Czêsto zastanawiano siê, w jaki sposób wikingowie wyznaczali na morzu kurs – i to przy ka¿dej pogodzie. Dwudziestowieczni marynarze nie wyobra¿aj± sobie pokonywania bezkresnych przestrzeni pó³nocnego Atlantyku bez pomocy przyrz±dów nawigacyjnych.
Najlepsze nawet umiejêtno¶ci ¿eglarskie nie na wiele siê bowiem przydaj±, gdy przychodzi znale¼æ kierunek na pe³nym morzu. Opisy szlaków ¿eglugi by³y prawdopodobnie do¶æ rozpowszechnione w¶ród normañskich kapitanów, ale a¿ do XIII w. Nie utrwalano ich na pi¶mie, przekazuj±c jedynie ustnie, byæ mo¿e nawet poprzez pie¶ni skaldów. Wszelkie opisy stawa³y siê jednak bezu¿yteczne, gdy odleg³o¶æ lub z³a pogoda nie pozwala³y dostrzec l±du – a to zdarza³o siê na Atlantyku bardzo czêsto.
Wikingowie nie znali kompasu magnetycznego, jaki dzi¶ wskazuje drogê statkom, ale byli lepszymi obserwatorami ni¿ wspó³cze¶ni marynarze. P³ywaj±ca trawa morska, niesiona falami ga³±¼, przelatuj±ca mewa – to wszystko oznacza³o blisko¶æ wybrze¿a. Zreszt± ka¿dy, kto przebywa³ d³u¿szy czas na morzu, wie, i¿ pobliski l±d mo¿na dos³ownie ”wyw±chaæ”. Równie pomocna jest znajomo¶æ wiatrów hulaj±cych na Oceanie Atlantyckim – ciep³e i wilgotne wiej± z po³udniowego zachodu, zimne i przenikliwe z pó³nocnego wschodu. Pewnych wskazówek dostarcza nawet kszta³t fal, przebieg pr±dów i temperatura wody. Wikingowie, doskonale obeznani z natur± i jej kaprysami, rozwinêli w tym zakresie, jakich dzi¶ nie sposób sobie wyobraziæ. Ten niezwykle wyostrzony zmys³ orientacji uczyni³ z nich geniuszy ¿eglugi.
Wielu badaczy na podstawie kszta³tu i wielko¶ci Tego nad³amanego kawa³eczeka drewna twierdzi³o, ¿e mo¿e to byæ po³ówka wiêkszego guzika. Ale czemu mia³y s³u¿yæ trójk±tne naciêcia na brzegach i du¿y otwór po¶rodku kr±¿ka? Wszystko zaczê³o siê od przypadku. Duñski archeolog Christen Leif Vebaek prowadzi³ w 1948 r. wykopaliska na terenia dawnego wschodniogrenlandzkiego osiedla wikingów, w pobli¿u fiordu Uunartoq. Natkn±³ siê na liczne drobiazgi, ale nie znalaz³ ¿adnych warto¶ciowych ozdób ani innych reliktów kultury materialnej. Zapakowany w kartony, spocz±³ na wiele lat w kopenhadzkim biurze uczonego. Zdjêcia kilku znalezionych przedmiotów opublikowano w „Illustrated London News”. W¶ród nich znalaz³ siê te¿ zagadkowy „guzik”. Podpis g³osi³: „Modrzewiowy lub ¶wierkowy kr±¿ek o nieznanym przeznaczeniu”.
Ta fotografia zwróci³a uwagê Carla Solvera, eksperta od nawigacji i by³ego kapitana. Solver pojecha³ do Kopenhagi, zdoby³ kr±¿ek i przeprowadzil kilka eksperymentów. Wynik by³ jednoznaczny: jest to instrument nawigacyjny, tzw. tarcza namiarowa, która nale¿y do podstawowych przyrz±dów nawigatora. Za jej pomoc± okre¶la siê azymut statku. Wiadomo ¿e ¶redniowieczni ¿eglarze arabscy utrzymywali kurs wzd³u¿ równole¿nika, mierz±c k±t w stosunku do Gwiazdy polarnej. Ka¿da zmiana kierunku na pó³noc lub na po³udnie zmienia³aby jednocze¶nie ów k±t. Sposób ¿eglowania wzd³u¿ równole¿ników by³ mozolny, gdy¿ nie pozwala³ braæ kursu uko¶nego”, lecz gwarantowa³ dotarcie do celu – o ile niebo by³o czyste. Niektóre zapisy w sagach pozwalaj± przypuszczaæ, ¿e ten sposób nawigacji nieobcy by³ Normanom, aczkolwiek nie ma na to ¿adnego namacalnego dowodu – oprócz drewnianego kr±¿ka z Grenlandii.
