Cze¶æ moim przedmówcom!
Wasz problem tkwi chyb w tym, ¿e nie jeste¶cie ¶wiadomi jak to by³o w ¶redniowieczu z ³ucznikmi i z bitwami (polowymi).
Jako pierwsze nale¿y pomy¶leæ o tym, ¿e rycerz - jak wynika ze samego s³owa (<nm. Ritter <pochodzi od reiten =
je¿dziæ) - siedzia³ na rumaku. Wiêc jak dobrze nie by³by opancerzony, to jednak koñ by³ ¿adko kiedy w zbrojach. Z racji tej celem ³ucznika nie by³ sam rycerz lecz jego ¶rodek lokomocji.
Po drugie nale¿y zastanawiaæ siê nad tym, ile salw zd±¿y wystrzeliæ wyczwiczony ³ucznik, zanim dopadnie go pêdz±cy galopem rycerz z wymierzon± w niego kopi±.
Skoro by³o tak, to w Europie zachodniej ¿adko kiedy skorzystano z ³uczników. Dopiero biedny król Anglii skorzysta³ z nich w wiêkrzej mierze, bo ³uki ju¿ nieco lepsze i ³ucznik o wiele taniej od rycerza.
Z reszt± angielski ³ucznik, to nie tylko ³ucznik. By³ raczej strzelaj±cym piechurem. Bitwê z Francusami w roku 1415 Anglicy nie wygrali bowiem ³ukami (strza³ami) lecz tym, ¿e ich piesi ³ucznicy (przewa¿aj±ca czê¶æ wojska) zaatakowali - wbrew wszelkim zwyczajom ówczesnego wojowania - przeciwnika stanu szlacheckiego i wyr¿neli czym popad³o znajduj±cy siê w panice (wystrzelone konie, nadmiar ludzi na w±skim polu bitwy i grz±skie b³oto szczególnie dla ludzi w blachach) francuskie rycerstwo.
Jeszcze jedna dygresja. Kiedy ¿ród³a pisz± o strzelcach, to przewa¿nie autor mia³ na my¶li kusznika posiadaj±cego konia. (patrz n.p. zakon NMP)
Wiêc na dziñ dzisiejszy nale¿y wpierw wyeliminowaæ z szeregów ³uczników wszelkich narwañców a potem odpowiednio poinformowaæ pozosta³ych o tym, co siê od nich oczekuje.
Je¶li nie s± zdatni do walki jako lekkozbrojni (nieuzbrojony) piechurzy, to powinni mieæ szykowan± drogê ucieczki lub liczyæ siê z szybk± "¶mierci±" w chwili kontaktu z rycerstwem atakuj±cym dsi¶ z braku koni za zwyczaj pieszo.
Aby podczas odtworzenia bitwy polowej móc wystrzelaæ kilka salw powinni rozpocz±æ z tym w odpowiednim czasie. Z tego wynika, ¿e trajektoria lotu pacynek musi byæ paraboliczna. Pacynki maj± bowiem wiêksz± wagê ni¿ strza³y ostre. Rzecz jasna, im bli¿szy wróg, tym bardziej bezpo¶redni staje siê jego ostrza³. Spróbujcie strzelaæ do kogo¶ w odleg³o¶ci 10m parabolicznie.
Ze zmniejszaj±cej siê odleg³o¶ci do wroga wynika z kolej wymagana jako¶æ pacynek (¶rednica pacanki i ¶rednia oczodo³ka itp.) i odpowiednie zachowanie siê ³ucznika (i nie tylko). Atakuj±cy w pierwszym szeregu nie mo¿e bowiem byæ wypoza¿ony tylko w he³m (bez pe³nej ochrony twarzy) i nie mieæ dodatkowego czego¶ do zakrywania twarzy. Od ³ucznika z ³ukiem o du¿ej sile naci±gu nale¿y z kolej oczekiwaæ ¶wiadomo¶æ o tym, ¿e owa si³a dzia³a inaczej przy 50m ni¿ przy 5m.
Dodatkowo proponujê, jak impreza odbywa³a siê jeszcze nie zbyt czêsto a nowych uczestników wci±¿ przybywa, skorzystaæ ze sprawdzonego (n.p. pod Grunwaldem) systemu justycjariuszy (wypoza¿onych w mocne kije).
Kiedy przestrzega siê wiêc minimum rozs±dnych ograniczeñ powinna wyj¶æ niez³a zabawa dla ka¿dej ze stroñ. Tym bardzej, kiedy ³ucznikowi wolno bêdzie strzelaæ tak¿e do ³ucznika.
Powiem Wam, ¿e mimo tego, ¿e "poleg³em" podczas drugiego przedstawienia z powodu trafienia w cia³o (w he³m o 2mm stali nie uznajê) nie¿le siê bawi³em na imprezie w Turyngii moim ³ukiem. Mog³em strzelaæ mnóstwo razy i bez ograniczenia celu. Mimo schowania siê wroga za blankami zamka dopad³em niejednego z nich, szczególnie tych uczestnicz±cych w wypadach. Najbli¿sza odleg³o¶æ przy której widzi³em strzelaj±cych jeszcze ³uczników (rzecz jasna nie w twarz przeciwnika) wyosi³a mo¿e 3m. Sam zarobi³em jedynie jedno trafienie (jednak bezbolesne) w cia³o, które mimo kolczugi i przeszywanicy narobi³o siniaka. No có¶, nie ka¿dy mia³ tak wy¶cie³ane pacynki jak ja.
z powa¿aniem - Thomas