W ostatni weekend odby³ siê w Czechach biwak upamiêtniaj±cy bitwê o Big Bethel z 10 czerwca 1861.
Co prawda po zapowiedziach organizatorów mia³em nieco inne wyobra¿enie o samym miejscu i przebiegu spotkania ale i tak spêdzi³em ten weekend przyjemnie i po¿yteczenie.
Do Stonetown dotarli¶my w pi±tek po po³udniu. Samo "miasto" to kilka domków w tym jeden w budowie ale mimo to wprowadzi³y odpowiedni klimat. Równie¿ pó¼niej, jako strefa neutralna i jedyne miejsce sprzeda¿y alkoholu w promieniu kilku kilometrów, miasteczko sta³o siê swoist± platform± porozumienia miêdzy Pó³noc± a Po³udniem
Po rozbiciu namiotu i krótkim odpoczynku, razem z kolegami z Pó³nocnej Karoliny i Luizjany odbyli¶my zajêcia z musztry. Nie trwa³y zbyt d³ugo, ale wieczór dopiero siê rozpoczyna³. O zmierzchu rozpoczê³o siê pierwsze starcie z Jankesami - silne patrole obydwu stron stoczy³y potyczkê w lesie. Pó³nocniki zostali odparci w kierunku w³asnego obozu, pó¼niej zapadaj±ce ciemno¶ci uniemo¿liwi³y prowadzenie dzia³añ. Jedynie wystawione warty czasami ostrzeliwa³y siê nawzajem.
Sobota mia³a rozpocz±æ siê bitw± o wschodzie s³oñca. Organizatorzy, chyba powodowani trosk± o zdrowy sen uczestników, przesunêli wschód s³oñca na godzinê 6.00 Oczywi¶cie oddzia³y Po³udnia, s³yn±ce ze znakomitego morale i dyscypliny, równo o 6.00 by³y na posterunkach, nigdzie jednak nie mo¿na by³o dojrzeæ Jankesów. Jedyny wyj±tek stanowi³o "niebieskie" dzia³o wraz obs³ug±, która twierdzi³a, ¿e ich tu nie ma W szeregach Konfederatów pojawi³a siê plotka, ¿e Jankesi ¶pi±, ewentualnie oddaj± siê grzechowi sodomii lub gwa³cenia miejscowych kóz i owiec. Jednak patrol wys³any dla sprawdzenia sytuacji obali³ te ¶mia³e tezy. Nie wykryli¶my w obozie nawet jednego, ma³ego, ¶mierdz±cego Jankesa. Mówi±c krótko, wrogi obóz by³ pusty. ¯eby jednak nie wracaæ z pustymi rêkami, zagarnêli¶my flagê Unii, która niemrawo ³opota³a na obozowym maszcie. Po powrocie do naszych, rado¶ciom i krotochwilom nie by³o koñca. W koñcu okaza³o siê, ¿e organizator niezbyt jasno wyt³umaczy³ gdzie ma siê odbyæ poranna bitwa i oddzia³y Pó³nocy uda³y siê w nieco innym kierunku ni¿ to byæ powinno. Có¿, na wojnie bywa ró¿nie W koñcu poranna batalia rozpoczê³a siê z pó³toragodzinnym opó¼nieniem. Samo miejsce te¿ nie by³o wybrane jako¶ szczególnie szczê¶liwie, poniewa¿ pierwsza faza boju toczy³a siê w pobli¿u parkingu samochodowego, nieco rani±c mój zmys³ estetyczny XXI-wiecznymi pojazdami. Na szczê¶cie pó¼niej Konfederaci wycofali siê na z góry upatrzone pozycje w Stonetown, gdzie rozgorza³a walka miêdzy zabudowaniami. Walczono o ka¿dy budynek, a no¿e i piê¶ci by³y w u¿yciu równie czêsto jak karabiny. W koñcu wojska Pó³nocy zosta³y rozbite. Jako¶ specjalnie nie bola³em nad tym faktem.
Czas pomiêdzy porann± a popo³udniow± bitw± spêdzili¶my na rekonstrukcji ¿ycia obozowego, musztrze i zbieraniu grzybów, których w okolicy by³a wielka obfito¶æ. Podgrzybków i ma¶laków by³o zatrzêsienie, a opieñki mo¿na by³o kosiæ kos± czy inn± kosiark±. Oczywi¶cie grzyby zdominowa³y sobotnie menu za co by³em bardzo wdziêczny mojej ¿onie, która by³a ³askawa zamieniæ te dary lasu w pyszne jedzenie.
