Czołem!
Wszystko fajne co pisze się co roku w osobnej podrubryce rubryki "kalendarz imprez". Niemniej akurat impreza "Dni Grunwaldzkie" ma konkretne tło historyczne (co roku to same). Owe tło nie ma nic wspólnego tylko ze strojami lub tylko z uzbrojeniem, dlatego uważam, że warto uruchomić osobny rozdział. Proponuję ogólną kategorię "historia" i podrubrykę "wojskowość" (czyli historia wojskowości).
Rzucę więc parę pytan "lwom na pożarcie":
pytanie 1.) Kto dysponuje - bynajmniej w częściach - tekstami "Cronica confliktus Wladislai Regis Poloniae Cruciferis"?
pytanie 2.) Ile w tym zachowanym tylko w wersji niepełnej dziele M. Trąby i Z. Oleśnickiego o samej bitwie?
pytanie 3.) Na ile różni się ten dawny język polski od współczesnego? Czy umiałby ktoś uszczęśliwić nas małym przykładami?
z p. - Thomas
witam...
zaspokojê twoj± ciekawo¶æ. Kronika Mistrzów Pruskich Marcina Murinusa spisana po polsku w roku 1582......UWAGA ....!!!! na podstawie wy³±cznie wtedy dostêpnych dokumentów krzy¿ackich. Znajdziesz tam te¿ ró¿nicê w jêzyku ówczesnym a wspó³czesnym.......
Mi³ej lektury.....
MISTRZ PRUSKI DWUDZIESTY I TRZECI
Ulrych von Jungingen, brat rodzony Konrada mistrza pruskiego, na stolicê mistrzowsk± wybrany roku 1404, gdy cesarz Rupertus a W³adzis³aw Jagie³³o król polski panowali. Z tym mistrzem potem Witu³t mia³ drugi zjazd u Kowna, pokój wiêcej potrzebny ni¿ uczciwy stanowi±c (bo na ten czas z moskiewskim mia³ co czyniæ), gdzie za¶ pañstwo ¿mudzkie Krzy¿akom wiecznym darowaniem zapisa³, dawszy im listy ³aciñskim i niemieckim jêzykiem na siê pisane, a gdy siê uboga ¯mud¼ s³u¿yæ Niemcom wzbrania³a i ich urzêdnika w nocy dawili i zabijali, pro¶bami te¿ Witu³ta, aby okrutnym Niemcom w moc nie podawa³, uchodzili.
Witu³t ich gwa³tem pod jarzmo niemieckie przywiód³. Krzy¿acy te¿, aby snadniej zniewoliæ ¯mud¼ mogli; trzy zamki w ziemi zbudowali, dwa nad Niewi±¿± rzek± a trzeci na u¶ciu Dubissy, gdzie w Niemen wpada. Tak z obu stron krótki pokój by³, bo gdy Roku Pañskiego 1409 nieurodzaj wielki w Litwie by³, W³adzis³aw król bratu Witu³towi pos³a³ do Litwy 20 szkut nadowanych z zbo¿em, te wszystkie kaza³ mistrz pruski Ulrych pobraæ. A gdy siê tego król upomina³, jeszcze szydzili mówi±c, i¿ to zbrojê przeciw nam krze¶cijanom poganom posy³aj±. Nadto kupce litewskie, którzy byli Ragnecie, pobili i kupie ich miedzy siê rozszarpali. Tym¿e Witu³t przywiedziony, ziemiê ¿mudzk±, któr± by³ Krzy¿akom post±pi³ dla pokoju, za¶ opanowa³, urzêdniki i starosty z zamków powyrzuca³, ¿o³nierze iie pobi³, drugie powi±za³, czemu ¯mud¼ barzo rada, ¿e z r±k okrutnych wysz³a.
Z³o¿ony potem sejm by³ w £êczycy, na którym zamknêli, aby do mistrza pruskiego byli pos³owie wys³ani, którzy by pokój z Witu³tem a z mistrzem znowu uczynili. Z tych pos³ów by³ przedniejszy Miko³aj Kurowski arcybiskup gnie¼nieñski, który gdy mistrza do mi³ej zgody wiód³ piêknym napominaniem, on z popêdliwo¶ci± powiedzia³, ¿e bez miêszkania tego nad Litw± siê m¶ciæ chce. Tam arcybiskup nie mog±c mistrzowej hardo¶ci ¶cirpieæ, rzek³: „Przestañ nas wojn± straszyæ, bo je¶li ty na Litwê siê oburzysz, nas pogotowiu z wojn± doma mieæ bêdziesz”. Na co mistrz Ulrych: „Dobrze, dobrze - powiada - gdy ju¿ wiem ten umys³ królewski, wolê siê te¿ g³owy ani¿li nóg uj±æ”. A tak nie miêszkaj±c s³ów swych potwierdzi³ skutkiem, bo pos³y odprawiwszy, Dobrzynia moc± doby³ i spali³, a starostê Jakuba P³omiñskiego ze wszystkim rycerstwem po¶cinaæ kaza³, Rypina, Lipna, Z³otoryjej moc± zdobywa³. Bobrowniki przez podanie Bart³omieja P³omykowskiego z herbu Lisów wzi±³. Bydgoszczy tak¿e od przenajêtego burgrabiego dosta³. Okrucieñstwo na ten czas wielkie Krzy¿acy pokazowali, szlachtê, mieszczany, wie¶niaki z ¿onami i dziatkami siek±c i morduj±c.
Widz±c król Jagie³³o nieprzew³oki, ruszy³ Polskê, Litwê, Ru¶ na wojnê. Malipolacy z Rusi± do Wolborza, a Wielgopolanie do £êczyce siê ¶ci±gnêli. Potem król u Radziejowa wojska zszykowawszy, pod Bydgoszcz± ostatniego dnia wrzesznia przyci±gn±³, a za o¶m dni zamku (na on czas mocnego) doby³. Mistrz te¿ pruski u Swiecia swoje zgromadzi³ wojska, przeciw którym król czê¶æ ludu swego pos³a³, którzy Niemce rozgromiwszy, obozy ich z namiotami pobrali.
A wtem pos³owie króla czeskiego Wac³awa przyjachali, którzy te burdy pohamowali, a z obu stron przymierze do 24 dnia czerwca roku przysz³ego utwierdzili. A gdy czas przymierza wychodzi³, ten wyrok król czeski uczyni³, aby mu w moc dali na rok dobrzyñsk± ziemiê, a on mia³by j± potem spu¶ciæ temu, którego by rozumia³ wiêtsz± mieæ ku niej sprawiedliwo¶æ. Skaza³ te¿, aby Polacy nigdy ze wschodniego kraju, jako z Litwy i z Moskwy króla sobie nie obierali, mieni±c tam byæ wszystko pogany. A król W³adzis³aw wyroku czeskiego króla nie czekaj±c, do Litwy odjacha³, gdzie z bratem Witu³tem potajemnie siê zmówili, pruskim Krzy¿akom odpieraæ. Ale pierwej król pos³a³ Witu³ta do Zygmunta króla rzymskiego i wêgierskiego przymierze stanowiæ, którego Zygmunt dzier¿eæ nie chcia³, bo z Krzy¿akami trzyma³, nadto przeciw Jagie³³owi królowi Witu³ta namawia³, obiecuj±c go litewskim królem uczyniæ, je¶liby Prusom przeciw królowi pomaga³, czego Witu³t uczyniæ nie chcia³.
