Wyprawa do Pogezanii 10-11 10 2009
W dniach 10-11 10 2009, ja ("Bryan") , oraz Krzy¶ko "Indar", Rafa³ "Unkas" i Maciek "Dentysta" odbyli¶my wyprawê po lasach w okolicy Mor±ga. Podró¿ utrzymana by³a w realiach lat 20/30 XIII wieku. Jej motyw fabularny stanowi³a wyprawa badawcza na ziemie pruskiej Pogezanii, maj±ca na celu przepatrzenie terenu przed wyprawami handlowymi i krzy¿owymi. Ka¿dy z nas przyj±³ stosown± rolê, z któr± wi±za³o siê odpowiednie wyposa¿enie. Ja zrekonstruowa³em sylwetkê przewodnika, Pomorzanina , Macieja z Wikomina (ubiór "cywilny", do tego miecz, w³ócznia i wyposa¿enie podró¿ne), Indar i Unkas zbrojnych z Mazowsza (przeszywanice, Unkas tak¿e he³m, tarcze, miecze i w³ócznie), Dentysta kupca handluj±cego trunkami (strój cywilny, kostur podró¿ny, baga¿). Pewnego smaczku takiemu zestawieniu podró¿ników dodawa³ fakt, ¿e Leszek Bia³y próbowa³ przeforsowaæ plan chrystianizacji Prusów przy pomocy kontaktów handlowych.
Na nasze baga¿e sk³ada³y siê m.in. koce, latarenki, ciep³e ubrania na noc, bielizna na zmianê, no¿e, krzesiwo z hubk±, przybory do szycia, naczynia do picia (róg i kubki), woda w buk³akach i glinianej butelce, prowiant (suszone owoce i orzechy do posilania siê w drodze; wêdzony boczek, pieczona brukiew, pieczona gêsina, cebula, suszone miêso i sucha kie³basa, wêdzone kule z sera bia³ego z miêsem). Mieli¶my te¿ wino i miód pitny.
Ja i Dentysta spakowali¶my siê do plecaków koszowych, na które z wierzchu przytroczyli¶my kawa³kiem sznurka zrolowane koce - ja swój koc wrolowa³em w gêsto tkan± lnian± p³achtê, Maciek okry³ kawa³kiem skóry, wszystko w celu os³oniêcia koców i zawarto¶ci plecaków przed deszczem (jednak i tak nakapa³o przez szczeliny w wiklinie). Aby pasy no¶ne nie uwiera³y, nawlek³em na nie dwa kawa³ki filcu.
W ciekawy sposób spakowali siê Indar i Unkas - owinêliswój dobytek w koce, które nastêpnie w skomplikowany sposób opletli sznurami, przekszta³caj±c w swoiste sakwy/plecaki. Na nie na³o¿yli tarcze.
Po bardzo ch³odnej nocy spêdzonej w naszej bazie (domku dzia³kowym) przemarzniêci i pe³ni z³ych przeczuæ, wyruszyli¶my rankiem w sobotê, na szczê¶cie s³oneczn±. Wkrótce jednak obawy okaza³y sie plonne - je¶li o mnie chodzi, trzynastowieczny ubiór (gacie, nogawice, koszula, we³niana tunika spodnia z podszewk± i tunika wierzchnia we³niana bez podszewki, kaptur oraz czapka obszyta futrem) chroni³ znakomicie przed ch³odem i nie przegrzewa³, plecak nie ci±¿y³ zbytnio, sakwa z suchym prowiantem nie obija³a siê, przytrzymana pasem g³ównym. W³óczniê mo¿na by³o wygodnie nosiæ na ramieniu.
