Pomoc - Szukaj - U¿ytkownicy - Kalendarz
Pe³na wersja: Potop (1974)
> Ogólne kategorie (bez podzia³u na epoki) > Film
Jan III
Moja ulubiona czê¶æ trylogii. Ma w sobie ten klimat. clap.gif
Zapraszam do dyskusji! icon_wink.gif
m_q
Pewnego razu pan Kmicic wêdruj±c po Polsce z Wiernym Sorok±
i nie bardzo wiernymi, ale nie tak têpymi jak Soroka Kiemliczami,
wst±pi³ do karczmy w Kruszynie i zamówi³ sobie s³ynny tamtejszy
filet z morszczuka, a do tego wino "Basztowe". Ledwie jednak
rozpocz±³ konsumpcjê, gdy do jego stolika przysiedli siê panowie
Wrzeszczynowicz i Lisola i zaczêli rozmawiaæ po niemiecku, ¿eby
nikt nie zrozumia³. Mówili, ¿e Szwedzi lada chwila maj± obrobiæ
skarbiec jasnogórski.
Kmicic, który gada³ po niemiecku jako i po naszemu, prêdziutko
dokoñczy³ morszczuka, popi³ winem i popêdzi³ do Czêstochowy,
s³usznie rozumuj±c, ¿e przy takim rabunku bandyci mog± w
po¶piechu upu¶ciæ jaki¶ cenny drobia¿d¿ek. Ledwie to jednak
pomy¶la³, gdy odbi³o mu siê siark± tak mocno, ¿e a¿ zlecia³ z ko-
nia, a równocze¶nie co¶ zaczê³o dzwoniæ i huczeæ.
- Co z wasz± wielmo¿no¶ci±? - spyta³ Wierny Soroka, pochylaj±c
siê troskliwie nad le¿±cym.
- Z gêby zionê siark±, a w uszach mi dzwoni i huczy... -
poskar¿y³ siê m³ody rycerz.
- Dzwoni± dzwony jasnogórskie - wyja¶ni³ Soroka - a huczy
artyleria forteczna. Widocznie ojczaszkowie na wszelki przypadek
lufy sobie przedmuchuj±.
- A sk±d siarka? - jêkn±³ pan Andrzej i znowu beknê³o mu siê
smrodliwie, ¿e a¿ konie przysiad³y pod Kiemliczami.
- Ha! - zawo³a³ w nag³ym ol¶nieniu. - Nic inszego, jeno to
musi byæ zapowied¼ m±k piekielnych, bom planowa³ ¶wiêtokradztwo!
- Jakich tam m±k piekielnych - mrukn±³ sceptycznie stary Kiem-
licz. - To te jabole siark± zaprawiaj±, ¿eby ich pokrêci³o!
Ale Kmicic ju¿ tego nie dos³ysza³, pêdzi³ bowiem w kierunku
klasztoru, aby ostrzec ojców paulinów i w ten sposób zmazaæ swój
niedosz³y grzech. Ksi±dz przeor Kordecki nie od razu uwierzy³
obcemu przybyszowi, ale ten wyspowiada³ mu siê kim jest i prosi³,
aby móg³ w klasztorze wystêpowaæ pod jakim¶ pseudonimem, a to na
wypadek, gdyby Szwedzi jednak wygrali i zaczêli szukaæ pomsty na
przeciwnikach.
- Chwalebna to przezorno¶æ synu - odrzek³ trochê cierpko zacny
przeor - i nie bêdê siê jej przeciwia³, obierz sobie tedy miano
od jakie¶ sprawy, któr± najbardziej na tym ¶wiecie ukocha³e¶.
A mówi±c tak, mia³ na my¶li takie szczytne, choæ przybrane
nazwiska, jak np. "Ojczyznowski Józef", "Mgr in¿. Patryjotycz-
niak" i im podobne.
Kmicic my¶la³, my¶la³, a ¿e najbardziej lubi³ baby, wiêc
powiedzia³:
- Mo¿e ja bym siê nazywa³ Babiuch albo Babinicz?
- To ju¿ lepiej Babinicz! - zakrzykn±³ Kordecki, ¿egnaj±c siê
odruchowo. - A teraz - rozkaza³ - dalej¿e wszyscy opatrywaæ wa³y!
- My ju¿ sobie opatrzylim! - zawo³ali chórem Kiemlicze, i kop-
niêci przez Soroke wylecieli za bramê forteczn±, gdzie siê
zreszt± pó¼niej okazali bardzo, a bardzo przydatni.
Tymczasem nadci±ga³ genera³ Miller i pod os³on± nocy usi³owa³
podstêpnie dostaæ siê do klasztoru, pukaj±c z g³upia frant
w odrzwia bocznej furty.
- Wer da? - krzykn±³ doskona³± niemczyzn± Kmicic, trzymaj±cy
tam stra¿.
