Witam ponownie!
Pora od¶wie¿yæ trochê temat.
S³oñce gas³o nad horyzontem. Drzewa Puszczy Bia³ej szumia³y, poruszane lekkim wiatrem. Nieliczni ch³opi krz±tali siê jeszcze w obej¶ciach, ponaglani przez swoje ¿ony. Z zachodu da³o siê s³yszeæ r¿enie koni i têtent kopyt. Stra¿nik przy bramie ma³ego, drewnianego kasztelu wyprostowa³ siê i wyszed³ na spotkanie przybyszów. Po chwili z pomiêdzy chat wyjecha³o czterech zbrojnych eskortuj±cych pos³a. Stra¿nik zna³ go dobrze. Pos³aniec przybywa³ do Jego pana ju¿ kilkakrotnie. Nigdy nie przynosi³ dobrych nowin. I tak mia³o byæ tym razem...
- Prowad¼ do pana! - rzuci³ pose³ zsiadaj±c ze spienionego wierzchowca. W gar¶ci ¶ciska³ jaki¶ pergamin. - Ka¿ napoiæ konie i zakwateruj moj± eskortê!
Stra¿nik pos³usznie otworzy³ odrzwia i wezwa³ s³ugê, maj±cego prowadziæ go¶cia.
W najwiêkszej sali skromnego dworu p³onê³o tylko jedno palenisko. Choæ by³a to wigilia niedzieli, w pomieszczeniu nie odbywa³a siê uczta. Jedynym odg³osem jaki da³o siê s³yszeæ, by³ trzask drewna w palenisku. D³ugi drewniany stó³ zawalony by³ stosami map i dokumentów. Na drewnianym krze¶le u szczytu sto³u siedzia³ krótkobrody m³odzieniec o smutnym spojrzeniu. Czarna szata i ³zy sp³ywaj±ce po policzkach zdradza³y g³êbok± ¿a³obê nêkaj±c± jego osobê. Knykcie ko¶cistych d³oni pobiela³y od ¶ciskania rêkoje¶ci miecza.
Obok krzes³a przystan±³ jego zaufany s³uga i wierny przyjaciel, Micha³. I choæ nêdznego urodzenia, cz³owiek ten potrafi³ wykazaæ siê wiêksz± szlachetno¶ci±, ni¿ wielu rycerzy.
- Panie... - powiedzia³ cicho, jakby boj±c siê reakcji szlachcica. - Panie, przyby³ pose³ biskupa.
M³odzieniec podniós³ g³owê i spojrza³ na wiernego s³ugê.
- Michale, czy jestem z³ym cz³owiekiem? - spyta³ spokojnym, pe³nym smutku g³osem.
- Sk±d u Ciebie taka my¶l, panie? - s³uga a¿ podskoczy³ ze zdziwienia. - Jeste¶ dobry dla ch³opów i s³u¿by. Nikt nie powie na Ciebie z³ego s³owa!
Rycerz u¶miechn±³ siê smutno i raz jeszcze spu¶ci³ wzrok.
- Wiêc dlaczego Bóg mi j± zabra³? - wyszepta³. - Dlaczego odebra³ mi j± zaraz po ¶lubie?
- Nie wiem, panie. - powiedzia³ powoli Micha³ i przyklêkn±³ przy krze¶le. - Nie my¶l o tym teraz. Najwa¿niejsze, ¿e jest teraz w Niebie i stamt±d raduje siê Twoj±, panie, mi³o¶ci±.
M³ody szlachcic ponownie podniós³ g³owê i przemówi³ zupe³nie innym tonem:
- Wprowad¼ go...
W chwili, w której pose³ przekroczy³ próg komnaty, na krze¶le nie siedzia³ ju¿ cz³owiek smutny. Oczom emisariusza ukaza³ siê wysoki, m³ody mê¿czyzna. Na jego obliczu nie malowa³y siê ¿adne emocje. W d³oni trzyma³ kielich z winem i bacznie obserwowa³ niespodziewanego go¶cia.
Pose³ podszed³ do gospodarza i, jak nakazywa³a etykieta, z³o¿y³ pok³on, przedstawiaj±c powód swojej wizyty.
- Witaj, Sebastianie! - jego g³os by³ d¼wiêczny i czysty. - Jego Ekscelencja, biskup Tomasz, przesy³a Ci to pisanie i rad bêdzie je¶li dostanie Twoj± na nie odpowied¼.
Po tych s³owach poda³ rycerzowi pergamin. M³odzieniec rozwin±³ go i zacz±³ czytaæ. Pose³ odsun±³ sobie krzes³o u boku sto³u i usiad³. S³uga gospodarza natychmiast poda³ mu kubek wina.