Ulrych mistrz pruski ze wszystkich stron wojska zbiera³, roku 1410, chc±c moc i si³ê sw± pokazaæ. W³adzis³aw te¿ król ukrzywdzony bêd±c, ruszy³ siê z wojski swymi, które z Polski, Litwy, Rusi, z ¦l±ska, z Czech zebra³. Przybyli k niemu szlachcicy z Wêgier polscy z pocztami swymi, którzy w Wêgrzech za zas³ugami swymi dobrze bêd±c opatrzeni, woleli to opu¶ciæ, a utrapionej ojczy¼nie do gard³ pomagaæ, jako Zawiszowie, Grabowscy, Brog³owski, Kalski, Skarbek, Pucha³a, Górski, Malski etc. Z tymi wojski król do Prus moc± ci±gn±³.
Ulrych mistrz pruski bêd±c mocny na sto i czterdzie¶ci tysiêcy wojska niemieckiego, dobrze sobie tuszyl, a tak nad rzekê Drwi±c± przyci±gn±wszy, brzyg swój strzelb± i okopem dobrze obwarowa³, mosty te¿ pokazi³, broni±c naszym przebycia. Uda³ siê przeto król z wojski swymi na górê, a u wsi rzeczonej Wysoka blisko Dzia³dowa siê obozem po³o¿y³, gdzie wszyscy z nabo¿eñstwem Sakrament Pañski przyjmowali, a do boju ju¿ gotowymi byli, gdy¿ im król krzywdy niezno¶ne od Krzy¿aków, sprawiedliwe podniesienie wojny, a zatem pewne zwyciêstwo z p³aczem przek³ada³, co rycerstwo z p³aczem przyjmuj±c, tym ochotniejszymi do boju byli. Dla niepogód potem wielkich daliej siê ruszy³y wojska królewskie, a w czystej równinie siê po³o¿y³y u D±brówna albo Grynwaldu i Tanenbergu, gdzie te¿ ju¿ Ulrych Jungingen mistrz pruski z swojemi by³ gotów.
Król i¿ siê na sw± moc nie spuszcza³, gdy¿ ta okrom Bo¿ej barzo w±t³a, na modlitwach tymi czasy trwa³. A oto pos³owie jeden za drugim opowiadaj± tu¿ byæ z ogromnymi wojski Prusaki. Witu³t te¿ na króla wo³a³, aby tych modlitw przesta³, gdy¿ nieprzyjaciel tudzie¿, ale siê namniej król nie lêka³, ani od gor±cej modlitwy odwie¶æ siê da³, maj±c w Bodze mocne ufanie. Tymczasem Zymdram Maskowic miecznik krakowski wojska polskie szykowa³ i ko¿dy wed³ug powinno¶ci urz±d swój wykonywa³. A Niemcy ju¿ te¿ w sprawie stali, a si³a mnogo¶ci swej ufaj±c, hardzie przeciw naszym kazali. Odprawiwszy swe nabo¿eñstwo, król na cisawy turecki koñ wsiad³, a swoim dobr± otuchê daj±c pilnie napomina³, aby ko¿dy czci mi³o¶nik dzielno¶æ sw± tu pokaza³, maj±c rzecz sprawiedliw±, zwyciêstwa pewnego siê spodziewa³.
Wtem Ulrych mistrz pruski królowi dwu pos³u z mieczmi go³ymi pos³a³, z których jeden króla rzymskiego by³, na tarczy or³a czarnego w z³otym polu maj±c, drugi ksi±¿êcia szczeczyñskiego z Gryfem czerwonym w bia³ym polu, którzy królowi miecze oddaj±c, tak poselstwo po niemiecku sprawowali: ”S³awny królu, Ulrych mistrz pruski dwa mieczaæ pos³a³, jeden tobie, a drugi Witu³towi bratu twemu na pomoc, aby¶ z sob± nie trwo¿y³, ale ¶miele siê z nim potyka³, a je¶li ciasne pole masz, chceæ swego ust±piæ, aby tobie i jemu przestronno by³o”. I takeæ siê sta³o, ¿e po niewoli ust±piæ musia³. Król wzi±³ miecze, a skromnie odpowiedzia³ pos³om w te s³owa: „Acz broni mam z potrzebê, jednak¿e i te miecze, mnie jakoby na lekko¶æ od nieprzyjaciela pos³ane, w imiê Bo¿e przyjmê, maj±c to za pewny znak zwyciêstwa”. Jeszcze te miecze w skarbie królewskim i do dzi¶ dzieñ chowaj±.
Oboja strona ju¿ do bitwy gotowa i chciwa, Ulrych mistrz pruski z wielko¶ci ludu zbrojnego, a król z sprawiedliwej rzeczy zwyciêstwa siê nadziewa. Uderz± przeto w tr±by, w bêbny, znak ku potkaniu daj±c, a ko¿dy jako prawy hetman swoje do ¶mia³o¶ci mêskiej pobudza. Wypu¶cili wtem Niemcy dzia³a, ale z ³aski Bo¿ej ¿adnej szkody w Polakach nie uczynili. Stoczyli potem z obu stron tak ogromn± bitwê, ¿e daleko grzmot zbrój jakoby dom dom, a wie¿a wie¿ê wali³a) by³o s³yszeæ : tak na godzinê w±tpliwa bitwa trwa³a. Krzy¿acy widz±c s³abszy róg byæ prawy u naszych (w którym by³a Litwa, Ru¶ i Tatarzy uszykowani) w nie pêdem uderzyli, w czym jednak siê nie omylili, bo zbrojnego ludu niemieckiego rêcznej bitwy wytrwaæ nie mog±c Litwa, Ru¶, Tatarzy ty³ podali, ¿e drudzy a¿ siê w Litwie (powiedaj±c byæ przegran± królewsk± i Witu³tow±) zostali. Sami Smoleñszczanie Rusacy mê¿nie siê pod trzema chor±gwiami zastawili, hydz±c siê szkarad± ucieczk±, czym nie¶mierteln± sobie mêstwa i dzielno¶ci s³awê sprawili. Straciwszy potem ufiec jeden do Polaków siê przy³±czyli na lewy róg. W tym te¿ Jan ¯arnowski, Czech, który cudzoziemce Czechy, Morawce etc. sprawowa³, uciek³ z swoimi, maj±c zmowê z Niemcami, który potem cze¶æ straci³.