- Ist Herr Kordetzky zu Hause? - zapyta³ kulturalnie Miller,
nadaj±c swemu g³osowi miêkkie brzmienie.
- Kordecki szlafen, und zi auch szlafen gejen, morgen curuk
komen! - poradzi³ pan Andrzej.
- Aber ich habe keine Platz zum schlafen... - ¿ali³ siê chytry
¿o³dak. - Ach, wie kalt, wie kalt... - zap³aka³, k³api±c
naumy¶lnie zêbami.
- Kalt? Kalt? - upewni³ siê Kmicic. - Glajch wird warm! - co
mówi±c obla³ naje¼d¼ców gor±cym kapu¶niakiem z wk³adk±, przynie-
sionym z klasztornej kuchni.
£atwo poj±æ jak potworn± panikê wywo³a³a ta akcja w obozie
szwedzkim. Ca³e pu³ki b³±ka³y siê w rozpaczliwym nie³adzie do
rana, bior±c czêsto swoich za nieprzyjació³ i niszcz±c siê wza-
jemnie. W ciemno¶ci krzy¿owa³y siê trwo¿ne okrzyki, jêki i pa-
niczne pytania: "Ty, jak siê czy¶ci plamy z kapu¶niaku? "Korzys-
taj±c z zamieszania, okoliczne ch³opstwo uzyska³o nagle ¶wiado-
mo¶æ narodow± i uderzy³o na wra¿e magazyny, a obroñcy wypadli za
mury, nie daj±c nikomu pardonu. A potem wracali zdyszani, umazani
krwi± jak wilcy, którzy uczynili rze¼ owczarni.
U przechodu czeka³ na nich ksi±dz Kordecki. Liczy³ ich i u¶-
miecha³ siê dobrotliwie na widok okrwawionych junackich twarzy,
zesztywnia³ych od posoki w±sów i dymi±cej jeszcze od mordu broni,
na któr± buñczucznie ponasadzali ur¿niête nieprzyjacielskie
cz³onki, a nawet rêce i nogi.
Jeden tylko pan Kmicic nie wraca³. Umy¶li³ sobie bowiem, i¿
korzystaj±c z okazji da drapaka z tej, zbyt jak na jego tempera-
ment ¶wiêtobliwej, twierdzy, gdzie jedyna dobrze widziana rozry-
wka by³o æwiczenie siê bato¿kami.
Przebra³ siê tedy m³ody rycerz za star± ¿ebraczkê Konstancjê,
¿yj±c± dostatnio ze zbierania butelek na ziemi niczyjej i skrzy-
pi±c g³o¶no stawami biodrowymi przemyka³ siê na zachód, gdy wtem
ujrza³ przed sob± jakiego¶ cz³eka, który usi³owa³ ukryæ w lufie
ogromnej armaty têgiego, ¶l±skiego krupnioka, ukradzionego zapew-
ne w czasie bitewnego tumultu.
- Pan starosta Jaworowski! - wykrzykn±³ odruchowo Kmicic.
- Jam ci jest... - przyzna³ siê starosta.
Jako¿ to on by³. Ten potê¿ny i piêkny mê¿czyzna najd³u¿ej
spo¶ród magnatów polskich pozostawa³ w szwedzkiej s³u¿bie, o co
niektórzy ¿ywili doñ pretensje, zw³aszcza ¿e mia³ w przysz³o¶ci
zostaæ królem polskim, do¶æ znanym Janem Trzecim Sobieskim. Ob-
darzony ogromnym apetytem i ponad miarê pazerny seksualnie,
nieczêsto mia³ w obozie szwedzkim okazjê do zaspokojenia obu tych
namiêtno¶ci.
Teraz, nagle spad³o mu jak z nieba jedno i drugie. Powiedziaw-
szy wiêc dowcipnie "Na¶ci piesku kie³basy! ", wsun±³ aluzyjnie
krupnioka do armaty i ruszy³ w stronê rzekomej ¿ebraczki Kon-
stancji, podkrêcaj±c zalotnie w±sa. Pan Kmicic struchla³ i w³osy
stanê³y mu dêbem na g³owie, za¶ przed oczami stanê³o straszne
widmo nierycerskiej ¶mierci. Zaraz te¿ zaczêli siê ¶cigaæ wokó³
kolubryny, Sobieski ca³y w lansadach, amorach i prysiudach, Kmi-
cic za¶ ze skromnie spuszczonymi oczami i wysoko dla u³atwienia
ucieczki podkasan± spódnic±.
Stanêli wreszcie po obu koñcach gigantycznej lufy, dysz±c
ciê¿ko.
- Czego siê boisz g³upia? - perswadowa³ starosta Jaworowski. -
Czemu nie chcesz i¶æ na ca³o¶æ?
I wpadaj±c w tradycyjny styl kresowych zalotów zanuci³ od
niechcenia:

