W ramach kronikarskiego obowi±zku dwa s³owa o Opolu.
Ca³o¶æ odby³a siê na terenie Skansenu – Muzeum Wsi Opolskiej. Miejsce na organizacjê tego typu wydarzeñ znakomite. Zielono, sielsko, przestrzeñ, warunki – wszystko czego mo¿na oczekiwaæ. Na terenie skansenu namioty historyczne, obóz cywilny przez p³ot – na terenie stadniny. Paradoksalnie to cywilny by³ obozem wartym zasiedlenia – a to ze wzglêdu na obecno¶æ kuchni turniejowej (przynajmniej pierwszego dnia), blisko¶æ ³±czki biesiadnej, a tak¿e bezpieczeñstwo dobytku – po skansenie szwenda³ siê ludek bez przerwy, po obozie w stadninie nikt obcy.
Jak na imprezê o liczbie uczestników id±cej w setki organizacja rewelacyjna. Ju¿ na doje¼dzie oby³o siê bez k³opotów – ludzie w strojach i pochodniami wy³apywali b³±dz±cych go¶ci, kierowali na parking, pomagali siê rozgo¶ciæ.
Jedzonko – historia. Powali³o mnie i chyba wszystkich. Nie widzia³em jeszcze tak zabezpieczonego od strony aprowizacyjnej turnieju. By³o wiêcej ni¿ du¿o, bardziej ni¿ dobrze, ró¿norodnie, smacznie, i w ilo¶ciach nie do przejedzenia. A do tego jeszcze trunki. W zasadzie jedna, nie koñcz±ca siê biesiada.
Biesiada – osobny temat. Sto³y ustawione po okrêgu rozmiarów boiska, a w ¶rodeczku pl±sy, tañce, hulanki, pokazy. Bolkowa popisy z ogniem (¿onglerka? taniec? jak to nazwaæ) – rewelacja. ¦liczno¶ci. Gratulujê. I jeszcze wiêcej jedzonka. I ³adne pojedynki. I nastêpne tace pe³ne pyszno¶ci. I tak do rana. A przed snem znów co¶ na z±b. Po prostu bombowo.
Konkurencje rozgrywa³y siê w znacznej czê¶ci równolegle – dziêki temu co¶ siê dzia³o non stop w ró¿nych czê¶ciach skansenu.
£uk prowadzi³ Konrad Tomaszkiewicz co samo w sobie gwarantowa³o poziom i ciekaw± formê. Chêtnych by³o sporo. Je¶li chodzi o sprzêt, to królowa³a produkcja rodzima, wpad³o mi w oko ledwie kilka „wêgrów” i w zasadzie niewiele wiêcej.
Pojedynki na stal w szrankach, niektóre ³adne i emocjonuj±ce, inne komiczne. Zgrozê wzbudzi³ Conan „chroni±cy” siê p³ytkim he³mem normañskim z okularem, ubranym na go³± g³owê, tako¿ przeszywanic± rozsznurowan± po pêpek. I nic wiêcej. Upa³ u¶pi³ nie tylko jego zdrowy rozs±dek ale i sêdziów. Zanim wymuszono na owym osobniku ubranie czego¶, co chroni szyjê i pier¶, zd±¿y³ stoczyæ jeden czy drugi pojedynek. I wygra³, bo w zasadzie przeciwnik nie chc±c go uszkodziæ, nie móg³ go trafiæ. Mrok.
W pojedynkach z tarcz lecia³y wióry – efekt radosnego rantowania. Chyba tylko finali¶ci potrafili faktycznie co¶ sensownego z tarcz± zrobiæ. Szkoda sprzêtu i pora pomy¶leæ o powa¿nym trenowaniu pracy z tarcz±. W ciasnych szrankach, gdzie nie by³o zbyt wiele miejsca na pracê nóg, zwody, miniêcia, obchodzenia, itp., pó³toraki czy topór na d³ugim trzonku wygrywa³y z tarcz± i broni± krótk± (pracuj±c tylko góra-dó³). Dziwne, ale to chyba efekt braków w treningach, brak umiejêtno¶ci wykorzystania tarczy, skrócenia dystansu, podej¶cia pod przeciwnika.
Bitwa zapowiada³a siê smakowicie, sporo uczestników, sporo miejsca, fajny pomys³. Widzia³em niestety tylko próbê, konieczno¶æ wyjazdu pozbawi³a mnie przyjemno¶ci obejrzenia samej bitwy, ale przypuszczam, ze uda³a siê znakomicie.
Jak to by³o do przewidzenia w przypadku imprezy id±cej w setki ju¿ a nie dziesi±tki uczestników, poziom stroju by³ mocno zró¿nicowany. Od ubiorów wiêcej ni¿ poprawnych i wiêcej ni¿ wysmakowanych, po ciê¿ki mrok. Zw³aszcza od pasa w dó³, ale nie tylko. Zasadniczo najwiêcej elementów zgrozy przemycali ró¿nej ma¶ci „szkoci”. Póki co sposób postrzegania typowego szkota w rr jest chyba nie zagro¿ony i jako¶ nie ¿a³ujê, ¿e w Opolu wyst±pi³em by³em w innej zupe³nie ni¿ ta konwencji.
Podobnie jak w przypadku stroju - poziom kultury i sposób bycia niektórych jednostek tak¿e pozostawia³ nieco do zyczenia. W takim t³umie zjawisko nie do unikniêcia. Na szczê¶cie marginalne i mo¿liwe do ignorowania.
Uk³ony dla Chor±gwi Rycerstwa ¦laskiego Wratislavia. Dziêki za przygarniêcie dwóch niezrzeszonych dusz do namiotu.
Zaszczytem by³o podefilowaæ pod Waszym sztandarem. Dziêkujemy.
Amor & Monika – buziaczki na okoliczno¶æ integracji
, fajnie by³o bardzo i do nastêpnego razu.
Pozdorwionka i podziêkowania dla Edyty z Opola i Jej brzydszej Po³owy – mi³o by³o poznaæ i dziêki za troskê o nasze ¿o³±dki.
O, i dla kole¿anek zielarek. Perz, kozieratka i arcydziêgiel – na przysz³y sezon poproszê o kilogram tej ratuj±cej ¿ycie mieszanki.
Krzy¶ i renegaci z ChP¦ – mi³o by³o spotkaæ siê po tylu latach. Szczê¶cia na nowej drodze ¿ycia, bêdê ¶ledzi³ rozwój Sas`a, oby siê uda³o. Krzy¶, wybacz ¿e przerobili¶my Ciê na nagrobek (jest ikonografia – rycerz ¶l±ski, dzieñ pó¼niej, pierwsza po³. dwudziestego pierwszego stulecia, heh
).
Uk³ony do ludzi z Gdañska. Dziêki za entuzjazm z jakim podeszli¶cie do naszej twórczo¶ci o ¶wicie i oczywi¶cie przepraszamy, ze nie dali¶my siê wyspaæ. Wena nas nasz³a, có¿ poradziæ.
Dziêki za zaproszenie, Andrzej Ko¶ciuk i jego ludzie mocno siê napracowali. Warto odwiedzaæ ten turniej, co tez z pewno¶ci± w przysz³ym sezonie uczynimy.
beee