No i po turnieju, niestety. Oj, nie chcia³o siê z Boguchwa³y wyje¿d¿aæ.
Miejsce bardzo ³adne, lecz tak¿e na tyle nietypowo po³o¿one i zaaran¿owane (schodkowe tarasy schodz±ce od pa³acu do ³±k), ¿e rozgrywanie pewnych konkurencji by³o nieco utrudnione. Taras na poziomie pa³acu by³ w zasadzie zarezerwowany dla kramów i publiczno¶ci, na kolejnym (gdzie dzia³o siê chyba najwiêcej) stanê³o kilka namiotów ograniczaj±c nieco swobodê rozgrywania tam konkurencji, jeszcze ni¿ej rozlokowa³a siê pasieka (ofiar w ludziach nie by³o). £uk obok pasieki, czyli, jak to zakomenderowa³ Saszko: „turniej ³uczniczy na najni¿szym poziomie”
Panorama pa³acu, przylegaj±cego doñ ko¶cio³a, i murów wzmacniaj±cych poszczególne poziomy tarasów prezentowa³a siê wspaniale. Wra¿enia pozostan± na d³ugo.
Nocleg w namiotach lub w pa³acu, zaplecze sanitarne na miejscu (i nawet d³ugo z nami wytrzyma³o), do¿ywianie w plenerach (co mia³o i minusy, bo ci±gle jaki¶ turysta zagl±da³ cz³owiekowi w michê nie wiedzieæ czemu odnajduj±c co¶ atrakcyjnego w tym obrazku). Zasadniczo wszystko co niezbêdne by³o zawsze pod rêk±. Pozdrowienia dla organizatorów. Niezwykle serdeczni, zaanga¿owani, spontaniczni i mili, w naturalny i swobodny sposób budowali sielsk± i rodzinna atmosferê. Napracowali siê sporo – s³owa uznania i podziêki jak najbardziej zas³u¿one.
Minusów pewnie te¿ by siê kilka znalaz³o, ale w zasadzie po co? Pójd± na priv do Saszka, wiêkszy z nich bêdzie po¿ytek tam, ni¼li tu.
Konkurencji by³o du¿o i ka¿dy uczestnik móg³ zagospodarowaæ swoja osobê. Szkoda tylko, ¿e niektóre rozgrywa³y siê równolegle, nie ka¿demu uda³o siê przeskakiwanie miêdzy poszczególnymi stanowiskami. £uk rozbudowany i ciekawy, strzelaj±cych du¿o, zabawa przednia. Sprzêtowo coraz ciekawiej, obok tradycyjnych i najpopularniejszych produkcji coraz wiêcej wyrobów choæby Bogdana Popka. O ile dobrze siê rozgl±da³em, to z wêgrem by³em jedyny. Strzelanie do wahade³ i przez wahad³o trochê loteryjne, ale i emocjonuj±ce. Wygrali najlepsi.
Miotanie toporem i w³óczni± fajnie wype³ni³o czas. Konkurencje ³atwe do zorganizowania i przeprowadzenia, a robi± koloryt i t³o.
Turniej szarf rozegrano w sobotê, w niedzielê rolê gwo¼dzia programu pe³ni³y krêgi honoru i zdrady. Niektórzy uczestnicy, wnosz±c po rodzaju uzbrojenia ochronnego, lubi± ryzyko i adrenalinê. Czy powinni interweniowaæ organizatorzy? Kwestia do dyskusji. Ale zasadniczo konkurencje uda³y siê i pozostawi³y dobre wra¿enia.
Bitwa z za³o¿enia mia³a byæ inscenizacj±. Atakuj±c z najni¿szego poziomu mieli¶my sobie ³atwo i przyjemnie zdobyæ taras ¶rodkowy, ku uciesze zgromadzonej na najwy¿szym poziomie gawiedzi. I to tyle z za³o¿eñ, pó¼niej by³o bez uk³adów.