Mo³odyciu, mo³odyciu
Szto wtikajesz, ja twij Hryciu,
Stara maty pisz³a spaty,
Chody meni pokuchaty, juhu!

Pan Andrzej za¶ od¶piewa³ mu skromnie:

Ne choczu, ne choczu
Bo sobi zamoczu...

Nie dokoñczy³ i pisn±wszy cieñko, znowu rzuci³ siê do uciecz-
ki, ale zaraz run±³ na ziemie, poci±gaj±c niechc±cy za sznurek od
armaty. Ogromna kolubryna huknê³a i rozpad³a siê w kawa³ki, a ma-
sywny krupniok wylecia³ z niej i zabiwszy po drodze dwadzie¶cia
piêæ tysiêcy nieprzyjació³, bez jednego wyj±tku heretyków, wpad³
do klasztoru. Bardzo dobrze, ¿e do klasztoru, bo obroñcom
koñczy³y siê ju¿ zapasy ¿ywno¶ci. Tymczasem pan Andrzej omdla³
i dosta³ siê do niewoli. Pomiñmy milczeniem ohydne praktyki, ja-
kich siê na nim dopuszcza³ w³a¶ciciel prywatnego ro¿na, emeryto-
wany pu³kownik Kuklinowski. Wszyscy¶my winni wdziêczno¶æ poczci-
wym Kiemliczom, którzy delikatnie ¶ci±gnêli Kmicica z okrutnego
urz±dzenia, a nadziali na nie paskudnego prywaciarza.
Pan Andrzej usiad³ wygodnie przy ogniu. Jedn± d³oni± mierzwi³
w zamy¶leniu sw± podgolon±, p³ow± czuprynê, drug± za¶ obraca³ od
niechcenia ro¿en z Kuklinowskim. Nagle wsta³, a za nim Kiemlicze.
- Co wasza mi³o¶æ rozka¿e? - spyta³ starszy, spogl±daj±c
z uwielbieniem na swego dowódcê.
- Jedziemy na ¦l±sk! - powiedzia³ Kmicic.
- Sprowadziæ najja¶niejszego pana do kraju?
- Nie, uruchomiæ pierwszy na ¶wiecie grill przy dworze naj-
ja¶niejszego pana!
I czterej je¼d¼cy skoczyli w ciemno¶æ, a na prymitywnym ro¿nie
skwiercza³ pu³kownik Kuklinowski, rozw¶cieczony, ¿e to nie on
pierwszy wpad³ na ten pomys³.
AndrzejM
Faktycznie, klasyka.

http://www.youtube.com/watch?v=v8pvJ7exVMA

Z pozdrowieniami od wytwórni Lucasfilm Ltd.


Jan III
CYTAT(AndrzejM @ 17:59 29.01.2010) *
Faktycznie, klasyka.

http://www.youtube.com/watch?v=v8pvJ7exVMA

Z pozdrowieniami od wytwórni Lucasfilm Ltd.



Hahahahaha hehehe.gif dobre!
Dicon
Jam nie Kmicic Jam Babinicz, Ojciec Praæ?, Koñcz Wa¶ wstydu oszczêd¼, Zdrajco, Zdrajco po trzykroæ Zdrajco, Jam jestem Roch Kowalski a to moja Kowalska, Jam to nie chwal±c siê sprawi³.

Jedne z najlepszych tekstów Potopu.
Jan III
CYTAT(Dicon @ 00:18 14.02.2010) *
Jam nie Kmicic Jam Babinicz, Ojciec Praæ?, Koñcz Wa¶ wstydu oszczêd¼, Zdrajco, Zdrajco po trzykroæ Zdrajco, Jam jestem Roch Kowalski a to moja Kowalska, Jam to nie chwal±c siê sprawi³.

Jedne z najlepszych tekstów Potopu.


...A który to pierwszy strzeli³?!
-Ociec szczeli³.
-£¿e jak pies wasza ³askawo¶æ!

..., bo w siemiach konopnych oleum siê znajduje.

- Tegom chcia³.

- Synkowie, odpu¶æcie.
- Odpuszczamy, i niech ociec nam odpu¶ci.

- Ja go ¿ywcem ze skóry ob³upiê...
To jest wersja lo-fi g³ównej zawarto¶ci. Aby zobaczyæ pe³n± wersjê z wiêksz± zawarto¶ci±, obrazkami i formatowaniem proszê kliknij tutaj.
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.