Powróæmy wiêc do tajemniczego „guzika” z kopenhaskiego muzeum. Czemu s³u¿y³y wyryte na nim cienkie linie? Czy s± to tylko przypadkowe zadrapania, a mo¿e wykonano je umy¶lnie? Je¶li tak , to w jakim celu? O pomoc w odpowiedzi zwrócili¶my siê do ekspertów policji kryminalnej w Kopenhadze. W kilka tygodni pó¼niej nadesz³y wyniki analizy: „Zarysowania znajduj±ce siê na powierzchni powsta³y w wyniku co najmniej dwukrotnego naciêcia”. A wiêc wykonano je celowo, pozostaje rozstrzygn±æ tylko , po co.
„Sprawa jest jasna” – stwierdzi Soren Thirslund, kapitan w stanie spoczynku „Ta drewniana tarcza dowodzi, ¿e wikingowie posiadali instrument ¿eglarski, jakiego nie zna³ wówczas ¿aden inny lud - a mianowicie kompas s³oneczny. Za pomoc± kompasu s³onecznego potrafili nawigowaæ tak pewnie, jak z kompasem magnetycznym”. Wed³ug niego, rysy wyryty w drewnie to tzw. krzywe gnomoniczne, oznaczaj±ce drogê cienia, przesuwaj±cego siê wraz ze zmian± po³o¿enia s³oñca na niebosk³onie. Te linie umo¿liwi³y dok³adne okre¶lenie stron ¶wiata.
„Odbywa³o siê to w nastêpuj±cy sposób” – by³y kapitan kontynuuje swój skomplikowany wyk³ad. „Kr±¿ek ma po¶rodku otwór – tkwi³ w nim zapewne niewielki patyczek. Gdy ustawimy taki przyrz±d w s³oñcu, kijek bêdzie rzuca³ cieñ, wêdruj±cy w ci±gu dnia po powierzchni tarczy. Zaznaczaj±c co jaki¶ czas po³o¿enie wierzcho³ka cienia, otrzymamy po wieczór szereg punktów, zataczaj±cych ³uk. To jest w³a¶nie tzw. krzywa gnomoniczna. Na podstawie przebiegu tej krzywej mo¿na precyzyjne ustaliæ strony ¶wiata. ¦rodek ³uku (od strony „wklês³ej”) wyznacza po³udnie, pó³noc le¿y, rzecz jasna, naprzeciw. Trójk±tne naciêcia na krawêdzi, pozwalaj±ce optycznie podzieliæ tarczê na cztery czê¶ci, pomagaj± znale¼æ kierunek wschodni i zachodni”. Soren Thirslund wskazuje na powiêkszone fotografie grenlandzkiego znaleziska: wyra¼nie widaæ na nich takie w³a¶nie naciêcia na brzegu kr±¿ka.
„instrument ów by³ „przeno¶ny”- raz „wycechowany” pozwala³ wyznaczyæ kurs podczas ka¿dego nastêpnego rejsu!”. A oto instrukcja obs³ugi: Kompas s³oneczny z narysowan± krzyw± gnomoniczn± nadaje siê do u¿ycia na morzu w ka¿dej porze dnia, oczywi¶cie, oczywi¶cie pod warunkiem ¿e ¶wieci s³oñce. Trzymaj±c tarczê poziomo, nale¿y j± tak ustawiæ, aby wierzcho³ek cienia dotkn±³ krzyw± gnomoniczn±. Ze wzglêdu na ¶cis³± zale¿no¶æ kierunku cienia i jego d³ugo¶æ taki punkt styku jest zawsze tylko jeden. „Trzeba to po prostu samemu wypróbowaæ”, zachêca³ nas Soren Thirslund. „Po prostu obracamy kr±¿ek tak d³ugo, a¿ czubek cienia zetknie siê z narysowanym wcze¶niej ³ukiem. Wtedy kompas jest zorientowany i za pomoc± naciêæ na krawêdzi mo¿na wyznaczyæ wszystkie strony ¶wiata. Oto perfekcja w nawigacji!
Byæ mo¿e tak w³a¶nie wygl±da³ kompas s³oneczny. Oprócz naciêæ na krawêdzi, które pozwala³y wyznaczyæ dok³adny kurs, istotnym elementem by³ patyczek umieszczony po¶rodku kr±¿ka i rzucaj±cy cieñ
(Chcia³bym dodaæ ¿e Husantora by³a rodzajem przyrz±du nawigacyjnego; sam kontekst, w którym to s³owo wystêpuje w sagach, rozstrzyga sprawê. Piewcy sag uwa¿ali husantorê za przedmiot tak wielkiej wagi i warto¶ci, ¿e zas³ugiwa³a na uwagê nawet w ich skondensowanych sprawozdaniach z wielkich wypraw na zachód. Z pewno¶ci± nie wspominaliby nawet o husantorze, gdyby by³a czym¶ tak niewa¿nym jak ozdoba lub drogowskaz)