Dostali¶my niez³y ³omot próbuj±c po trzykroæ sforsowaæ schody na taras, który nale¿a³o zdobyæ. W koñcu przeciwnicy, znudzeni nasz± bezsilno¶ci± ust±pili nam pola.i mo¿na by³o szukaæ okazji do rewan¿u. I wszystko piêknie, tylko ¿e ca³o¶æ odbywaj±c siê noc±, odby³a siê tak¿e pod os³ona roz³o¿ystych drzew. Po górnym tarasie przetoczy³ siê jêk zawodu. A wiêc kolejne dwa starcia, dla tych na lewo od drzew, a w koñcu fina³owe, dla tych po drugiej stronie, na umownym placu g³ównym (gdzie witali¶my siê tak¿e i ¿egnali¶my). W bitwie kultura –pomoc w pozbieraniu siê po starciu i pacniêcia w plecy zamiast przetracenia krzy¿a (co siê ostatnio staje coraz modniejsze w¶ród m³odzie¿y, niestety). Uk³ony dla wszystkich Panów, z którymi siê trafiali¶my, szacunek i do nastêpnego razu.
Biesiada. Same plusy, du¿o plusów. Zaczê³o siê przy sto³ach, zakoñczy³o wszêdzie, by³o wesolutko, integracyjnie i mi³o. I d³uuuugo.
A teraz subiektywnie i od serca.
Saszko i pozostali Bracia – ju¿ by³o, ale raz jeszcze – piêkne dziêki i szacunek, by³o ¶wietnie. Je¶li nie zaprosicie nas za rok, to wpadniemy jako tury¶ci i wszystko Wam popsujemy.
Radko Ponury – dziêki za to, ¿e siê ujawni³e¶, za mi³± rozmowê, za ikonografiê z imprezy i pozytywne wibracje.
Marcin Lascivus i Szkar³atna Ró¿a – mi³o by³o stan±æ z Wami po jednej stronie, fajnie ¿e zechcieli¶cie przygarn±æ w bitwie samotnego zbrojnego. Dziêki tak¿e za nocne pogadanki w arcymi³ym towarzystwie.
Sanok – tradycyjnie z u¶miechem, pozytywnie, rado¶nie, na poziomie. Jako¶ zawsze tam gdzie bywa Sanok, bywa dobrze. Ziomale Peruna – opatentujcie, powala na kolana. Yo.
Langus – pozdrowionka, u¶ciski dla Kasieñki i trzymamy kciuki za szczê¶liwe rozwi±zanie.
Je¿e – ju¿ Wy wiecie co. Do nastêpnego razu.
Chêciny (zw³aszcza Misiek) – dziêki za pomoc przedbitewna, jestem winien przys³ugê.
I na deserek...
(tadaaaa)
BROCELIANDE. Ludzie, to dziêki Wam takie wyjazdy zostaj± w pamiêci a uprawianie tego hobby ma sens, i nie koñczy siê z koñcem sezonu. Jeste¶cie z³otym ¶rodkiem pomiêdzy wszelkimi skrajno¶ciami w ca³ym tym bajzelku pod tytu³em rr. Dziêki za wspólne biesiadowanie i balowanie, dwie nieprzespane noce, hektolitry wspólnie zdegustowanych trunków, wszelkie pogaduszki i wyg³upy. Malcolmowi chwa³a za wyniki ³ucznicze i akcjê podczas nocnej wyprawy po piwo (tekst sezonu). Pod nieobecno¶æ MacDwaina (który obieca³ dojechaæ a zawiód³ nas srodze), statuetkê z³otego MacDwaina dla najwytrwalszego biesiadownika otrzymuje oczywi¶cie Pani Agnieszka (ach, jak¿e mi³o by³o z Pani± powitaæ ¶witanie rozwa¿aj±c dramatyczne wyj±tki z ¿ywota trzydziestolatków). Pani Joanna, Kowal, £ukasz, wszyscy do³o¿yli¶cie gigantyczny pozytyw do tej imprezy i do decyzji o zabawie w ryceriadê w kolejnym sezonie. Uk³ony od nas obojga.
To tyle...
beee