Link do galerii:
http://picasaweb.google.pl/smednir/Thurneustift1416VIII2009#

W dniach 14-16 sierpnia 2009 w miejcowo¶ci Thuerneustift w Dolnej Austrii odby³a siê impreza rekonstruktorska z okresu Wojny Secesyjnej. Biwak i bitwa upamiêtnia³y kampaniê petersbursk± z roku 1864, a konkretnie bitwê Deep Bottom II.

Samo Tuerneuschtift to maleñka wioska le¿±ca z dala od cywilizacji, zagubiona w¶ród gór i winnic, wiêc czuli¶my siê tam bardzo dobrze. Miejsce na obóz mia³o pewne niedogodno¶ci, bo by³o umieszczone na ¶ciernisku, przez co nie mo¿na by³o paliæ ognisk przy namiotach, ale za to by³o jedno du¿e i d³ugie ognisko, gdzie ka¿dy móg³ sobie przygotowaæ ciep³y posi³ek czy zagotowaæ wodê. Zreszt± i tak by³o bardzo ciep³o wiêc ka¿dy my¶la³ raczej o czym¶ zimnym i oszronionym a nie o ciep³ym i ugotowanym.

Plan imprezy by³ bardzo dobry i przemy¶lany, miejsce naszych zmagañ pozwala³o harcowaæ do woli.

Oto relacja z imprezy autorstwa Smednira, ¿o³nierza 14th Louisiana Volunteers:

Pi±tek
Przyjechali¶my na miejsce tu¿ przed zmrokiem. Mimo, ¿e by³o do¶æ ciemno, bez najmniejszych problemów i z wpraw± godn± weteranów rozbili¶my dwa namioty typu 'psia buda', które wy¶cielili¶my s³om± i obozowym sprzêtem. Droga by³a mêcz±ca, i przyznam szczerze, ¿e tego dnia nie mia³em wiêkszej ochoty na integrowanie siê z Konfederatami innych nacji. Przy wje¼dzie do obozu nie da³o siê nie zauwa¿yæ piêkn± jankesk± armatê - napoleona. W wolnej chwili poszed³em siê z ni± przywitaæ. Jak siê okaza³o w pobli¿u krêci³o siê ca³kiem spore stadko jankesów, co wprawi³o mnie przed ch³odn± noc± w dobry nastrój, ¶wiadczy³o to bowiem o jednym – zapowiada³o siê niez³e strzelanko…

Noc zapada³a szybko, wiêc styrani podró¿± w formie kolacji obalili¶my na prêdko jedn± flachê konfederackiego burbona. Krótki rekonesans po ca³kiem rozleg³ym obozie i prosty wniosek, ¿o³nierze jednej i drugiej strony dopisali. Sobotnie walki zapowiada³y siê wyj±tkowo krwawo…

Przed pój¶ciem spaæ odwiedzi³ nas kapitan Tobler, informuj±c, ¿e bêdziemy pod jego dowództwem w kompani A. Z pocz±tku nie zrobi³ na nas wielkiego wra¿enia, jecha³o od niego tani± wód± i papla³ o jakie¶ odprawie o 23 i manewrach o 2 w nocy. Oczywi¶cie nic takiego nie mia³o miejsca. Jak siê pó¼niej okaza³o by³ to chyba jedyny kompetentny dowódca na polu walki.

Noc by³a do¶æ zimna. Spa³em w pe³nym mundurze, na poncho i pod dwoma kocami. Mimo tego da³o siê odczuæ nadchodz±c± jesieñ. Nie ma lekko…

Sobota
Zbudzono nas o 5:20. Podobnie jak w Boxbergu zastanawia³a mnie kondycja i mocne g³owy konfederackich ¿o³nierzy. Do pó¼na w nocy towarzystwo chla³o i ¶wietnie siê bawi³o. Có¿, trzeba by³o wstaæ, zrzuciæ onuce, wci±gn±æ buciory, siêgn±æ po ³adownice i karabin, i by³o siê gotowym do wymarszu. Dwuszereg zosta³ sformowany za lini± drzew. Teren by³ do¶æ ciê¿ki. Brodz±c w mokrej trawie i pokonuj±c w niema³ym trudzie kolejne do³y wypatrywali¶my naszego upragnionego celu – Jankesów. Zwiadowcami kompanii A byli niezawodni ¿uawi z Luizjany. W kompanii mieli¶my tak¿e jednego strzelca wyborowego. Na skrzy¿owaniu kilku dróg zajêli¶my pozycje bojowe i czekali¶my na rozkazy. Po d³ugim oczekiwaniu przyby³a kawaleria kieruj±c nas na kolejne wzgórza. Wracali kolejni zwiadowcy z morowymi minami, jankesów ni ma. Zdecydowali¶my siê zatem wróciæ do obozu i g³odni walki spacyfikowaæ wszystko niebieskie co bêdzie siê rusza³o. Kompania zosta³a podzielona na pododdzia³y i rozproszona w terenie. Przeprowadzili¶my b³yskawiczn± i g³o¶n± szar¿e wpadaj±c miêdzy jankeskie namioty. Tylko nieliczni mieli na tyle godno¶ci ¿eby zza nich wyjrzeæ. Wziêli¶my kilku jeñców, a namioty zosta³y spl±drowane. Nie okazali siê godnymi przeciwnikami. Pozosta³o mieæ tylko nadziejê, ¿e jak siê niebieskie mi¶ki wy¶pi±, to w popo³udniowej bitwie lepiej siê zaprezentuj±.