Poniewa¿ poranna bitwa rozpoczê³a siê pó¼niej ni¿ planowano, mój konfederacki nos podpowiada³ mi, ¿e ta popo³udniowa dla odmiany rozpocznie siê wcze¶niej ni¿ to by³o w "rozk³adzie jazdy". Có¿, moje przypuszczenia znalaz³y potwierdzenie w osobie chudego, wrednego oficerka, który godzinê przed planem og³osi³ alarm i zacz±³ wyganiaæ wojska na spotkanie z Pó³noc±. Oczywi¶cie wyruszyli¶my z rado¶ci± i ochot±.
Sama bitwa by³a bardzo ciekawa i "ruchliwa", pozwoli³a dowódcom na prowadzenie oddzia³ów zarówno w zwartych liniach jak i w tyralierze. Dziêki du¿emu obszarowi dzia³añ mo¿na by³o w praktyce przeæwiczyæ wszelkie manewry, zwroty, a przy okazji wykonaæ d³u¿sze i krótsze przemarsze. Na pocz±tku, wspó³pracuj±c z artyleri±, wyparli¶my oddzia³y jankeskie do lasu. Niebieskim, po d³u¿szej wymianie ognia, uda³o siê w koñcu oderwaæ od nas. Uszli w las, my oczywi¶cie za nimi. Uciekali tak szybko, ¿e uda³o im siê przeprowadziæ szczwany manewr - odbili daleko w bok i w ty³, i w koñcu zaatakowali nasze umocnienia w lesie, gdzie mieli¶my dzia³o i nieco piechoty. Konfederaci bronili siê dzielnie ale jednak ulegli ogromnej przewadze liczebnej. Kiedy przybyli¶my z odsiecz±, jedynymi ¿ywymi byli Jankesi. Trzeba by³o pom¶ciæ poleg³ych kolegów, a zemsta by³a sroga. W szybkim tempie wyparli¶my oddzia³y wroga w kierunku miasta. I znów rozgorza³a walka miêdzy zabudowaniami, która jednak zakoñczy³a siê szybciej ni¿ by¶my chcieli. Okaza³o siê bowiem, ¿e od strza³ów w lesie zapali³a siê ¶ció³ka, zosta³a wezwana stra¿ po¿arna a wszelkie dzia³ania wojenne zosta³y zakoñczone. Stra¿acy przy pomocy rekonstruktorów szybko poradzili sobie z zagro¿eniem.
Sama bitwa trwa³a oko³o dwóch godzin, wiêc pomimo wcze¶niejszego zakoñczenia i tak dzia³o siê du¿o. W sumie wystrzeli³em ok. 100 ³adunków, nastrzela³em siê do oporu.
Jak wiadomo walka bardzo odwadnia organizm. Tak wiêc po bitwie szczególnie oblegany by³ saloon, gdzie oprócz burbona z Tenesee serwowano równie¿ miejscowe piwo o wdziêcznej nazwie "Rebel". Odwodnienie organizmów musia³o byæ znaczne, poniewa¿ saloon zamkniêto sporo po pó³nocy.
Impreza, pomimo paru niedoci±gniêæ organizacyjnych by³a bardzo udana. Bardzo dobra lokalizacja miasteczka z dala od cywilizacji tworzy³a ¶wietny nastrój. Obóz wytyczono nam pod lasem, drzewa przez d³u¿sz± czê¶æ dnia dawa³y przyjemny cieñ. Obóz Unii by³ po drugiej stronie miasta, wiêc Jankesi nie pêtali nam siê po obozie i vice versa. Poza tym, co mnie szczególnie cieszy³o, du¿o by³o zajêæ z musztry, ale to ju¿ zas³uga kolegów z 1st Virginia Volunteers z którymi mia³em zaszczyt i przyjemno¶æ wspó³pracowaæ.
Szkoda trochê, ¿e ilo¶æ uczestników by³a niezbyt du¿a, wydaje mi siê, ¿e w sumie by³o ok. 100-120 osób razem z kobietami i dzieæmi. No ale atmosfera by³a bardzo mi³a i przyjacielska, zajêæ by³o sporo, a bitwy konkretne i daj±ce satysfakcjê prostemu ¿o³nierzowi.
Mam nadziejê, ¿e to ju¿ ostatni biwak, na którym by³em jedynym ¿o³nierzem z Polski. 14th Louisiana Volunteers powoli siê rozrasta i w przysz³ym roku ju¿ kilku mundurowych z tego oddzia³u bêdzie je¼dziæ na imprezy rekonstruktorskie.
Mo¿e Konfederacie to nie wypada, ale trzymam kciuki za rozwój choæby jednego, malutkiego oddzia³ku wstrêtnych Jankesów Zawsze to przyjemniej strzelaæ do Polaka ni¿ do jakiego¶ Niemca czy Czecha ;)
Parê zdjêæ z Big Bethel 1861/2008: http://picasaweb.google.pl/regiment.klodzko/BigBethel2008