Ja myslê, ¿e nie ma co od razu odrzucaæ tezy o u¿yciu w ¶redniowieczu wielkich dwurêcznych drewnianych m³otów w walce... Wiem, zaje¿d¿a mrokiem, ale pos³uchajcie.
Takich m³otów uzywano do wbijania pali w matke glebê - czy to przy majstrowaniu chatki, mead-hallu itp. W razie nag³ego ataku nikt nie bieg³ bo uzbrojenie do domciu tylko chwyta³ to, co by³o pod rek±. Owszem, to sytuacja rzadka i nieco ekstremalna, ale nikt nie mo¿e z czystym sumieniem powiedzieæ, ¿e siê nie zdarzy³a. Mówiê tylko, ¿e na pokazach jest to dobre fabularne usprawiedliwienie u¿ycia takiego m³ota
Wiecej - na wojnê chadzali nie tylko panowie w pe³nych kolczugach od Kowalliego. Biedaka czasem nie by³o nawet staæ na tarczê i w³óczniê. W razie potrzeby bra³ co mia³ i laz³ sie biæ. Tak przecie¿ na pola bitew wesz³y cepy bojowe, które pó¼niej ewoluowa³y jako samodzielna broñ
Tako wiêc, kiedy w kasie pustki a wróg u bram, to nic nie sta³o na przeszkodzie, by tegi acz niezamo¿ny jegomo¶æ do d³ugiego kawa³ka drewna domajstrowa³ cie¿ki kloc drewna i tym wywija³.
Nie mówiê, ¿e w porz±dku jest, kiedy takie mroczne, dwurêczne m³oty drewniane pojawiaja siê nagminnie, ale skoro w okre¶lonych warunkach pokazuj± swoja skuteczno¶æ, to nie ma potrzeby za ostro reagowaæ, kiedy tu czy tam pojawi siê zbrojny z takim ³amignatorkiem