Szybko okaza³o siê, ¿e przestudiowane pieczo³owicie mapy s± nieaktualne (jedne ¶cie¿ki zaros³y, inne zmieni³y siê w drogi, drogi zmala³y do ¶cie¿ek, przyby³o wiele nowych szlaków) - dlatego pocz±tek drogi wypad³ na prze³aj przez pola, co wi±za³o siê z konieczno¶ci± sforsowania niewielkich cieków wodnych (nieoceniona okaza³a siê pomoc kolegów podci±gaj±cych siê wzajemnie podczas przepraw na w³óczniach). Drogê przez las na prze³aj zablokowa³o skutecznie gêste poszycie, poszli¶my wiêc skrajem lasu, a¿ nie uda³o nam siê odnale¼æ jakiej¶ ¶cie¿ki. Choæ ¶cie¿ki oraz drogi gruntowe przez las by³y w miarê wyra¼ne i tak ³atwo by³o je zgubiæ albo wej¶æ na z³± ¶cie¿kê - a przecie¿ w XIII wieku le¶ne szlaki by³y znacznie trudniejsze do odnalezienia. Szczê¶liwie jednak dalsza droga przebieg³a bez zbêdnych perturbacji. Zaskoczy³o nas tylko powolne tempo poruszania siê w ¶redniowiecznym wyposa¿eniu - maszeruj±c normalnym tempem, robi±c mniej wiêcej co godzinê 5-10 minutowe odpoczynki aby napiæ siê wody i co¶ przek±siæ , przez 7 godzin przeszli¶my tylko oko³o 12 km po le¶nych drogach. Zaskoczy³o nas równie¿, ¿e las le¿±cy w relatywnie niewielkiej odleg³o¶ci od ludzkich sadyb, okaza³ siê niemal bezludny.
Na nocleg zatrzymali¶my siê oko³o godziny 16.00 (zmierzch zapada³ ok. 18.00) Nie odwa¿yli¶my siê piæ wody z pobliskiego jeziora, choæ byæ mo¿e b³êdnie, bo okaza³o siê wodopojem - w pobli¿u widzieli¶my sarny, a nawet wielkiego byka-jelenia. Bardzo du¿o czasu zabra³o nam rozpalenie ognia krzesiwem - okaza³o siê, ¿e jest tak wilgotno, ¿e nawet pozornie suche kawa³ki kory brzozowej nie chcia³y siê zaj±æ, sytuacjê uratowa³y dopiero opi³ki sosnowe, które jak siê okaza³o, mia³ w swoim baga¿u Dentysta. Ogieñ sprawi³, ¿e zrobi³o siê ciep³o i przyjemnie. Po ciep³ej kolacji z m.in. przysma¿onego na patyku boczku i chleba, popitej odrobin± wina oraz miodu, u³o¿yli¶my siê do snu na pos³aniach z ga³êzi sosnowych (z wyj±tkiem Unkasa, który wybra³ tarczê), ciep³o ubrani i trochê wystraszeni, bo na tê noc zapowiadano przymrozki. By³o zdumiewaj±co ciep³o i wygodnie, znacznie cieplej ni¿ noc wcze¶niej pod dachem, momentami wrêcz tak gor±co, ¿e nie mog³em zasn±æ. Wartowali¶my po kolei przy ogniu. Przy ognisku szybko wysch³y buty, chocia¿ ich nie zdejmowali¶my. Okaza³o siê, ¿e oprócz ¶wiat³a z ogniska bardzo przydaje siê dodatkowe ¼ród³o ¶wiat³a pod postaci± lampki. Noc minê³a ciep³o i przyjemnie, nie zepsu³a jej nawet odrobina deszczu nad ranem (wystarczy³o os³oniæ siê przed ni± skrajem koca, lub naci±gn±æ mocniej kaptur na g³owê). W trakcie noclegu sprawdzi³em jak ¶pi siê w "¶piworze" z koca - kocu z³o¿onym w kopertê i pospinanym prostymi broszami. Test wypad³ nie¼le. Rano, po lekkim ¶niadaniu ruszyli¶my w dalsz± drogê, nieco innym szlakiem wracaj±c do "bazy". By³o ch³odniej i pada³o. Trzeba by³o naci±gn±æ kaptury, ja na³o¿y³em te¿ rêkawice. Po kilku godzinach marszu byli¶my ca³kiem przemoczeni. Ca³kiem przemok³y buty, podobnie jak dzieñ wcze¶niej zdumiewaj±co szybko (po oko³o godzinie) - nogi sta³y siê ca³kiem mokre, chocia¿ obuwie zosta³o zaimpregnowane smalcem, a na nogach by³y jeszcze nogawice i naalbindingowe skarpety. Zziebniêci, zmêczeni i mokrzy ale bardzo zadowoleni tu¿ przed zmrokiem dotarli¶my do naszej bazy i rozjechali¶my do domów.