Czas na ¶niadanie, choæ nie pamiêtam ¿ebym co¶ jad³. Tego dnia ¿ywi³em siê g³ównie adrenalin± i ¿±dz± skopania kilku niebieskich ty³ków. Dzieñ zapowiada³ siê wyj±tkowo upalnie, wiêc g³ównie uzupe³niali¶my p³yny. By³a chwila przerwy wiêc pospacerowali¶my nieco po obozie odwiedzaj±c lokalnego fotografa, legionowego rusznikarza, jankeskiego kucharza, domokr±¿cê i kilku ¶wirów przyby³ych z dalekiej prerii z zamiarem wsparcia naszych zwiadowców. Na terenie obozowiska by³a sto³ówka i trzy sklepiki, w których mo¿na by³o kupiæ m.in. proch, sukno, gotowe ubrania, browary, guziki i inne drobiazgi.

Potem wys³ano nas do lasu, gdzie w cieniu drzew zapoznawali¶my siê z terenem i kolegami z kompanii A.
Mieli¶my wystarczaj±co wolnego czasu, który wykorzystywali¶my na szpiegowanie jankesów, sabota¿owanie ich dzia³, dyskusje o nadchodz±cych wyborach i innych takich. Jednym s³owem poznawa³o siê kolejnych konfederackich Austriaków, Czechów i Niemców. Trzeba przyznaæ, ¿e towarzystwo doborowe. Z przyjemno¶ci± ogl±da³o siê æwiczenia artylerii i kawalerii konfederackiej. Równie¿ dwie kompanie jankesów robi³y wra¿enie, zw³aszcza ¿e w szeregach mieli trêbacza i dobosza.

Godnym odnotowania by³ Indianin wymalowany w barwy wojenne, który nie tylko bardzo skutecznie wspiera³ naszych flankierów, ale tak¿e na polu bitwy sia³ mordercze zamieszanie w niebieskich szeregach. Jego samodzielne ataki na flanki i ty³y jankeskiej battle line wzbudza³y respekt i szacunek.

W okolicy po³udnia odby³ siê walny apel wszystkich oddzia³ów w obozie. Oficerowie i podoficerowie sk³adali zwiêz³e raporty o nastrojach bojowych swoich podleg³ych jednostek konfederackiemu pu³kownikowi, który niew±tpliwie zaplusowa³ tym, ¿e pozwoli³ nam w warunkach bojowych u¿ywaæ wyciorów i bagnetów (!!). Poza tym nie wykaza³ siê niczym spektakularnym (oprócz gawêdziarstwa i robienia rubasznych min), a jego umiejêtno¶ci na polu walki pozostawa³y wiele do ¿yczenia.

Przed bitw± zdecydowano (niestety), ¿e zostaniemy przesuniêci do kompani B, zdecydowanie s³abszej moralnie, ale to chyba gównie z powodu kontrowersyjnych i niekompetentnych lakierników, których oddelegowano na dowódców oddzia³u. Tak wiêc w kompanii B przeszli¶my kolejn± ciê¿ka musztrê (ciê¿k± g³ównie z powodu upa³ów). W kompanii by³o kilku nowych rekrutów, których do¶æ brutalnie (ku uciesze weteranów) potraktowano przed g³ówn± potyczk±. Albowiem wysmarowano ich twarze papk± wody i prochu.
Przed waln± bitw± kapral kompanii da³ mi pod opiekê jednego niemieckiego rekruta. M³ody prze¿y³, choæ dosta³ od oficera ostra reprymendê, bo mu nerwy puszcza³y na widok zbli¿aj±cych siê niebieskich, i strzela³ nie tam gdzie powinien. Mimo wszystko mogê byæ dumny z powierzonego mi zadania.