Bili siê jednak naszy mê¿nie, ale gdy wtem królewsk± chor±giew Niemcy wydarli (a Marcin Wrocimowski krakowski chor±¿y j± w poruczeniu mia³), rzucili siê do niej Polacy i tak siê mê¿nie o niê bili, ¿e jej za¶ dostali, zatem te¿ ju¿ Niemcy szwankowaæ poczêli. Dokazowa³ na ten czas mêstwa grof z Lusacyi, niejaki Dypoldus Kikierzyæ, zawo³any rycerz, który w zupe³nej zbroi bêd±c, przebija³ siê przez wojska polskie a¿ do króla, a gdy na siê drzewa z³o¿yli, Zbigniew Ole¶nicki króla uprzedzi³, a Dypolda z konia zbi³, tam go potem drabanci królewscy dobili. Nie lada to mêsztwo by³o dzierzkiego m³odzieñca Ole¶nickiego, bo na³amanym ju¿ drzewem tego dokaza³, za co potem od króla uczczony, gdy duchownym zostaæ umy¶li³, krakowskim biskupstwem.
Sze¶æna¶cie potem ufów niemieckich chcieli swego poprawiæ, ale i tych si³a usta³a, pierzchaæ tedy wszyscy poczêli, a naszy tym ¶mieliej nacierali, goni±c bili, siekli, drugie wi±zali, a¿ do samego zmierzchu. Do obozów siê potem ³añcuchami otoczonych i ro¿nami otykanych rzucili, gdzie te¿ co siê nawinê³o nie ¿ywili, wielko¶æ skarbów, rystunku i naczynia wojennego, dzia³ tak¿e dóstali. Wina, których by³o w obozie dosyæ, kaza³ król (dla jadu) obsiec. Rozmaitych tam przypraw na mêczenie Polaków naleziono, jako p³ótna ³ojem, ¿ywic± i woskiem napuszczane etc., ale sobie byli ten dó³ ukopali.
Tak w dzieñ ¶w. Rozes³añców to s³awne zwyciêstwo król polski W³adzis³aw nad Krzy¿aki otrzyma³, którzy ze wszystkiego prawie krze¶cijañstwa dla wyg³adzenia Polaków pomocy sobie byli zebrali, ale je Bóg dla pychy i innego ³otrostwa pokara³.
W tej bitwie Ulrych Jungingen mistrz pruski, który miecze krwawe z hardo¶ci królowi by³ pos³a³, od chudego draba zabity, a przy nim 300 albo jako inni k³ad± 400 kontorów, z wielko¶ci± pani±t i rycerstwa, których wobec wszystkich 50 000 byæ pisz±, poleg³o. Poimani Kazimierz ksi±¿ê szczeczyñskie przez Skarbka z Góry i Konrad ksi±¿ê ole¶nickie przez Czecha z Salce, a ci byli z strony pruskiej, z narodu królów polskich id±c. Poimany te¿ Jerzyk Kerczdorf grof ze 40 pani±t czeskich, a tak wiê¼niów wszystkich spólnie 40 000 siê nalaz³o, a nie dziw temu, gdy¿ wojska niemieckiego 140 000 by³o. Wypuszczeni s± z wiê¼niów niktórzy ¶lubem zawi±zani, drugie do Polski zabrano, a na zamkach chowani, jako ksiê¿e szczeczyñskie, ole¶nickie i inszy. Dwu kontorów wzi±³ sobie Witu³t, Marquarda Salisbacha kontora brandeburskiego i Samborga, którzy i¿ na zje¼dzie niktórym pod Kownem matkê jego zsromocili i na ten czas ju¿ wiê¼niami bêd±c, nic z swej hardo¶ci nie upuszczali (acz siê za nimi król przyczynia³), da³ ich Witu³t ¶ci±æ.
Rozes³a³ potem król do Polski goñce, aby od Boga dane zwyciêstwo wszem stanom objawili, zaczem wszystka Polska rozweselona Bogu dziêki (od którego wszelakie zwyciêstwo) oddawa³a.
Po te¿ pora¿ce smêtni Krzy¿acy, z Malborku przyjachawszy, ¿±dali u króla pokornie, aby rycerstwu poleg³emu pogrzeb uczyniæ dozwoli³, na co król zezwoli³, o¶wiadczaj±c siê i z p³aczem, ¿e z ich ¶mierci siê nie kocha, wola³by by³ zgodê, której oni chowaæ nie chcieli. Mistrz tedy pruski Ulrych Jungingen z poboiszcza wyzuty ze wszystkiego, do Malborku poczciwie prowadzon a tam u ¦w. Anny pochowan. Inszy kontorowie i bracia, paniêta tak¿e z rycerstwem poleg³ym, ko¿dy wed³ug stanu pogrzebiony.
Z naszych Polaków pospólstwa te¿ (jako w tej krotochwili bywa) niema³o zginê³o, a z celniejszych dwa tylko szlachcicy, Jakubowski i Ciulicki mê¿nego ducha bitwie wypu¶cili.
Henryk z P³awna kontor we ¦wieciu tymczasem, póki król na pobojszczu za zwyciêstwo Panu Bogu dziêkuj±c nabo¿eñstwo swe odprawowa³, on lud co narychlej zbiera³, a Malbork nim osadzi³. Zatem król z wojski swymi siê ruszy³. a M±lbork ze trzech stron obegna³, Polacy naszy od Nogatu, od Wis³y Litwa, a z po³udnia Rusacy z innym kozactwem siê po³o¿yli, a bez przestania z strzelb± mury t³ukli. Gdy to oblê¿enie malborskie trwa³o, ma³o nie wszystka szlachta pruska, che³mieñska, pomorska ze czterzema biskupy, to jest che³mieñskim, warmieñskim, pomezañskim i sambijskim dobrowolnie w moc królewsk± siê poddali. Miasta tak¿e i zamki w obronê sw± król przyj±³, jako naprzód Gdañsk, Królewiec, Elbi±g, Toruñ, Che³mno, ¦wiecie, Gniewo, Czczewo, Nowe, Brodnicê, Brandenburg i inszych wiele. Gdzie nad inne chêæ Elbin¿an przeciw Polakom siê pokaza³a, którzy Wernera Tetingera kontora swego z zamku wyrzucili, a zamek królowi podali, na którym Jana z Tarnowa wojewodê krakowskiego król prze³o¿y³.
Ten to Werner Tetinger nabarzej przeciw Polakom na wojnê wo³a³, a gdy drugi kontor z Mewy, grof von Wenderi (zabity potem w tej¿e bitwie z drugimi) tego rozradza³ i do pokoju z Polaki mieæ siê radzi³, Tetinger mu serce zajêcze, a nie mêskie przypisa³, a sam potem napierwej z pobojszcza jak zaj±c do lasu dun±³. W tym oblê¿eniu Malborka gdañski pleban (który tam na ten czas by³) z zamku malborskiego wyjacha³, jakoby d³u¿ej nie mog±c oblê¿enia wycirpieæ, a z sob± 30 000 z³otych czerwonych podwójnych miedzy ksiêgami i inszymi statki wywióz³ dla zbierania (przeciw naszym) rajtarów, którego Polacy, zdrady siê nie spodziewaj±c, wolno przez swe wojska, ogl±daj±c siê na staro¶æ i na godno¶æ urzêdu jego, przepu¶cili. A tu siê ucz, mi³y rycerzu, jako w sprawach wojennych nie ko¿demu dowierzaæ trzeba, boæ czasem rychliej owczym odzienim ni¿li zbroj± przemy¶lny zwojuje.
