Wyspawszy siê solidnie acz krótko, pod dachem, przyst±pili¶my do porannych ablucji w rzeczce, której woda pod wzglêdem temperatury przypomina górski potok (¿yj± w niej równie¿ pstr±gi) - skutecznie nas to o(t)rze¼wi³o i mogli¶my przyst±piæ do ostatniego cywilizowanego posi³ku przed zag³êbieniem siê le¶ne ostêpy. Posiliwszy siê nieco odbyli¶my krótki kurs gry na rogu - okaza³o siê to pó¼niej niezwykle przydatne.
Po spakowaniu zapasów p³ynów i jedzenia ok. 11ej wyruszyli¶my w Puszczê Solsk±. Szlak wyznacza³a nam Tanew, która wij±c siê dzikimi meandrami co i raz ods³ania³a naszym oczom nowe, zapieraj±ce dech w piersiach widoki. Mijali¶my wiatro³omy i drzewa ¶ciête bobrzymi zêbami, i urokliwe polanki w¶ród lasu, i wiekowe olchy rosn±ce nad brzegiem rzeki z wolna podmywane jej nurtem. Uda³o nam siê nawet podej¶æ sarnê poj±c± siê na przeciwleg³ym brzegu - sp³oszy³ j± dopiero d¼wiêk rogu. W ogóle róg jest fantastycznym sprzêtem w gêstym lesie. Przy naszej kolumnie rozci±gniêtej nierzadko na kilkaset metrów wzd³u¿ krêtej rzeki i przy braku kontaktu wzrokowego skutecznie mogli¶my kontrolowaæ po³o¿enie awangardy i ariergardy pochodu. Tak¿e gdy jeden z nas poszed³ szukaæ dalszej drogi mogli¶my na siebie w³a¶ciwie bezb³êdnie trafiæ dziêki d¼wiêkom rogów.
Jedynym minusem naszej wyprawy by³y gzy - niektóre wielko¶ci szerszeni. Jak to okre¶li³ kolega: "czu³em siê jak w Londynie noc± podczas bitwy o Angliê".
Poza tym pogoda dopisa³a a¿ nadto i kiedy dotarli¶my do planowanego miejsca popasu przy mo¶cie z ulg± zrzucili¶my przepocone we³niane ciuchy i w bieli¼nie p³awili¶my siê w ch³odnych nurtach Tanwi. Kiedy odetchnêli¶my, Grze¶ nawet siê zdrzemn±³, przyszed³ czas na wyruszenie na miejsce noclegu. Tym razem maszerowali¶my le¶nym, piaszczystym duktem i by³ to prawdziwy spacerek w porównaniu do przedzierania siê przez poro¶niête brzegi rzeki.
Ogieñ rozpalili¶my w bezpiecznym miejscu z dala od drzew. Uda³o mi siê go skrzesaæ do¶æ szybko dziêki instrukcjom Grzesia i ju¿ po paru minutach weso³o p³onê³o ognisko, na którym przyrz±dzone zosta³y ró¿niste kie³basy.
Ca³y dzieñ okaza³ siê na tyle mêcz±cy, ¿e padaj±cy w nocy deszcz nie wszystkich zbudzi³.
Po raz kolejny uda³o nam siê dobrze bawiæ w sprzêcie z koñca XIV wieku testuj±c go inaczej ni¿ siedz±c pod daszkiem i popijaj±c ch³odne piwko na "turnieju". Tak sobie my¶lê, ¿e nastêpna letnia wyprawa NaTura bêdzie mog³a z powodzeniem trwaæ 48 lub nawet 72 godziny.
A teraz zapraszamy do obejrzenia zdjêæ z NaTura A.D. MMXI!
https://picasaweb.google.com/losiuomzia/NaTuraLato2011