Bitwa. Ta zapowiada³ siê wyj±tkowo smakowicie. Artyleria jankesów i nasza zajê³a pozycje na wzniesieniach. Od d³u¿szego czasu s³ychach by³o strza³y w lesie, to odwa¿nie dowodzona kompania A stawa³a czo³a dwóm jankeskim oddzia³om. W koñcu zostali przegonieni z lasu i ostrzeliwuj±c siê w skirmishu wycofali na pozycje naszej artylerii. Dzia³a grzmia³y przyzwoicie. By³y pe³nowymiarowe, a ich huk dos³ownie zwala³ z nóg. Kiedy jankeska linia wy³oni³a siê z lasu, zosta³a zaatakowana przez nasz± kawaleriê. Przy ka¿dej nadarzaj±cej siê okazji przeprowadza³a ona szar¿e rozgryzaj±c jankeskie szeregi. W koñcu weszli¶my do walki. Mi³o by³o widzieæ przed sob± dwa d³ugie szeregi jankeskiej piechoty. Jak ju¿ wcze¶niej wspomina³em nasi dowódcy ¶rednio sobie radzili pod jankeskim ogniem. Na szczê¶cie w szeregach mieli¶my wielu weteranów, dziêki czemu rekompensowali¶my braki kadry oficerskiej. Nasze salwy zbiera³y krwawe ¿niwo w jankeskiej linii, ja mia³em szczê¶cie staæ w drugim szeregu i z pierwszych staræ uda³o mi siê wyj¶æ bez szwanku.

Kilkakrotnie pod intensywnym ostrza³em jankesów oddawali¶my pole trac±c przy tym kilku ch³opaków (szczê¶liwie s³u¿ba sanitarna dzia³a odwa¿nie i skutecznie). Po och³oniêciu wracali¶my z rebel yell i odbijali¶my wcze¶niej utracone pozycje.

Bitwa zakoñczy³a siê zmasowan± szar¿± na jankeskie pozycje, ich przerwaniem, zdobyciem dwóch dzia³ i rozbiciem linii. W³asnorêcznie uziemi³em dwóch jankesów, a trêbacza wzi±³em do niewoli. Niestety chwile pó¼niej zastrzeli³ mnie tchórzliwy jankeski ¿u³aw. Nikt nie mówi³ ¿e bêdzie lekko… Bitwa by³a skoñczona.
Na bitwê zebra³a siê ca³kiem liczna grupa publiczno¶ci. Niektórzy poczuli klimat i ubrali siê w epokowe stroje. Potem nast±pi³a ma³a defilada przez wioskê i darmowy browar.

Zanim towarzystwo rozlaz³o siê po knajpach nasz kapral otrzyma³ bardzo ciekawy podarunek – ³uskê armatni±, w ramach podziêkowania za przybycie na imprezê, byli¶my bowiem oddzia³em który pokona³ najd³u¿sz± drogê do Thuerneustift.

Dzieñ by³ wyj±tkowo mêcz±cy, g³ównie z powodu pal±cego s³oñca. Dlatego mi³o by³o spêdziæ w cieniu trochê czasu z piwem w rêce.

Wieczorem pe³nili¶my przez dwie godziny wartê. Z pilnowaniem ogniska obozowego nie by³o wiêkszych problemów. Ciekawiej by³o za¶ z patrolowaniem obozu jankesów, wyra¼nie by³o im nie w smak, ¿e spacerujemy po ich terenie z bagnetami. Dlatego ¿eby popsuæ nasze dobre nastroje zak³adali na nas ró¿ne pu³apki. Szczê¶liwie w ¿adne nie wpadli¶my.

Wieczorem by³o weso³o. Jankesi siê rozegrali, nasz kapral z Bruniem da³ koncert. Zrobi³o siê mi³o i przyjemnie, tym bardziej, ¿e wraz z wieczorem zrobi³o siê nieco ch³odniej, a noc zapowiada³a siê cieplejsza od poprzedniej.

Ostatnie godziny przed pój¶ciem spaæ spêdzi³em w towarzystwie jankeskich ¶piewaków i dwóch kaprali z kompani A i B. Jako ¿e by³em skonany, odpu¶ci³em sobie imprezowanie z Tygryskami. Go¶cie maja koñskie zdrowie!

Niedziela
Zwinêli¶my siê do¶æ szybko, bo jako¶ ok. 7. Wiêkszo¶æ jeszcze spa³a, po¿egnali¶my siê wiêc tylko z nielicznymi. Tego ranka wielkie brawa nale¿± siê jankeskiemu kucharzowi, który twardo sta³ na posterunku i poczêstowa³ mnie i Brunia pysznymi nale¶nikami.