W³adzis³aw król osadziwszy zamki i miasta dobrowolnie w moc sw± podane Polaki z zas³u¿onymi Czechy, od Malborku siê ruszy³, mog±c go ju¿ w kilka dni przez podanie dostaæ, nie s³uchaj±c w tym zdrowej rady Miko³aja Tr±by podkanclerzego koronnego, który z p³aczem d³u¿szego oblê¿enia Malborku prosi³. Barzo tego odst±pienia Krzy¿acy byli wdziêczni, gdy¿ od Henryka von Plawen komora swego ledwie na kilka dni do obrony zamku byli uproszeni. A zatem siê wiêcej cieszyli, gdy król odje¿d¿aj±c na konia wychowa³ego i czerstwego wsiad³, który pod nim tudzie¿ pad³ i zdech³, co z³± wró¿k± pospolicie bywa. Radzyna jednak król nazad jad±c doby³, którego pró¿no polscy ¿o³nierze od grynwaldskiej bitwy dobywali. Tam piêtna¶cie pani±t niemieckich Krzy¿aków poimano, które do Polski król pod stra¿± pos³a³, insze wolno pu¶ci³.
pozdrawiam Hako
Cze¶æ "Hako"!
Dziêki za odpowied¼ i tekst. Ju¿ przeczyta³em czê¶æ i twierdzê, ¿e jest nieco inna (bo dawniejsza) stylistyka ale da siê swobodnie rozumieæ (oprócz tych wyrazów, na które natkn±³em siê po raz pierwszy). Polak chyby nie ma problemu z tym tekstem?!
Po tym, co przeczyta³em (do "confliktusa" jeszcze nie dotar³em) pytam siê, czy to na pewno pochodzi z owej kroniki "Cronica confliktus Wladislai Regis Poloniae Cruciferis"? Wydaje mi siê, ¿e widzia³em nawet zdania zbytnio bodobne do tego co znamy od D³ugosza. Czy mo¿na wiêc prosiæ o jeszcze wiêcej szczegó³ów o samym dziele?
z p. - Thomas
Dzieło Murinusa nie jest częścią Kroniki Konfliktu, której autorami są;
- późniejszy biskup Krakowa Zbigniew Oleśnicki - naoczny świadek bitwy,
- Mikołaj Trąba podkanclerzy koronny - uczestnik bitwy.
Powstała ona bezpośrednio po bitwie w latach 1410-11. Historycy oceniają ją jako wersję bitwy w/g polskiego króla Władysława Jagiełły. Kronika Konfliktu nie zachowała się. Jej obszerne fragmenty znane są z XVI wiecznego kazania.
By zaspokoić twoją ciekawość zamieszczam, jak przypuszczam, całość tego tekstu. Masz tydziej na jego pobranie. Później wykasuję tą część postu.
"Król... doszedł... do rzeki Wisły i przez tę rzekę wraz z częścią swych wojsk, które wówczas nie zebrały się jeszcze przy nim w całości, a także z działami, machinami i innym sprzętem wojennym bez żadnej szkody i niebezpieczeństwa przeprawił się po moście wspaniałej konstrukcji.
Tak więc w piątek przed świętem Małgorzaty król rozłożył swe obozy w 3 mile od miasta Dąbrówna... W tych obozach wypoczywał przez dwa dni i wyruszając z tychże obozów w sam dzień św. Małgorzaty rozłożył się obozem obok wzmiankowanego miasta. I przed wieczorem polecił zdobyć rzeczone miasto nie rycerstwu swemu, lecz pospolitemu ludowi i tymże [miastem] z miejsca, w ciągu niespełna trzech godzin siłą zawładnął.
Król polecił kapelanom przygotować się do mszy, ponieważ nie mógł według swego stałego zwyczaju wysłuchać [dotąd] mszy, a to z powodu przeszkody, jaką stanowiły wiatry wiejące, gdy wyruszano z obozów. I kiedy sam zatrzymał się na szczycie pewnego wzgórza, a wojska stojące wokół podziwiały płomienie ogni buszujących po kraju, zdumiewające swą liczbą i rozmiarami, doszła do króla wieść o nadejściu wrogów... Wszyscy zatem ludzie w wojskach uzbrojeni dosiedli koni, które tylko dla użycia w bitwie przed nimi prowadzono. Król zasię przystąpił wtedy do boskiego obowiązku wysłuchania mszy, modląc się pokornie na klęczkach.
Król... sam zaś dosiadłszy konia, własną osobą pospieszył przyjrzeć się wrogom i natychmiast rozpoczął ustawiać szyki na płaszczyźnie pewnego pola pomiędzy dwoma gajami, następnie własną ręką dokonał pasowania do tysiąca albo i więcej rycerzy, tak aż się zmęczył tym pasowaniem.
Przybyli do króla dwaj heroldowie, jeden [z nich] króla węgierskiego, niosący królowi [polskiemu] nagi miecz z ramienia mistrza, drugi, księcia szczecińskiego, dzierżący w dłoni podobny miecz, przeznaczony przez marszałka księciu Witoldowi.
Na prawym skrzydle wystąpił do boju książę Witold ze swym ludem, z chorągwią świętego Jerzego i z chorągwią przedniej straży. Na krótką zasię chwilę przed samym rozpoczęciem bitwy spadł lekki i ciepły deszcz, [który] zmył kurz z końskich kopyt. A na samym początku tego deszczu, działa wrogów, bo wróg miał liczne działa, dwukrotnie dały salwę kamiennymi pociskami, ale nie mogły naszym sprawić tym ostrzałem żadnej szkody.
Spotkali się z wielkim zgiełkiem i niezmiernym pędem koni w pewnej dolinie w ten sposób, że przeciwna strona z góry, a nasza strona również z góry wzajemnymi ciosami razić się poczęły.
Inna zasię część wrogów spośród tychże wyborowych ludzi krzyżackich zwarła się z największym impetem i krzykiem z ludem księcia Witolda i po bez mała godzinie wzajemnej walki liczni z obu stron polegli, tak iż ludzie księcia Witolda przymuszeni byli do odwrotu. Ludzie księcia Witolda przymuszeni byli do odwrotu. Tedy wrogowie ścigający ich sądzili, iż już odnieśli zwycięstwo i w rozproszeniu odbiegli od swych chorągwi i szyku swoich hufców i przed tymi, których [uprzednio] do odwrotu zmusili, zaczęli [z kolei] uchodzić. Niebawem, gdy pragnęli zawrócić, oddzieleni od swych ludzi i chorągwi przez ludzi królewskich, którzy ich chorągwie na wprost od skrzydeł przecięli, przepadli albo wzięci [w niewolę] albo wytępieni mieczem. Ci zasię którzy... pozostali przy życiu, powrócili do swoich ludzi... i znów zwarli się wzajemnie z wielką chorągwią kasztelana krakowskiego, [z chorągwiami] wojewody sandomierskiego, ziemi wieluńskiej, ziemi halickiej i wieloma innymi.