- Zapu¶ci³e¶ trochê to miejsce. - powiedzia³ upijaj±c spory ³yk trunku. - Kiedy¶ by³o tu przyjemniej. Ka¿ chocia¿ zagraæ muzykantom!
- ¯aden grajek nie zagra, dopóki nie min± jeszcze trzy miesi±ce. - rzuci³ m³odzieniec nie przerywaj±c czytania. - Uszanuj to lub zamilcz.
- Zwa¿aj na s³owa! - pose³ zerwa³ siê na równe nogi rozlewaj±c trochê wina. - Oka¿ szacunek wys³annikowi ko¶cielnemu.
Gospodarz podniós³ wzrok znad listu. Na jego twarzy malowa³ siê gniew.
- To TY zwa¿aj na jêzyk! - rzuci³. - Siadaj i bacz by Ci go kto nie uci±³. Nie jeste¶ w P³ocku, nie pamiêtasz?
- Nie podniesiesz rêki na pos³añca! - wymamrota³ przestraszonym g³osem wys³annik. - To zbrodnia!
- Ja nie. Ale na traktach mnóstwo bandytów. - powiedzia³ spokojnie rycerz. - Kto wie, co siê mo¿e przytrafiæ w podró¿y?
- Wybacz moj± arogancjê, Sebastianie. Nie wiem co we mnie wst±pi³o!
- Wybaczam, Stefanie. - powiedzia³ Sebastian odk³adaj±c list na stó³. - Oczywi¶cie, biskup dostanie odpowied¼. A teraz opowiadaj, co s³ychaæ w wielkim ¶wiecie...
Stefan, pos³aniec biskupa p³ockiego, przebywa³ w Turzynie tydzieñ. Kiedy odje¿d¿a³, ca³a s³u¿ba odetchnê³a z ulg±. Stefan by³ cz³owiekiem gwa³townym i porywczym. A na dodatek bardzo nie lubi³ sprzeciwów.
Kiedy tylko stra¿ donios³a Sebastianowi o tym, ¿e emisariusz wyjecha³, rycerz wezwa³ do siebie Micha³a. Po chwili zjawi³ siê zaufany s³uga. Przez ca³y okres pobytu Stefana na dworze, nie rozmawia³o siê o niczym innym, jak o powodach owej wizyty. Nawet Micha³, dotychczas znaj±cy wszystkie nowiny, pozostawa³ niedoinformowany i ciekawy tre¶ci listu.
- Wzywa³e¶ mnie, panie?
- Tak. Mam dla Ciebie zadanie...
Ju¿ na drugi dzieñ po wyje¼dzie Stefana, w kasztelu a¿ hucza³o od plotek. Zdania by³y ró¿ne. Ka¿dy zmienia³ zas³yszane wie¶ci wed³ug w³asnych domys³ów. Ale jedno pozostawa³o zawsze takie same. Ka¿dy powtarza³ jednakowo. Wojna...Oto fragment historii m³odego rycerza, wasala biskupa p³ockiego Tomasza. Fragment mojej historii... Byæ mo¿e fragment legendy... Legendy której sam nie dam rady stworzyæ...
W ci±gu kilku lat straci³em prawie wszystkich ludzi. Pozostali najdzielniejsi i najwierniejsi przyjaciele. Ludzie którzy pomagaj± mi budowaæ w³asn± legendê....
Je¶li i Ty chcesz mieæ udzia³ w budowaniu tej historii, je¶li chcesz dowiedzieæ siê co sta³o siê do tej pory i co bêdzie pó¼niej, nie wahaj siê. Napisz do mnie i budujmy tê historiê razem.
email: sebastian.roslen@wp.pl lub a_mcarthur@wp.pl
nr tel: 609 153 642
GG: 9121688 (czêsto na niewidocznym)
BTW. mam nadziejê, ¿e podoba siê wam t³o fabularne mojej postaci
Nie ¿ebym robi³ z odtwórstwa jakiego¶ LARPa, ale gdzie¶ we mnie pulsuje ¿y³ka pisarska i nie mog³em siê powstrzymaæ. Mam nadziejê, ¿e powy¿szy tekst zachêci Was do kontaktu ze mn±
Trzymajcie siê!
Edit: Jako, ¿e raczej nikt mnie (czy raczej Nas) osobi¶cie nie zna (no, mo¿e poza Grzesiem Gajewskim
) i nie wie jaki poziom reprezentujemy, postaram siê w najbli¿szym czasie nagraæ z ch³opakami jaki¶ krótki film. Tak± prezentacjê naszej grupki. Jak tylko dogadam siê ze znajomym filmowcem i co¶ nakrêcimy, od razu wrzucam na youtube'a i dajê linka