Wyprawa w realiach XIII wieku pokaza³a nam nastêpuj±ce rzeczy. m.in:
* W³ócznia nie nadaje siê na kostur podró¿ny, ale stanowi broñ, której mo¿na u¿yæ szybciej ni¿ miecz, przydatn± w drodze, dlatego nie warto z niej rezygnowaæ, mo¿na by³o jej tak¿e u¿yæ do polowañ i jako bosaka;
* Je siê znacznie mniej ni¿ w "domu" - wzi±³em chleb, dwa ma³e kawa³ki boczku, dwie du¿e cebule i gar¶æ orzechów oraz suszonych jab³ek i nawet tego by³o za du¿o;
* Buty przemakaj± bardzo szybko, ale wysychaj± w marszu, ubranie po paru godzinach w marszu te¿ przemaka, choæ d³ugo mo¿e wytrzymaæ nawet ostry deszcz; byæ mo¿e w ostrzejszym deszczu po prostu nie wêdrowano - gdy podró¿ trwa³a dajmy na to, tydzieñ, dzieñ zw³oki nie robi³ pewnie ró¿nicy;
* Na szczê¶cie, w miêkkich butach nie grozi otarcie stóp:)
* Ze wzglêdu na ryzyko zamokniêcia, takie rzeczy jak chleb, orzechy etc zamiast w woreczki, lepiej zapakowaæ w pude³ka z kory;
* Zbrojnemu jest bardzo ciê¿ko maszerowaæ ze "sprzêtem" i baga¿ami, nawet je¶li zbrojê ma ograniczon± do minimum;
* Noc±, oprócz ogniska bardzo przydaje siê latarenka;
* Ogieñ, ciep³y koc, pos³anie z ga³êzi i kilka warstw we³ny na sobie daj± komfortowe warunki do spania, os³aniaj± nawet przed porannym deszczem;
* Na solidne przygotowanie noclegu w zimn± noc, bezpiecznie jest przeznaczyæ oko³o 2 godzin'
* Bezpieczniej zabieraæ sucha rozpa³kê do krzesiwa z domu ni¿ polegaæ na zasobach miejscowych;
* W lesie o gêstym poszyciu nie sposób maszerowaæ na prze³aj, chyba ¿e niesamowicie powoli;
* Czêsto psuj± siê ró¿ne drobiazgi (puszczaj± szwy, pêkaj± rzemienie) - zestaw do szycia i drobnych napraw jest niezbêdny!
* Warto wzi±æ odrobinê alkoholu (wino/miód) na rozgrzewkê;
* Jako manierka, lepiej ni¿ buk³ak sprawia siê butelka gliniana - nieco wiêkszy ciê¿ar zrekompensowany jest przez odporno¶æ naczynia na zgniecenie, lepszy smak wody, wygodniejszy kszta³t.
* Róg do picia mo¿na ca³kiem wygodnie odstawiæ, wbijaj±c w ziemiê
Bryan przy swoich baga¿ach
Kliknij, aby zobaczyæ za³±cznik
Nasza dzielna dru¿yna
Kliknij, aby zobaczyæ za³±cznik
Dentysta z brukwi±
Kliknij, aby zobaczyæ za³±cznik
Indar na szlaku
Kliknij, aby zobaczyæ za³±cznik
Unkas
Kliknij, aby zobaczyæ za³±cznik
Na szlaku gdy ¶wieci s³oñce...
Kliknij, aby zobaczyæ za³±cznik
...i gdy pada deszcz.
Kliknij, aby zobaczyæ za³±cznik