Zebrawszy siły... mistrz... mający ze sobą piętnaście lub więcej chorągwi... zapragnął obrócić swe hufce przeciw osobie króla. Król wówczas, skoro Krzyżacy sprawiwszy szyki stali przeciw niemu, chciał pochwyciwszy kopię w dłoń z największą śmiałością skierować przeciw nim konia, lecz powstrzymany wbrew [swej] woli siłą i z największym trudem przez dostojników, nie mógł uczynić zadość swym chęciom. Przeto pewien dobrze zbrojny rycerz z zakonu Krzyżaków, chcąc w pojedynkę zwrócić swego konia przeciw królowi, podjechał bliżej ku niemu. Król zaś ująwszy w dłoń swą kopię zranił go śmiertelnie w twarz i zaraz też [Niemiec] przez innych z konia strącony, padł na ziemię martwy.
Hufce mistrza z miejsca na którym stały ruszając przeciw królowi, natknęły się na [naszą] wielką chorągiew i wzajem mężnie zderzyły się [z nią] kopiami. I w pierwszym starciu mistrz, marszałek, komturzy całego zakonu krzyżackiego zostali zabici. Pozostali zaś, którzy ocaleli, widząc że mistrz, marszałek i inni dostojnicy zakonu polegli, zwróciwszy się do odwrotu, cofnęli się w owym czasie aż do swych, uprzednio rozłożonych, taborów. W miejscu zasię obozów liczni [wrogowie] widząc, że ucieczką żadnym sposobem nie zdołają ujść śmierci, utworzywszy z wozów jakoby wał, tamże wszyscy zaczęli się bronić, lecz niebawem pokonani, wszyscy w paszczy miecza poginęli. W owym zaś miejscu więcej poległych stwierdzono niźli na całym pobojowisku.
Krzyżacy... widząc, iż wiele jeszcze było hufców królewskich, które [dotąd] nie weszły do bitwy, zobaczywszy też, iż wódz ich padł zabity, rzucili się do prawdziwej ucieczki i w rozsypce poczęli pierzchać. Król zasię... nie pozwolił [swoim] ścigać tak szybko uchodzących wrogów, nie chcąc, aby lud [jego] oddalił się odeń w rozproszeniu.
Nazajutrz więc rano król polecił śpiewać msze bardzo uroczyście... Po mszach przeto przez cały ten dzień i podobnie przez następny znoszono do króla wzięte w bitwie chorągwie wroga i przyprowadzano jeńców. Przez trzy dni bez przerwy król zatrzymał się na miejscu bitwy, w ciągu których to [dni] przynoszono królowi chorągwie nieprzyjaciół, tak że wszyscy mogli je oglądać. W tych dniach również król polski polecił odszukać wśród trupów ciało mistrza, a znalezione polecił przywieźć do swego namiotu, owinąć w białe prześcieradło, okryć z wierzchu najdroższą, królewską purpurą i z czcią na wozie odwieźć do Malborka. Pozostałe zaś zwłoki poległych dostojnych mężÃ³w tak naszych, jak i nieprzyjaciół, z czcią i szacunkiem pochować kazał w pewnym kościele w pobliżu pola bitwy."
"Roczniki" Jana Długosza powstawały w ciągu ćwierćwiecza, poczynając od 1455 r. Ich autor czerpał wiadomości o bitwie grunwaldzkiej z kilku ważnych źródeł. Miał, przede wszystkim, dostęp do dokumentów przechowywanych w kancelarii królewskiej. Z pewnością korzystał z oryginału "Kroniki Konfliktu", znał również i uwzględnił relacje krzyżackie. Bardzo wiele przejął też z opowiadań uczestników bitwy. Należeli do nich - ojciec i stryj kronikarza, a przede wszystkim kardynał i biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki, długoletni zwierzchnik i protektor Jana Długosza. Czytając Długoszowy opis wyprawy grunwaldzkiej musimy pamiętać, że jego autor, gorący patriota i sumienny badacz dziejów ojczystych, nie był wolny od osobistych uprzedzeń i nie zawsze umiał obiektywnie ocenić przedstawiane przez siebie zdarzenia. Jako przekonany stronnik Zbigniewa Oleśnickiego reprezentował punkt widzenia wyższej hierarchii kościelnej, a zarazem potężnej grupy małopolskich możnowładców, wśród których kardynał zajmował miejsce naczelne. Z niechęcią i nieufnością traktował Długosz Litwinów, czyniąc tu wyjątek tylko dla wielkiego księcia Witolda. Nie lubił dynastii jagiellońskiej i samego króla Władysława Jagiełły, którego poznał już jako starca posuniętego w latach. Pomimo tych wszystkich zastrzeżeń relacja Długosza jest źródłem pierwszorzędnym, przewyższającym wszystkie inne bogactwem zawartej w niej treści. A oto jak ją opisuje:
"Król polski Władysław zważywszy, że nie została żadna nadzieja na zachowanie pokoju z Krzyżakami, rozesłał listy i wici i nakazał wszystkim panom, rycerzom i poddanym swojego Królestwa Polskiego i podległych mu ziem, by chwyciwszy za broń ruszyli do Prus przeciwko Krzyżakom.
Król Władysław... przybył nad Wisłę powyżej klasztoru w Czerwińsku, do miejsca gdzie był ustawiony na łodziach most sporządzony w Kozienicach i dnia tego król przeprawił się przez most i rzekę, a całe wojsko królewskie szło za nim w ustalonym porządku z czterokonnymi wozami, wszystkimi bombardami, mnóstwem żywności i innymi ciężarami... Przy wejściu na most król Władysław postawił wyborowy oddział zbrojnych rycerzy, by zapobiegali tłokowi i zamieszaniu wśród wchodzących. Nadto boki mostu zabezpieczył potężnymi belkami zwanymi kobyleniami, aby nikt się do brzegów nie przybliżał. Wszyscy musieli wchodzić na most w najlepszym porządku z wozami, ludźmi i końmi. Potem, gdy już całe wojsko królewskie przeszło po moście przez rzekę Wisłę, na rozkaz króla most ten natychmiast rozebrano i spławiono do Płocka celem przechowania na powrót króla i wojska.
