ niezwykle skomplikowan± definicjê kolczugi: ”pancerz kolczy, rodzaj miêkkiego pancerza [...] wykonanego z kolczej plecionki” .
W kilku przypadkach Autor maskuje swoj± niewiedzê, dotycz±c± opisywanego has³a, mnogo¶ci± informacji nie dotycz±cych bronioznawstwa ale raczej muzealnictwa i, niekiedy, historii sztuki. Manewr ten najbardziej ra¿±cy jest w opisie „Szyszaków piastowskich”, który po¶wiêcony jest wy³±cznie ich „muzealnym” dziejom (s. 116 – 117). Podobny zabieg stosowany jest jeszcze kilkakrotnie. Niekiedy definicje proponowane przez Autora s± niezupe³ne. Dla przyk³adu, na s. 122 opisuje on „Tarczê szermiercz±”. Nie podaje jednak, ¿e przedstawiony na ilustracji okaz to tzw. „tarcza z latarni±”, a wiêc jedna z odmian tarcz szermierczych. W dodatku niejasno brzmi fragment, mówi±cy, ¿e „u¿ywana by³a do walk szermierczych, a wiêc nieorê¿nych” . Podobnie, na s. 31 ukazany jest he³m okre¶lony jako „bicoque” a w tek¶cie nie sposób doszukaæ siê wyja¶nienia tego¿ terminu.
W. Kwa¶niewicz usi³uje epatowaæ czytelnika sw± erudycj± i znajomo¶ci± terminologii niezwykle czêsto przywo³uj±c terminy obcojêzyczne oraz polskie, zaczerpniête ze ¼róde³ pisanych. Sêk w tym, ¿e pojêcia o nich niestety nie ma. Wed³ug niego staropolska „lepka” czy „³ebka” to termin oznaczaj±cy „he³m typu zamkniêtego wystêpuj±cy równie¿ w postaci he³mu pó³zamkniêtego”. Tymczasem mianem tym w ¶redniowieczu okre¶lano saladê a ¶redniowieczny „sz³om” to dzisiejsza ³ebka – a wiêc he³m nie kryj±cy twarzy wojownika. Autor pope³nia wiêc bardzo popularny b³±d myl±c terminologiê ¶redniowieczn± ze wspó³czesn±. W dodatku b³êdnie podaje datê pojawienia siê pierwszej wzmianki o tym he³mie w ¼ród³ach pisanych, odm³adzaj±c j± o trzy lata .
Podobnie nie sposób zgodziæ siê z okre¶leniem he³mu wielkiego mianem „Stechhelm” (s. 46), który oznacza he³m turniejowy, niezale¿nie od kszta³tu i konstrukcji (a wiêc tak¿e tzw. „¿abie pyski”). W Kwa¶niewicz nie zna poprawnego znaczenia terminu „Hundsgugel” okre¶laj±c tym mianem przy³bicê „psi pysk”. Termin „miski, myski” t³umaczony jest raz jako na³okcice (s. 81) za¶ w innym miejscu jako naramiennik (s. 85).
Osobne s³owa krytyki nale¿± siê partii ilustracyjnej „Leksykonu...”. Zamieszczone w niej rysunki, w lwiej czê¶ci, s± kopiami ilustracji z prac, miêdzy innymi, W. Boheima i Z. ¯ygulskiego, jednak Autor tylko w kilku przypadkach raczy³ podaæ nazwisko autora i tytu³ ¼ród³a, z którego czerpa³. Obrazki bardzo czêsto s± ¼le podpisane – na przyk³ad nagrobek Wierzbiêty z Branic (s. 136) okre¶lony zosta³ jako jego epitafium (co na to historycy sztuki?), na ilustracji ukazuj±cej formy konstrukcyjne ³ebek (s. 74) widzimy jedynie cztery kapaliny i dwie salady (przypomnê, ¿e te ostatnie tylko w ¶redniowiecznych ¼ród³ach pisanych, a nie wspó³czesnej terminologii bronioznawczej, zwane by³y „lepka”, „lapka” itp.), rekonstrukcje tzw. „szyszaków wielkopolskich” (s. 112) maj± z³e proporcje, sz³om (s. 33) podpisany jest jako „przy³bica starszego typu”, za¶ przedstawiony na s. 96 czepiec kolczy opisany zosta³ mianem „kaptura kolczego”, za¶ po obejrzeniu rekonstrukcji wygl±du rycerzy, zamieszczonych na s. 112 i 159 na usta ci¶nie siê wrêcz pytanie „A o co chodzi?”. Razi tak¿e zamieszczenie, bez s³owa komentarza, schematu rozwojowego „he³mu europejskiego wg. Deana Bashforda” – propozycji dzi¶ ju¿ nie do przyjêcia przez bronioznawców.
Niema³e walory edukacyjne ma tak¿e fotografia Autora dumnie dzier¿±cego saladê, zamieszczona na IV stronie ok³adki. W. Kwa¶niewicz pokazuje bowiem jak nie nale¿y trzymaæ jakiegokolwiek zabytku o ile nie chce siê temu¿ zabytkowi zaszkodziæ. Nie polecam tak¿e trzymania w ten sposób ¿adnej z wspó³czesnych rekonstrukcji broni, zw³aszcza w przytomno¶ci jej w³a¶ciciela.
Sporo b³êdów pope³niono tak¿e na etapie korekty. S± one szczególnie szkodliwe wówczas, gdy znajduj± siê w cytatach ¼ród³owych czy opisywanych has³ach. Czytamy ponadto o „prze³omie wieków XIII i IX” (s. 46), „znakach cechowych XVI-wiecznych p³atnerzy krakowskich [...] w tym z lat 1642 – 1649” (s. 18), „Zbroi landsknechtowskiej” (s. 156 – 157), „landrowaniu” i „landrach” (s. 153; na s. 71 trafiamy jednak na poprawny termin) a tak¿e, co jest informacj± now± i cenn± o bojowym zastosowaniu „porzeczki” (s. 104) czy „zebr” (s. 47). Z czego za¶ wynika zaliczenie ¶w. Wac³awa do stanu duchownego doprawdy nie wiadomo..."
P.S. Przy kopiowaniu z Worda wylecia³y przypisy, ale to chyba nie najwa¿niejsze.
Pozdrawiam