Król polski Władysław... pomaszerował ku miastu Dąbrównu, które po niemiecku nazywa się Gilgenburg, a którego mury i baszty obmywały fale oblewającego go naokoło jeziora. Rozbija obóz pół mili od Dąbrówna, na polnej równinie, nad jeziorem zwanym Jeziorem Dąbrowskim... Kiedy pod wieczór upał zelżał, wielu wojowników z obozu królewskiego rusza w stronę miasta Dąbrówna aby zobaczyć miasto i ocenić jego położenie. Ale ponieważ wojska [krzyżackie] przybyłe aby bronić miasta, obawiając się uderzenia na miasto i na nich samych, wyszły im naprzeciw, dochodzi natychmiast do zawziętej walki... Rycerze polscy pobiwszy wrogów i zmusiwszy ich do ucieczki do miasta... sami, bez rozkazu króla, rzucili się na miasto, aby je zdobyć. Miasto było obronne nie tylko otaczającymi je wokół potężnymi murami posiadającymi wieże i baszty, ale także położeniem. Po większej bowiem części oblewa je jezioro, a ponieważ jest otoczone biegnącymi wokół murów głębokimi fosami z wodą, tak więc tylko przez nader wąski skrawek ziemi można dostać się do niego... Mieszkańcy miasta nie lenią się do stawiania oporu, lecz pociskami bombard i głazami odpędzają podchodzących pod mur. Rycerze zaś polscy, w niemałej liczbie, skaczą do jeziora, docierają pod mury miasta i czyniąc podkopy usiłują je osłabić. Inni, przystawiwszy drabiny, wchodzą na nie i w okamgnieniu zdobywają ludne, pełne mężczyzn i kobiet miasto... Jeszcze nie wywieziono wszystkich łupów, a już miasto podpalono... Wielu padło od miecza i nikt nie uniknął śmierci lub niewoli z wyjątkiem kilku, którzy na czółnach i łodziach wymknęli się na jezioro... Nie było względu na wiek ani żadnej litości. Polacy dopuszczali się tego nie tyle prawem wojennym, ale z nienawiści do Krzyżaków i z bólu z powodu spustoszenia przez wrogów ziemi dobrzyńskiej.
Król rusza spod Dąbrówna. Przebywszy przestrzeń dwumilową, na której wokół płonęły wsie wrogów, po przybyciu na mające być wsławione przyszłą bitwą pola wsi Stębarku i Grunwaldu, kazał rozbić obóz wśród zarośli i gajów, których tutaj było wiele. Namiot kapliczny polecił ustawić na wzgórzu od strony jeziora Lubień, zamierzając wysłuchać mszy w czasie, gdy wojsko zajmowało się rozbijaniem obozu. Kiedy więc rozpięto namiot kapliczny... przybył rycerz Hanek z Chełmu, herby Ostoja, donosząc, że widział wojsko wrogów o parę kroków od siebie.
Król przeto włożywszy zbroję dosiadł konia i pozostawiwszy wszystkie insygnia królewskie oprócz niesionego przed nim proporca z wyhaftowanym białym orłem, udał się na znaczne wzniesienie celem ocenienia sił wrogów. Przybył na położony między dwoma gajami pagórek... z którego można było mieć pełny wgląd w szeregi wrogów. Oceniając raczej oczami niźli rozumem siły własne i wrogów, wróżył sobie to pomyślny, to smutny los. Nasyciwszy oczy widokiem licznych wrogów, zjechał niżej i pasując bardzo wielu Polaków na rycerzy, zagrzał ich do walki krótką, ale dobitną przemową.
Zapowiedziano nagle dwóch heroldów, z których jeden, króla rzymskiego, miał w herbie czarnego orła na złotym polu, a drugi księcia szczecińskiego czerwonego gryfa na białym polu. Wystąpili oni z wojsk wrogów niosąc w rękach gołe miecze, bez pochew, chronieni przed zniewagami przez rycerzy polskich i domagali się stawienia przed oblicze króla. Wysłał ich do króla Władysława mistrz pruski Ulryk z nader dumnym posłaniem, aby skłonić go do podjęcia niezwłocznie bitwy i stanięcia w szeregach do walki... [Heroldowie] ... oddawszy jako tako honory królowi przedstawiają treść swego poselstwa... "Najjaśniejszy królu! Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu (pominęli imię Aleksandra i tytuł książęcy) przez nas tu obecnych posłÃ³w dwa miecze ku pomocy, byś wespół z nim i jego wojskami nie ociągał się i z większą, niż to okazujesz, odwagą przystąpił do boju, a także żebyś się nie krył nadal w lasach i gajach i nie odwlekał walki. Jeśli zaś uważasz, że masz zbyt szczupłą przestrzeń aby rozwinąć szyki, mistrz pruski Ulryk... ustąpi ci, jak daleko zechcesz, tego pola, które zajął swoim wojskiem, albo wreszcie wybierz jakiekolwiek miejsce bitwy, byś tylko dalej nie odwlekał walki..." A król Władysław, wysłuchawszy pełnych pychy i zuchwalstwa posłÃ³w krzyżackich, przyjął miecze z rąk heroldów... odpowiada heroldom... "Ponieważ - rzecze - mam w mym wojsku wystarczająco wiele mieczów, przeto nie potrzebuję mieczów mych wrogów, jednakże dla większej pomocy, opieki i obrony mej słusznej sprawy, przyjmuję, w imię Boga, te dwa miecze przysłane przez wrogów pragnących krwi i zguby mojej oraz mego narodu, a doręczone przez was..." Dwa wspomniane miecze... są do dnia dzisiejszego przechowywane w skarbcu królewskim w Krakowie, by ciągle przypominały i świadczyły o pysze i klęsce jednej strony, a pokorze i triumfie drugiej. [Godne uwagi są dalsze losy obu słynnych mieczów. Przez długie wieki pozostawały w skarbcu koronnym. Po okradzeniu skarbca przez Prusaków w 1795 r. trafiły do Zbiorów Puławskich. Ukryte po upadku powstania listopadowego, zostały w 1853 r. odnalezione przez rosyjskie władze policyjne, skonfiskowane i w ten sposób, ostatecznie stracone.]
Kiedy odtrąbiono sygnały do boju, całe wojsko królewskie zaśpiewało donośnym głosem ojczystą pieśń "Bogurodzicę", a potem, pochylając kopie rzuciło się do walki. Pierwsze jednak ruszyło do starcia wojsko litewskie na rozkaz księcia Aleksandra, nie znoszącego żadnej zwłoki.
W tej właśnie chwili obydwa wojska, z okrzykiem jaki zwykle wznoszą wojownicy przed walką, starły się w środku doliny rozdzielającej obie armie... W miejscu starcia rosło 6 wysokich dębów, na które wspięło się i obsiadło gałęzie wielu ludzi - nie wiadomo czy królewskich, czy krzyżackich - by podziwiać pierwsze starcie oddziałÃ³w i poznać dalsze losy obu wojsk. Przy starciu zaś oddziałÃ³w z trzasku łamiących się kopii i szczęku ścierającego się [innego] oręża, powstał tak wielki łoskot i huk, tak donośny był szczęk mieczy jakby zwaliła się jakaś ogromna skała, że słyszeli go nawet ci, którzy oddaleni byli o kilka mil.
Kiedy... Krzyżacy zauważyli, że na lewym skrzydle, gdzie stało wojsko polskie toczy się zawzięta i niebezpieczna dla nich walka, ponieważ wycięto już wyborowe [ich] hufce, przerzucają siły na prawe skrzydło, gdzie ustawione były szyki litewskie, które mając rzadsze szeregi, słabsze konie i uzbrojenie zdawały się łatwe do pokonania... Kiedy wrzała zawzięta walka z Litwinami, Rusinami i Tatarami, wojsko litewskie, nie mogąc powstrzymać naporu wrogów zaczęło słabnąć i wycofało się na odległość jednego jugera. Krzyżacy napierali na nie silniej, musiało raz po raz cofać się i w końcu zawrócić do ucieczki. Wielki książę litewski Aleksander, rozdając razy batogiem i gromkimi okrzykami, próbował powstrzymać ucieczkę, ale na próżno... W tej walce rycerze ruscy ze Smoleńska, stojąc pod trzema własnymi znakami i walcząc nader zawzięcie, jako jedyni nie wzięli udziału w ucieczce, czym zasłużyli na sławę. Chociaż pod jednym znakiem wycięto ich bez litości, a samą chorągiew [leżącą] na ziemi stratowano, w dwóch jednak pozostałych walczyli bardzo dzielnie, jak mężom i rycerzom przystało.
Ponieważ także Krzyżacy dążyli z uporem do zwycięstwa, wielka chorągiew króla Władysława z białym orłem w herbie, którą niósł chorąży krakowski, rycerz Marcin z Wrocimowic herbu Półkozic, pod naporem nieprzyjaciół upadła na ziemię. Ale walczący pod nią najbardziej doświadczeni i zaprawieni w bojach rycerze podźwignęli ją natychmiast i umieścili na swoim miejscu, nie dopuszczając do jej utraty. Nie dałoby się jej podźwignąć, gdyby jej nie osłonił własnymi piersiami i orężem znakomity hufiec najdzielniejszych rycerzy. Rycerstwo polskie pragnąc zetrzeć haniebną zniewagę, w najzawziętszy sposób atakuje wrogów i rozbija ich zupełnie, kładąc pokotem te oddziały, które się z nimi starły.
Tymczasem wojsko krzyżackie, które urządziło pościg za uciekającymi Litwinami i Rusinami, uważając się za zwycięzców, z wielką radością podążało do obozu pruskiego, prowadząc ze sobą tłum jeńców. Widząc zaś, że toczy się bardzo zawzięta i krwawa walka... rzuca się w wir walki, by przyjść z pomocą swoim.
Tymczasem podejmowało walkę 16 nowych, dotąd nie użytych... chorągwi wroga... a kiedy część ich zwróciła się w stronę, gdzie król polski stał jedynie ze strażą przyboczną, wydawało się, że godzą w niego... Proporzec królewski... został przezornie zwinięty, by nie zdradzał, że król się tam znajduje... Król rwał się z wielkim zapałem do boju... zaś straż przyboczna... z trudem go powstrzymywała... Tymczasem z oddziałÃ³w pruskich, spod większej chorągwi pruskiej do owych należącej, wyjechał na cisawym koniu rycerz, z pochodzenia Niemiec, Dypold Kokeritz von Dieber z Łużyc, ze złotym pasem, w białej, niemieckiego kroju szacie, którą po polsku nazywamy jaką i w pełnej zbroi... i pochylając kopię, na oczach stojącego pod szesnastoma chorągwiami wojska pruskiego, dotarł do miejsca w którym stał król, zamierzając, jak się zdaje, zaatakować go. Kiedy król polski Władysław pochylając własną kopię oczekiwał walki, starł się z nim pisarz królewski Zbigniew z Oleśnicy, bez broni, mający na pół złamaną kopię. Ugodził Niemca w bok i zwalił z konia na ziemię. Leżącego na wznak wśród drgawek, król Władysław ugodziwszy kopią w czoło, odsłonięte wskutek podniesienia się do góry zasłony hełmu, zostawił nietkniętego. Ale natychmiast zabili go rycerze trzymający straż nad królem, a piesi ściągnęli zeń zbroję i szaty.
Rycerz Dobiesław z Oleśnicy, z rodu zwanego Dębno, mającego w herbie krzyż, samotnie, z pochyloną kopią, dając koniowi ostrogę [rusza] w kierunku wrogów. Spośród jazdy pruskiej wyjeżdża przeciw niemu Krzyżak, dowódca chorągwi i wojsk i zastąpiwszy drogę atakującemu go Dobiesławowi, własną włÃ³cznią kopię Dobiesława przerzuca przez głowę. Wprawdzie Dobiesław pchnął kopią, jednak Krzyżak uchyleniem głowy i podbiciem kopii do góry uniknął ciosu, którym Dobiesław usiłował go ugodzić. A Dobiesław widząc jasno, że cios jego chybił, uznając za ryzykowne i nierozsądne walczyć z licznymi nieprzyjaciółmi, wracał szybko do swoich. Krzyżak, który puścił się za nim w pogoń, bodąc konia ostrogami i godząc włÃ³cznią w Dobiesława, zadał koniowi Dobiesława, okrytemu ozdobną kapą, którą nazywamy kropierzem, ranę w lędźwie, ale nie śmiertelną i aby go nie zagarnęli rycerze polscy, szybko umknął do swoich.
Odziały polskie... rzucają się na wrogów ustawionych w 16 chorągwiach, do których przyłączyli się również ci, którzy pod innymi znakami ponieśli klęskę, i staczają z nimi śmiertelną walkę. I chociaż wrogowie przez czas jakiś stawiali opór, w końcu jednak, przeważającymi liczbą oddziałami królewskimi otoczeni, zostali wycięci w pień i niemal wszyscy walczący pod 16 chorągwiami zginęli lub popadli w niewolę. Po zwyciężeniu i rozgromieniu owych zastępów wrogów, kiedy, jak wiadomo, zginęli wielki mistrz pruski Ulryk, marszałek, komturzy i wszyscy znaczniejsi rycerze i panowie z wojska pruskiego, reszta nieprzyjaciół podjęła odwrót, a kiedy raz podała tyły, zaczęła pierzchać w popłochu.
Liczni rycerze, którzy uciekli z szyków pruskich schronili się za wozy pruskie osłaniające obóz. Zaatakowani przez wojska królewskie, które wdarły się z impetem do taborów i obozu pruskiego, zginęli lub dostali się do niewoli. Także obóz nieprzyjacielski pełen wszelkich bogactw i wozy oraz cały dobytek mistrza pruskiego i jego wojska złupili rycerze polscy.
Znaleziono zaś w wojsku krzyżackim kilka wozów wyładowanych pętami i kajdanami, które Krzyżacy... przywieźli do wiązania jeńców polskich. Znaleziono też inne wozy pełne żagwi nasączonych łojem i smołą, a także strzały wysmarowane tłuszczem i smołą, którymi zamierzali razić pokonanych i uciekających... Za słusznym jednak zrządzeniem Bożym, który starł ich pychę, Polacy zakuwali ich [Krzyżaków] w te pęta i kajdany... Kilka tysięcy wozów wrogów w ciągu kwadransa złupiły wojska królewskie tak, iż nie pozostało po nich najmniejszego śladu. Były nadto w obozie i na wozach pruskich liczne beczki wina, do których po pokonaniu wrogów zbiegło się znużone trudami walki i letnim skwarem wojsko królewskie, aby ugasić pragnienie. Jedni rycerze gasili je czerpiąc wino hełmami, inni rękawicami, jeszcze inni - butami. Ale król polski Władysław w obawie, by jego wojsko upojone winem nie stało się niesprawne i łatwe do pokonania... kazał zniszczyć i porozbijać beczki z winem. Gdy je na rozkaz królewski bardzo szybko rozbito, wino spływało na trupy poległych, których na miejscu obozu było wiele i widziano, jak zmieszane z krwią zabitych ludzi i koni płynęło czerwonym strumieniem aż na łąki wsi Stębarka.
Po zdobyciu taboru nieprzyjacielskiego wojsko królewskie... ujrzało liczne... hufce nieprzyjacielskie rozproszone w ucieczce, jak błyskały w promieniach słońca odbitych od ich zbroi, które nieomal wszyscy mieli na sobie. Urządziwszy dalej pościg za nimi [oddziały polskie] wkroczywszy na mokradła, rzuciły się na wrogów i pokonawszy garstkę, gdyż niewielu ważyło się stawić opór, pozostałych [wrogów], na rozkaz króla, pędzono nietkniętych w niewolę... Pościg rozciągnął się na wiele mil... Komtur tucholski Henryk, który kazał [przed bitwą], by noszono przed nim dwa miecze... dopadnięty przez ścigających zginął w godny pożałowania sposób przez ścięcie głowy i poniósł straszną, ale zasłużoną karę za brak rozwagi i pychę... Wielu rycerzy schwytano i odprowadzono również do obozu, a zwycięzcy potraktowali ich łagodnie... Zapadająca noc przerwała bitwę.
Król zadbał też, by opatrzono rannych, którym udało się ujść z życiem... Po sprowadzeniu do obozu półżywych i rannych tak z wojska polskiego jak i pruskiego, użyto wszelkich sposobów aby ich wyleczyć. A po obliczeniu strat stwierdzono, że w wojsku królewskim poległo tylko 12 znacznych rycerzy... W kaplicy królewskiej... odprawiono potem głośne modły... Namiot służący za kaplicę otoczono godłami i chorągwiami wrogów, które rycerze polscy znosząc w tym dniu przed oblicze króla, zatknęli. Te, rozwinięte na całą długość, łopotały głośno na lekkim wietrze.
Mszczuj ze Skrzynna doniósł królowi, że wielki mistrz pruski Ulryk poległ i na dowód swych słÃ³w pokazał królowi Władysławowi złoty pektorał ze świętymi relikwiami, który sługa wspomnianego Mszczuja zdarł z zabitego... We środę 16 lipca, nazajutrz po uroczystości Rozesłania ApostołÃ³w... król polski Władysław... nakazał odszukać wśród zwłok ciała mistrza pruskiego Ulryka, marszałka, komturów i pozostałych dostojników poległych w bitwie... by je pogrzebano z należną czcią w kościele... Przed króla dzięki pomocy jednego z jeńców... Bolemińskiego, któremu to zlecono, był bowiem zaufanym mistrza pruskiego, przyniesiono odnalezione zwłoki mistrza pruskiego Ulryka mające dwie rany - jedną na czole, drugą na piersi... [król] kazał owinąć zwłoki w czyste chusty i na wozie okrytym purpurą odesłał do Malborka, by je pochowano."
pozdrawiam Hako
CYTAT(Hako @ 10:49 18.01.2007)
By zaspokoiæ twoj± ciekawo¶æ zamieszczam, jak przypuszczam, ca³o¶æ tego tekstu. Masz tydziej na jego pobranie. Pó¼niej wykasujê tê czê¶æ postu.
Ale¿ dlaczego? Jak ju¿ tu jest, to niech lepiej zostanie!
Po pierwsze Hako siê trochê rozpêdzi³ i wrzuci³ tekst zarówno Kroniki Konfliktu jak i czê¶æ Roczników D³ugosza, wiêc uwaga na powsta³e zamieszanie.
Bez wzglêdu na to czy Hako to usunie czy nie (ciekaw jestem z reszt± niby czemu?), zamieszczam tekst w trochê innym, chyba lepszym przek³adzie, Jolanty Danki i Andrzeja Nadolskiego. Swego czasu ów tekst oraz szerszy wybór tektów po¶wiêconych Grunwaldowi z Roczników D³ugosza by³y do kupienia w kiosku przy tym okrutnym muzeum grunwaldzkim za... 10 groszy sztuka!
Nie chcia³em "zapychaæ" Frehy st±d ......ta durna delkaracja
Piotrowi wielkie dziêki...ju¿ ¶ci±gn±³em.....
Hako
Cze¶æ Hako!
Teksty rzeczowe, to nigdy nie jest za¶miecaniem, w przeciwieñstwie do wielu innych publikacji na FREHA, z których nie ma korzy¶ci.
Cze¶æ Piotrze!
I Tobie dziêkujê za tekst. Zobaczymy, kiedy dam radê jedno i drugie przeczytaæ. My¶lê, ¿e potem czy w trakcie zg³aszaæ siê bêdê z dalszymi pytaniami.
z p. - Thomas
Czo³em!
A kto wie co¶ wiêcej o nastêpuj±cych dzie³ach?
* "Chronica sive historiae Polonicae compendiosa" - autor Jan Herburt, Basileae, 1571 (str. 338 opis bitwy)
* "Chronik (des Fortsetzers) von Posilge, ed. Scriptores Rerum Prussicarum", tom III - Leipzig 1866 (Czy istnieje w jêzyku polskim?)
* "Grunwald. 500 lat chwa³y" - autorzy Jan Stanis³aw Kopczewski, Mateusz Siuchniñski, Warszawa: PZWS, 1960
* "Wielka Wojna z Zakonem Krzy¿ackim w latach 1409-1411" - autor Stefan Maria Kuczyñski Warszawa: Wydawnictwo MON, 1960
Jakie ¼ród³a podaj± te ostatnie dzie³a?
A do "Cronica conflictus Wladislai regis Poloniae c u m (jak napiszê razem, wtedy FREHA zamienia s³owo na 4 gwiazdki) cruciferis, Anno Christi 1410" mogê jeszcze dodaæ: wydawca Z. Celichowski, Poznañ 1911
z p. - Thomas
Ja mam Kuczyñskiego.
Czego poszukaæ?
CYTAT(Aida @ 20:04 09.11.2007)
Ja mam Kuczyñskiego.
Czego poszukaæ?
Czo³em!
Moje zdanie: "Jakie ¼ród³a podaj± te ostatnie dzie³a?" dotyczy oczywi¶cie ¼ród³a opisu bitwy. D³ugosz jak D³ugosz, mnie interesuje szczególnie to co napisa³ sam zakon i tak¿e to co zanotowali "Pepiki".
z p. - Thomas